„Bądź dobrej myśli” nie zawsze jest wskazaną radą dla osób przewlekle chorych. Dlaczego?
Kiedy choroba daje się we znaki, ciężko jest się „tak po prostu” uśmiechnąć.
Zawsze może być gorzej, tak?
Żyjemy w kulturze odgórnie naznaczonej pozytywnością. Na wielu stronach internetowych można znaleźć grafiki motywacyjne, które mają podnieść na duchu, a kiedy zapytasz kogokolwiek na forum o poradę, każdy próbuje cię pocieszać. Do tego dochodzi szeroki wybór wszelkich poradników, ebooków i newsletterów. Nacisk jest kładziony na to, aby być pozytywnym.
Jesteśmy istotami emocjonalnymi, zdolnymi do doświadczania szerokiego zakresu uczuć. Jednak świat nie chce, byś doświadczał pewnych typów emocji. Przyklejony uśmiech na twarzy i wesołe usposobienie – nawet w naprawdę trudnych chwilach – cieszy(!) się ludzkim uznaniem. Co więcej, ludzie, którzy z uśmiechem przeżywają ciężkie czasy, są chwaleni za odwagę. I odwrotnie, ci, którzy wyrażają swoje frustracje, smutki, depresyjne nastroje, gniew lub żal – a są to nierzadko składowe ludzkich doświadczeń – często spotykają się z komentarzami „może zmień swoje nastawienie, myśl pozytywnie".
Ta kultura pozytywności przenosi się również na założenia dotyczące naszego zdrowia. Powiedziano nam, że jeśli mamy dobre usposobienie i nastawienie, będziemy zdrowieć szybciej. Lub, jeśli jesteśmy chorzy, na pewno w dużej mierze ta choroba jest efektem pewnej negatywności, którą wysyłamy światu. Czy rzeczywiście?
Naszym zadaniem, jako chorych, jest wyzdrowienie dzięki pozytywnemu nastawieniu, a przynajmniej nieustanne dobre podejście do spraw, przez które przechodzimy – nawet jeśli oznacza to ukrywanie tego, co naprawdę czujemy. Niekiedy zdarza się tak, że nawet mimo wcielenia w życie wszystkich tych rad, mimo widzenia dobra w sytuacjach i ludziach, pewnego usprawiedliwiania ludzi w nieprzyjemnych sytuacjach i „widzenia szklanki w połowie pełnej”... nadal jesteśmy chorzy.
Ciężkie choroby nie dają powodów do radości
Chociaż kultura pozytywności ma podnosić na duchu i pomagać przechodzić te trudne chwile, dla tych z nas, którzy mają do czynienia z niepełnosprawnością i przewlekłymi chorobami, może być szkodliwa. Kiedy wszystko dookoła drażni osobę chorą, pod względem całej tej pozytywności jest zwyczajnie na straconej pozycji. W konsekwencji zmaga się zarówno z objawami choroby, jak i poczuciem winy, że nie spełnia oczekiwań najbliższego otoczenia.
Takim sposobem osoby zmagające się z przewlekłymi chorobami po prostu nie mogą wygrać. W kulturze, która wymaga nieautentycznego stawiania czoła przewlekłej chorobie, wymaga się od nas zaprzeczenia naszemu człowieczeństwu i ukrywania bólu pod uśmiechem i maską z serii „dam radę”.
Kultura pozytywnego myślenia staje się sposobem na obwinianie ludzi z przewlekłymi chorobami za ich bolesne zmagania. Człowiek zadaje więc sobie pytania: czy to moja wina? czy gdybym myślał bardziej pozytywnie, czy nadal tkwiłbym w tym łóżku, obłożnie chory? A po chwili sprawdza powiadomienia na portalu społecznościowym, widzi po raz kolejny grafiki motywacyjne udostępniane przez znajomych i... czuje jeszcze większe poczucie winy i zwątpienie.
„Nie da się z tobą wytrzymać”
Przewlekłe choroby same w sobie izolują, ponieważ większość ludzi nie rozumie, przez co przechodzisz, i dlaczego miewasz w życiu okresy, kiedy nie wychodzisz z łóżka, a przynajmniej z domu. Prawda jest taka, że według chorych kultura pozytywności przyczynia się do izolacji chorego i pogłębia ją. Wyrażenie bólu i podzielenie się z kimś prawdziwymi odczuciami napawa strachem i obawami dotyczącymi osądzenia chorego.
Zdarza się, że ludzie mówią choremu „niefajnie się z tobą rozmawia, bo ty zawsze narzekasz na swoje zdrowie”, ale to nie jest najgorsze. Jeszcze inni dochodzą do wniosku, że chory i jego problemy to „zbyt wiele do zniesienia”. A jednak warto wiedzieć, że w dni, w których objawy choroby są szczególnie dotkliwe, chory często po prostu nie ma możliwości przyklejenia sobie tego uśmiechu i udawania, że wszystko jest w porządku. Dlatego nie ma sensu tego od niego wymagać dla własnego komfortu psychicznego, bo to chory naprawdę cierpi, a nie bliska osoba poprzez rozmowę z nim.
Chory ma prawo być sobą
Momenty, w których chory ma tendencję do izolowania się, to są właśnie te chwile, w których najbardziej potrzebuję najbliższych. Wtedy chce przede wszystkim być wobec nich szczery w kwestii tego, jak naprawdę się czuje.
Tym, na czym często zależy choremu, jest możliwość wypłakania się w rękaw najbliższej osoby. Chory wówczas potrzebuje obecności kogoś, kto po prostu usiądzie z nim i potowarzyszy mu w cierpieniach. Nie chce być pozytywny, nie chce też, żeby ktoś przekonywał go do zmiany nastawienia.