Wykorzystanie seksualne dzieci. Czy można je przed tym uchronić?

Wykorzystanie seksualne dzieci. Czy można je przed tym uchronić?

Dodano: 

Te dwa przykłady są wzięte z życia i wiem, że ta dziewczynka nie powiedziała swoim rodzicom ani słowa o tym, co ją spotkało. Często dzieje się tak, że dzieci – ofiary nadużycia – nie mówią o tym, co się zdarzyło, swoim najbliższym?

Proszę sobie wyobrazić, że jeśli chodzi o wykorzystywanie seksualne, to do sądu trafia około jednego procenta tego rodzaju przestępstw. Bardzo niewiele osób decyduje się o kierowaniu tego typu zdarzeń na drogę prawną. Skala tego zjawiska jest w związku z tym większa, niż możemy to sobie wyobrazić czytając doniesienia prasowe czy informacje z badań. Zresztą, o wykorzystywaniu seksualnym mówi się otwarcie dopiero od lat 70. ub. wieku. A przecież historia nadużyć seksualnych liczy tyle lat, co ludzkość! Ofiarom nie jest łatwo o tym mówić, ujawniać, a kwestia udowodnienia winy jest bardzo złożona i obciążająca emocjonalnie również osoby, które doświadczyły nadużycia.

Chciałabym jednak wrócić do tej kwestii niemówienia przez dziecko swoim rodzicom o tym, co je spotkało. Od czego to zależy, dlaczego nie mówią?

Zależy to przede wszystkim od jakości relacji między rodzicami a dzieckiem, czy dziecko czuje, że jeśli ujawni prawdę, to reakcja rodziców będzie wspierająca je, czy wprost przeciwnie. Czasem dziecko czuje, że nie ma sensu nic mówić bo i tak reakcji nie będzie. Często niestety intuicja ta okazuje się słuszna. Wiele relacji pacjentów wskazuje na to, że w przypadkach nadużyć seksualnych duża jest tendencja wśród dorosłych, aby winę za nie przypisywać dzieciom. A dziecko nigdy nie jest winne takiej sytuacji.

Okolicznością skłaniającą do milczenia jest też czasem fakt, że na przykład dziecko w jakiś sposób, z jakichkolwiek powodów pragnęło bliskiej relacji z tym dorosłym, który je wykorzystał. Na przykład jeśli miało chłodnych, niedostępnych rodziców, a kontakt ze sprawcą był bliski, był ciepły, był połączony z jakimś elementem przyjemności. To rozpaczliwa sytuacja dziecka, gdy jedyna dostępna mu bliskość jest uzależniona od tego, że dziecko zgadza się na nadużycie. Co ważne, w takich sytuacjach dzieci czują się współwinne temu, co się stało.

Mam między innymi takie doświadczenie z pracy z osobami, które doświadczyły nadużycia seksualnego, że często komplikującą okolicznością w kwestii ujawniania tych nadużyć jest fakt, że samo nadużycie miało aspekt przyjemny, że ofiara w jakiejś części odczuwała pewien rodzaj zaspokojenia (choćby na przykład w kwestii otrzymywania uwagi), a może nawet tego pragnęła, nawet jeśli w sposób nieuświadomiony.

Ujawnienie faktu nadużycia ma wówczas z perspektywy tak odczuwającego dziecka rangę „przyznania się do winy”, czegoś w rodzaju „współudziału”, a sprawcy często zręcznie wykorzystują tę okoliczność by „zamydlać” odpowiedzialność i sprawstwo. W przeżyciu dziecka pojawia się poczucie winy, które jest przyczyną pomieszania.

Poza tym jest dużo jeszcze innych czynników, na przykład wstyd, obawa przed reakcją otoczenia, obawa przed piętnem ofiary, pewnego rodzaju nieprzewidywalność skutków ujawnienia.

Co się dzieje później, kiedy to dziecko, które znajdowało się w sytuacji nadużycia – niechciany dotyk, niechciane słowa, dorasta? Czy tego te sytuacje niesie później w swoim życiu?

Wprowadziłabym rozróżnienie na sytuacje, kiedy sprawcą jest osoba obca i kiedy sprawcą jest osoba bliska dziecku. To bowiem radykalna różnica. Jeśli sprawcami są rodzice, to ujawnianie nadużyć najczęściej łączy się ze zrujnowaniem świata, w którym dziecko dotychczas żyło.

Tak się dzieje na przykład w razie ujawnienia kazirodztwa. Pociąga to cały szereg wydarzeń: ojciec jest aresztowany, matka musi się jakoś opowiedzieć w tej sprawie, a często nie jest na to przygotowana, często jest zależna finansowo czy emocjonalnie od sprawcy. Dziecko jest wówczas obarczane winą i odpowiedzialnością za zrujnowanie tego rodzinnego układu, który przecież funkcjonował.

Sytuacja, gdy sprawcą jest osoba bliska, jest najtrudniejsza dla dziecka także dlatego, że jeśli mamy do czynienia z kazirodztwem, to zanim zostaje ono ujawnione, zazwyczaj wcześniej cały system rodzinny mu sprzyja. Matka w jakiś sposób wspiera kazirodztwo, odwracając wzrok, lekceważąc symptomy, nie dowierzając. Rodzeństwo jest też w jakiś sposób wspierane w milczeniu czy też „niewidzeniu”. Ujmując to krótko: cały system rodzinny jest zaangażowany w podtrzymywanie tej patologicznej sytuacji, a dziecko nie ma nikogo, do kogo mogłoby się zwrócić, kto byłby szansą na ratunek.

Z badań Fundacji „Dajemy Dzieciom Siłę” sprzed kilku lat wynika, że ponad 1/3 uczniów szkół gimnazjalnych sądziła, że nie znalazłaby nikogo, do kogo mogłaby się zwrócić w sytuacji wymuszenia kontaktów seksualnych przez – uwaga – znajomą osobę dorosłą.

Jeśli takie są wyniki tych badań, to bardzo źle to świadczy o kondycji naszych rodzin. Jeśli sprawca jest obcy, to jest to o tyle łatwiejsza sprawa, że ujawnienie nadużycia nie rujnuje całego systemu rodzinnego. Rodzina jest wówczas formą „wspierającego zaplecza”, które jest dla dziecka źródłem siły i odwagi potrzebnych w procesie ujawnienia.

Niestety, niewielu nastolatków czuje, że w rodzinie znalazłoby oparcie i nie zawsze dotyczy to patologii rodziny, bo sam wiek adolescencji predystynuje młodych ludzi do poluzowania więzi z rodzicami. Powinno to jednak nas skłonić do refleksji, i wyostrzyć naszą czujność na to, na ile dzieci odbierają nas jako wspierających je, godnych zaufania. Myślę, że rodzic może w mniejszym stopniu martwić się o swoje dziecko, jeśli wie, że ono mu powie, gdy w jego życiu wydarzy się coś trudnego. Pytaniem jest natomiast, czy rodzic w ogóle zadaje sobie to pytanie ?

Pani pracuje z osobami, które doświadczyły różnego rodzaju traum. Da się znaleźć wspólny mianownik rodzin, z których pochodzą osoby z doświadczeniem seksualnej traumy?

Zazwyczaj wówczas wyłania się katastrofalny obraz ich rodzin. Jeśli dochodzi do nadużyć w rodzinie, wskazuje to nie tylko na poważne zaburzenia impulsów seksualnych u sprawców, ale także na poważnie zaburzenia relacji wewnątrz systemu rodzinnego.

Okazuje się, że w gronie rodzin kazirodczych większość matek nie widzi lub nie chce widzieć nadużyć. Te matki, które dostrzegają nadużycie i reagują, to – jak z moich obserwacji wynika – mniejszość. Zawsze tym pacjentom mówię, że mogą docenić to, że przynajmniej tyle zdrowia ma ta matka, że miała tę wrażliwość i w tych okolicznościach obudziła się, oraz opowiedziała po stronie dziecka.

Warto natomiast podkreślić, że zjawisko nadużyć seksualnych występuje nie tylko w sferach i rodzinach zaliczanych do tzw. „patologii społecznej”. Zasadniczo, żadna ze sfer społecznych nie jest wolna od ryzyka.

Jeśli zaś chodzi o wykorzystywanie seksualne dzieci, to najbardziej przerażająca wiedza to fakt, że w obecnych czasach nie istnieje dolna granica wykorzystania seksualnego dziecka. Trudno o tym nawet myśleć.