Chorobowe na słowo i bez wizyty u lekarza? Grypa szaleje, specjaliści chcą zmian

Chorobowe na słowo i bez wizyty u lekarza? Grypa szaleje, specjaliści chcą zmian

Dodano: 
Dr hab.n.med. Magda Wiśniewska, przewodnicząca Rady Ekspertów NIL.
Dr hab.n.med. Magda Wiśniewska, przewodnicząca Rady Ekspertów NIL. Źródło: nil.org.pl
Samoizolacja w czasie infekcji jest fikcją, jeśli na wizytę u lekarza rodzinnego czeka się tydzień – uważa dr hab.n.med. Magda Wiśniewska. Rada Ekspertów Naczelnej Izby Lekarskiej wydała zalecenia dla pacjentów, rządzących i lekarzy, a wśród zaleceń znalazł się pomysł, aby móc samemu zgłaszać pracodawcy niedyspozycję chorobową, bez pójścia do lekarza.
Dr hab.n.med. Magda Wiśniewska jest przewodniczącą Rady Ekspertów NIL, internistą, nefrologiem, diabetologiem i transplantologiem. W czasie pandemii COVID-19 kierowała Szpitalem Tymczasowym przy Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 2 PUM w Szczecinie.

Katarzyna Świerczyńska, „Wprost”: Rada Ekspertów Naczelnej Izby Lekarskiej wydała rekomendacje związane z zakażeniami wirusowymi dróg oddechowych. Skąd w ogóle pomysł, aby te rekomendacje opracować?

Magda Wiśniewska: Ponieważ w ostatnich tygodniach obserwujemy bardzo dużo – nieadekwatnie do porównywalnych miesięcy z poprzednich lat – zakażeń i infekcji górnych dróg oddechowych.

Dla kogo właściwie są te zalecenia?

Dla lekarzy, rządzących i pacjentów… Ale może w odwrotnej kolejności: pacjentów, rządzących, lekarzy.

Myśli pani, że pacjenci chcą słuchać takich zaleceń? Będę adwokatem diabła w tej chwili – ludzie są zmęczeni tym wszystkim po latach pandemii. I nagle znowu słyszą: szczepienia, maseczki…

Ja wiem, że nasze społeczeństwo jest zmęczone całym okresem pandemii, natomiast podważanie istnienia grypy, podważanie istnienia COVID-19, czy podważanie istnienia RSV naprawdę mija się z celem.

Te wirusy były, są i będą. Sama grypa jest przecież z nami od lat. Ja tylko przypomnę, że na początku XX wieku z jej powodu na całym świecie zmarło 7 proc. populacji, czyli bardzo dużo. My wydaliśmy te zalecenia po to właśnie, żeby – mówiąc kolokwialnie – w przyszłości nie było powtórki z rozrywki.