„Określenia szur, foliarz dają odwrotny efekt”. Psycholog o tym, jak przekonać Polaków do szczepień

„Określenia szur, foliarz dają odwrotny efekt”. Psycholog o tym, jak przekonać Polaków do szczepień

Dodano: 
Mateusz Banaszkiewicz
Mateusz Banaszkiewicz Źródło:Archiwum prywatne
Amerykanie wyróżnili 5 profili osób, jeśli chodzi o stosunek do szczepień. W zależności od tego można zaplanować skuteczne sposoby przekonania do zaszczepienia się. Nie do wszystkich trafi przekaz telewizyjny, nie do każdego trafi polityk, naukowiec i lekarz. Nie sprawdza się zawstydzanie, a takie określenia jak foliarz czy szur przynoszą odwrotne efekty. Zawsze skuteczniejsze są przekazy pozytywne – mówi Mateusz Banaszkiewicz, psycholog zdrowia z SWPS.

Obecnie w Polsce jest zaszczepionych ponad 17 mln Polaków; to sporo jak na przewidywania sprzed pół roku, ale wydaje się, że za mało, by uchronić przed czwartą falą. Jak skłonić nieprzekonanych? Pomysł, by niezaszczepieni nie mogli np. chodzić do restauracji, kina, jak we Francji czy Włoszech, przyniesie efekt?

Zanim podejmie się działania, warto sprawdzić, kim są osoby, które się nie szczepią. W USA stwierdzono, że mniejszą skłonność do szczepień mają osoby o poglądach konserwatywnych. Nie wystarczyło to jednak, żeby zaplanować skuteczne oddziaływania, dlatego badacze przeprowadzili w kwietniu 2021 r. bardziej dogłębne analizy. Przeprowadzająca badanie firma wyróżniła 5 profili osób, jeśli chodzi o stosunek do szczepień: entuzjaści (osoby zmotywowane, które zaszczepiły się, gdy tylko była możliwość); osoby nieufające systemowi; sceptycy (czyli niewierzący w pandemię, wierzący w potencjalny spisek); osoby obawiające się kosztów szczepień oraz tzw. „obserwatorzy”.

Podobne grupy jak w Stanach są w Polsce?

Tak, nasze społeczeństwa są dość podobne; podobnie jak Amerykanie jesteśmy indywidualistami. W zależności od profilu danej osoby sposób oddziaływania powinien być inny. Osoby nieufające systemowi (np. rządzącym, lekarzom), uważają, że system źle ich traktuje. Do tych osób nie dotrze przekaz telewizyjny, trzeba wyjść do nich i ich liderów, wysłuchać wątpliwości, obaw, rozmawiać z nimi. Te osoby uważają, że ich środowisko nie będzie się szczepić, bo ma podobne poglądy jak oni, dlatego dużą siłę oddziaływania mają informacje, że sąsiadka czy sąsiad szczepili się, bo chcą dbać o rodzinę.

Z kolei grupa sceptyków to osoby niewierzące w epidemię. To one budzą największe emocje, ponieważ ich poglądy – w odczuciu naukowców czy lekarzy – są nielogiczne. Te osoby uważają, że epidemia to spisek, a rząd ma w niej ukryty interes lub że szczepionki są szkodliwe czy też zostały za szybko udostępnione ogółowi społeczeństwa.

Z raportu wynika, że do tej grupy nie trafią argumenty polityków czy osób z rządu. Lekarzom ufają w ok. 50 proc., tak więc przekaz ze strony specjalistów będzie tylko częściowo skuteczny. Autorzy raportu zwracają uwagę, że jednym z dobrych sposobów trafienia do tej grupy będą informacje przekazywane przez osoby związane z kościołem. Z psychologicznego punku widzenia ważne jest to, żeby unikać polemiki z argumentami, w które te osoby wierzą. Lekarze, naukowcy mocno podważają ich poglądy, polemizują, próbują w ten sposób przekonać, ale w rezultacie jeszcze bardziej usztywniają daną osobę w swoich poglądach. Skuteczniejsze jest jednak unikanie radykalnej polemiki, mówienie o faktach w sposób oparty na szacunku, dostrzeganie punktu widzenia i obaw drugiej strony. Do tego oczywiście potrzeba cierpliwości, mocno już nadszarpniętej przedłużającą się pandemią.

Czytaj też:
Fałszywe zaświadczenia o szczepieniu to nowa plaga? Znamy ceny na czarnym rynku

W stosunku do osób z tej grupy, a nawet wyrażających wątpliwości, padają określenia typu „foliarze”, „szury”. To przynosi efekt?

Nie należy ośmieszać, deprecjonować, osądzać. Z jednej strony zrozumiałe jest zmęczenie sytuacją i pojawiające się emocje, jednocześnie taka postawa budzi u odbiorców opór, daje poczucie wymuszania uległości, której nie lubimy.

Skuteczniejsze jest okazywanie szacunku. Ważne, by słuchać, akceptować lęki, obawy, nie polemizować z uczuciami, ale dzielić się faktami, za wszelką cenę unikać agresywnej polemiki, ona przekonuje tylko przekonanych. Wobec sceptyków warto podkreślać, że szczepienie jest ich osobistym wyborem, dzięki któremu mogą uchronić bliskich.

A co z grupą osób, która obawia się kosztów szczepień? To irracjonalna obawa, bo przecież szczepienia są bezpłatne…

Status ekonomiczny tych osób jest niższy, mają poczucie, że koszty szczepienia są wysokie (jeśli popatrzymy zarówno na koszty ekonomiczne, jak na energię włożoną w to, żeby się zaszczepić). Ważne by przypominać, że szczepienia są bezpłatne, ułatwiać do nich dostęp, zwłaszcza w rejonach o ograniczonym dostępie do ochrony zdrowia. Warto też angażować pracodawców, by szli pracownikom na rękę, ułatwiali zaszczepienie, informowali, że zdają sobie sprawę z tego, że pracownik może potrzebować odpoczynku po szczepieniu, a nawet kolejnego dnia wolnego.

Są jeszcze obserwatorzy…

To osoby, które czekają z zaszczepieniem się na doświadczenia innych osób. Przyglądają się. Do nich najlepiej trafić, prosząc osoby, które się zaszczepiły, o dzielenie się doświadczeniami. Obserwowałem trend wrzucania zdjęć czy ustawiania nakładek w mediach społecznościowych „jestem zaszczepiony”. Niektórzy ludzi reagowali irytacją, pytając, czy naprawdę musimy to wszystko pokazywać? Z mojej perspektywy to korzystne działanie, ponieważ tworzy pewną normę, oswaja, jednocześnie mobilizując grupę obserwatorów, którzy widzą, że ich otoczenie zaszczepiło się i nie stała się im krzywda. Te osoby szybciej też zdecydują się na zaszczepienie, gdy usłyszą, że w ten sposób działają na rzecz wspólnego dobra, społeczeństwa. Warto to podkreślać.

Czytaj też:
Hospitalizacje osób zaszczepionych zdarzają się bardzo rzadko – potwierdzają badania

Jaki przekaz w mediach jest bardziej skuteczny? Pokazywanie danych naukowych czy historii osobistych?

Pokazuje to inne amerykańskie badanie, w którym sprawdzano, jaki jest stosunek ludzi do szczepień i jaki przekaz jest w stanie go zmienić. Badanych podzielono na trzy grupy, z której pierwszej dano do przeczytania materiał o tematyce naukowej niemający związku ze szczepieniami, drugiej artykuł pokazujący, że nie ma związku między autyzmem i szczepionkami, a trzeciej osobistą relację, w której matka opowiadała o walce swojego dziecka z odrą, pokazując jednocześnie cierpienie dziecka i fakt, iż szczepienie ma sens. Okazało się, że materiał osobisty był pięć razy bardziej skuteczny niż przekaz oparty o dane naukowe. Z kolei jednak w innym badaniu wykazano, że ten pozytywny efekt był niwelowany osobistymi historiami dotyczącymi powikłań poszczepiennych. Wyciągnięto wniosek, że najlepiej poprzedzać historie osobiste rzetelnymi danymi naukowymi dotyczącymi minimalnego ryzyka i znaczących korzyści, jeśli chodzi o szczepienia.

Choć na przestrzeni lat zaufanie do mediów zmniejszyło się, to jednak wciąż istnieje potrzeba, by w mediach tego typu relacje i merytoryczne argumenty były przedstawiane.

Czy to dobra polityka: mówienie, że nie wejdzie się do restauracji, sklepu, na koncert, jeśli się nie zaszczepi?

Ważne by nie stygmatyzować, mówiąc na przykład, że dostęp do restauracji jest teraz możliwy dla ludzi, którzy „mają poukładane w głowie”. Intuicyjnie wydaje się, że jak się ludzi zawstydzi, to wstyd będzie ich mobilizował do zmiany zachowania. Okazuje się jednak, że tak nie jest. Gdy zawstydzamy, zniechęcamy do kooperacji, której teraz najbardziej nam potrzeba. Jeśli wprowadzone zostaną tego rodzaju obostrzenia ważne by odwoływać się do ludzkich pragnień i potrzeb: czyli np. pokazywać, że zaszczepienie umożliwi bezpieczne dla siebie i innych podróżowanie czy korzystanie z kawiarni.

Czytaj też:
Czy szczepić dziecko przeciw COVID-19? Pediatra: To jedna z najważniejszych decyzji w życiu

Lepszy jest przekaz pozytywny, niż stwierdzenia typu: „niezaszczepieni spowodują czwartą falę”.

Lepiej mówić: „szczepiąc się chronisz siebie i innych”. Zdecydowanie lepiej zachęcać, pokazywać korzyści, mobilizować. Potrzebujemy uelastycznić perspektywę naszego społeczeństwa. Wprowadzając ewentualne obostrzenia np. („bez szczepienia nie wejdziemy do kina, restauracji”) ważne by w oparciu o jasne, spójne argumenty pokazać, że aktualnie korzystanie z takich jest związane z większą odpowiedzialnością i wymaga uprawnień. Znajoma badaczka posługuje się tutaj pewną metaforą. Zwraca uwagę, że by prowadzić samochód potrzebujemy prawa jazdy. Aktualnie osoby, które mogą się zaszczepić, a tego nie robią, korzystając z takich miejsc jak restauracje, mogą stwarzać zagrożenie dla zdrowia i życia innych.

Mateusz Banaszkiewicz jest psychologiem zdrowia, pracuje m.in. w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej
Artykuł został opublikowany w 32/2021 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.