– Pierwszym produktem, który Fenice wprowadziło do Polski, był Yellow Peel i do tej pory jest to bardzo lubiany na rynku peeling – mówi Edyta Konopek, właścicielka firmy. – Od samego początku zwracaliśmy uwagę na to, żeby produkty, jakich szukaliśmy na rynku, w szczególności na rynku włoskim, były produkowane ze wszystkimi certyfikatami, zgodnie z procedurami, żeby były to produkty bezpieczne – dodaje.
W żadnej innej dziedzinie medycyny nie ma aż takiego braku uregulowań i niespójności. Profesjonalni dystrybutorzy produktów i przedstawiciele zachodnich marek w Polsce, którzy inwestują w wiedzę, bezpieczeństwo i odpowiednie protokoły, nie zgadzają się na to, żeby tego rodzaju produkty były dostępne np. w internetowych hurtowniach, nad którymi nie ma praktycznie żadnej kontroli.
– My ciężko pracujemy, mamy podpisane kontrakty, wydajemy pieniądze na marketing, na ekspertów, na szkolenia i robimy niestety reklamę tym, którzy sprzedają na czarnym rynku. Sprawdziłyśmy, jak wygląda zamawianie produktów od nieautoryzowanych dystrybutorów – wygląda to bardzo źle. Produkty przychodzą rozpieczętowane, bez pełnego opakowania, bez instrukcji zastosowania. Potrzeba regulacji prawnych; trochę nadziei pokładamy w nowej ustawie o produktach medycznych, która wejdzie w życie w maju tego roku – podkreśla Agata Korneluk. Dziś każdy może zamówić przez internet produkt medyczny, nie musi podawać żadnych informacji weryfikujących: prawa wykonywania zawodu, czy jest np. lekarzem wystarczy imię, nazwisko i adres.
Możliwości dystrybutora w którymś momencie się kończą. Jest wolny rynek. Sytuacja idealna byłaby, gdyby pacjent przyszedł do gabinetu i poprosił, żeby lekarz czy kosmetolog wyjaśnił mu, gdzie ten produkt jest zarejestrowany lub co jest napisane na ulotce. – Brakuje wyraźnych informacji skierowanych do zwykłych użytkowników, potencjalnych konsumentów, którzy chcą korzystać z medycyny estetycznej, bo nawet ludzie bardzo wykształceni, z dużą świadomością, często wpadają w pułapkę wykonania zabiegu medycyny estetycznej u kosmetyczki. Miałyśmy kontakt z osobami, które były bardzo zdziwione, że kosmetyczka nie powinna robić takiego zabiegu – zauważa Magdalena Bogucka. – Między kosmetyczką a kosmetologiem jest duża różnica i mylenie tych dwóch zawodów jest krzywdzące dla obu stron. Kosmetolodzy mają ukończone wyższe studia kierunkowe, większą wiedzę i doświadczenie. Większość powikłań jest po zabiegach, które wykonały osoby do tego nieuprawnione.
W tym roku firma jeszcze bardziej skupiła się na bezpieczeństwie i akcji edukacyjnej, tworząc specjalne hasztagi: Wrażliwi na punkcie bezpieczeństwa, Wrażliwi na punkcie wiedzy i Wrażliwi na punkcie intymności. Wierzą, że bezpieczeństwo i profesjonalizm są najważniejsze, a dzięki edukacji przebiją się do świadomości konsumentów usług medycyny estetycznej.
– Szczycimy się jeszcze tym, że wszystkie nasze produkty są poparte udokumentowanymi badaniami naukowymi, klinicznymi. Firmy, z którymi pracujemy, też nie są przypadkowe, to liderzy rynku, często firmy wielopokoleniowe, z bardzo dużym zapleczem laboratoryjno-naukowym. Nasze produkty mają światowe patenty, unikatowe procedury są opatentowane i stoją za nimi uniwersyteckie badania. Również w Polsce powstało ostatnio kilka badań we współpracy ze specjalistami, która jest niezwykle ważna – dodaje Agnieszka Paff.
Teraz zgrany zespół Fenice odczarowuje ginekologię estetyczną, która niestety wciąż traktowana jest jak fanaberia, a tymczasem to procedura, na którą każda kobieta powinna móc sobie pozwolić i na którą absolutnie zasługuje. Więcej na www.fenice.pl