Powiedz komuś!

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Schorzenia pęcherza są często traktowane jako wstydliwa, ale błaha dolegliwość. Tymczasem to poważne choroby, które pogarszają jakość życia pacjentów, prowadzą do izolacji, a nawet depresji i prób samobójczych. Nietrzymanie moczu to problem 10-15 proc. Polaków.
Powiedz komuś, kogo to obchodzi” – brzmi hasło tegorocznego Światowego Tygodnia Kontynencji. Niestety aż połowa z czterech milionów osób zmagających się z problemami z kontynencją leczy się wyłącznie na własną rękę albo próbuje ignorować problem. „Tylko 45 proc. kobiet, u których epizody nietrzymania moczu zdarzały się przynajmniej raz w tygodniu, próbowało szukać pomocy lekarskiej”. Gdy do tego dodamy restrykcyjne ograniczenia w refundacji środków absorpcyjnych, okazuje się, że te osoby są pozostawiane bez jakiejkolwiek pomocy – alarmuje prof. Tomasz Rechberger, kierownik II Katedry i Kliniki Ginekologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Nietrzymania moczu często towarzyszy tzw. pęcherzowi nadreaktywnemu (OAB). Choroba objawia się nagle pojawiającą się i trudną do opanowania potrzebą oddania moczu, a także częstym oddawaniem moczu, w dzień i w nocy. Przyczyna schorzenia najczęściej pozostaje nieznana.

Droga przez mękę

Światowa medycyna świetnie radzi sobie już z tym problemem. Dla pacjentów w większości krajów Unii Europejskiej dostępne są skuteczne metody farmakologiczne i chirurgiczne. Niestety inaczej jest w Polsce. Tomasz Michałek reprezentujący Stowarzyszenie Osób z NTM UroConti za granicą zauważa, że w naszym kraju ograniczenie do refundacji środków absorpcyjnych (pieluch, pieluchomajtek itp.), leków stosowanych w leczeniu pęcherza nadreaktywnego oraz zabiegów leczących to schorzenie powoduje, że powrót do normalnego funkcjonowania dla pacjenta z tym problemem to droga przez mękę, która w dodatku niekoniecznie kończy się powodzeniem.

Jednym z poważnych ograniczeń w dostępie do leczenia jest wymóg Ministerstwa Zdrowia, by leki na OAB były refundowane wyłącznie osobom, które wcześniej przejdą badanie urodynamiczne. To bolesne, upokarzające, a co najważniejsze zbędne testy. Aby je przeprowadzić, należy się rozebrać od pasa w dół. Następnie lekarz przez cewkę moczową wprowadza do pęcherza dwie plastikowe rurki (cewniki). Podaje przez nie sól fizjologiczną, która wypełnia pęcherz. Potem pacjent chodzi po gabinecie, podskakuje, robi przysiady. Lekarz w tym czasie sprawdza, kiedy dojdzie do skurczów pęcherza.

U 10 proc. pacjentów badanie powoduje infekcję układu moczowego. Co ciekawe, Polska jest jedynym krajem na świecie, który ma taki wymóg. Najbardziej tajemnicze jest to, kto zdecydował, że takie badanie jest potrzebne. Stowarzyszenie UroConti próbowało to ustalić, ale do autorstwa wymogu nie przyznali się ani Ministerstwo Zdrowia, ani producenci leków, ani autorytety medyczne, ani Agencja Oceny Technologii Medycznych. Resort przenosi odpowiedzialność na producentów leków, więc pacjenci wielokrotnie zwracali się do nich o zajęcie stanowiska. Ci odpowiadali, że nie wnioskowali o wpisanie badania do przepisów, więc dlaczego mieliby wnioskować o jego usunięcie.

– Absurd trwał – mówi Tomasz Michałek. – Ministerstwo z uporem godnym lepszej sprawy twierdziło, że bez wniosku producentów o zmianę przepisów nic nie może zrobić. Pacjenci wystąpili więc do nich po raz kolejny. Dostali już pierwsze sygnały, że firmy, choć nie mają sobie nic do zarzucenia, to jednak złożą kolejny wniosek.

Nowoczesne leczenie

Pozostaje więc mieć nadzieję, że zniknie wtedy jedyna podawana przez resort przeszkoda, a polski pacjent będzie miał wreszcie dostęp do nowoczesnego leczenia, zwłaszcza że w kolejce czekają również zaopiniowane pozytywnie przez AOTMiT zastrzyki z toksyny botulinowej,zabiegi neuromodulacji krzyżowej oraz lek stosowany w II linii leczenia OAB – mirabegron.

– Cały czas nierozwiązany jest też problem kryterium chorobowego decydującego o refundacji środków absorpcyjnych. Tylko w Polsce trzeba udokumentować dwie choroby, aby zakwalifikować się do refundacji pieluch.

Kuriozalne w tej sprawie jest to, że w Polsce koszty utraty produktywności spowodowanej problemami z kontynencją wciąż rosną (jest to związane m.in. ze starzeniem się naszego społeczeństwa), w 2014 r. wyniosły 1,9 mld zł. Koszty absencji chorobowej z powodu nietrzymania moczu były w 2014 r. o 8 proc. wyższe niż rok wcześniej. A dobrze leczone osoby z OAB czy NTM mogłyby z powodzeniem pracować, zamiast korzystać z rent i zwolnień lekarskich.

Na razie jednak chorzy wciąż mogą liczyć przede wszystkim na siebie. Ponieważ wielu z nich nie stać na wykupienie pełnopłatnych leków (w wielu przypadkach te dostępne w Polsce są w dodatku nieskuteczne), chorzy opracowują mapy pobliskich toalet publicznych i unikają bliskich kontaktów z innymi. To z kolei wywołuje problemy psychiczne (nerwice, depresje) wymagające leczenia u kolejnego specjalisty.