Zatory u dzieci. Pediatra: Nie było ich przed pandemią

Zatory u dzieci. Pediatra: Nie było ich przed pandemią

Dodano: 

Jak zaznaczył, w przypadku PIMS parametry zapalne bywają znacznie wyższe niż w posocznicy.

Zapytany, jak wiele dzieci trafiło dotychczas z objawami pocovidowego zespołu zapalnego na kierowany przez niego oddział wskazał, że nie była to duża liczba, kilkanaście osób, ale "w pełnym zakresie wiekowym" – od niemowląt do 17-latka. Około połowa miała objawy choroby Kawasaki. Wszyscy pacjenci mieli zaburzenia wydolności krążenia w różnym stopniu (część dzieci trafiała na oddział intensywnej terapii) i wysokie parametry zapalne.

Wskazał też, że oprócz PIMS w pandemii pojawiły się także inne niepokojące objawy u dzieci.

"Pojawiają się też zaburzenia, np. zatory, czyli zawał mózgu, których wcześniej, przed pandemią prawie nie widywało się u dzieci. W tym roku było pięcioro dzieci z zatorem mózgu, który skutkuje zaburzeniami świadomości, niedowładem. To także wtórne zaburzenie wywołane uszkodzeniem naczyń" – wskazał lekarz.

Zaznaczył, że chodzi o dzieci, które nie miały wcześniej objawów covidowych. "Są to wprawdzie zaburzenia, które trudno jednoznacznie przypisać COVID-19, bo jest ich znacznie mniej niż PIMS, ale takie sytuacje też się zdarzają" – zastrzegł dr Gonerko.

Wyjaśnił, że są to podobne objawy do tych, które występują u dorosłych w przypadku zakrzepicy, będącej także powikłaniem covidowym. U dzieci występuje ból głowy, zaburzenia świadomości, czasem utrata przytomności i niedowłady.

"Na szczęście w większości przypadków zmiany ustępują stosunkowo szybko, choć zależy to oczywiście od tego, jak duży był zator. Przy dużym zatorze i niedokrwieniu mózgu dojdzie do uszkodzenia fragmentu mózgu" – zaznaczył pediatra. Dodał, że są wątpliwości co do leczenia u dzieci, ponieważ trudno określić, jaka jest przyczyna takich zaburzeń.

Czy szczepienia są wskazane?

Lekarz wskazał też, że choć jest coraz mniej pacjentów z PIMS i choroba obecnie wydaje się wygasać, zdecydowanie zaleca szczepienie nawet młodszych dzieci, kiedy będzie to możliwe. Chodzi przede wszystkim o względy epidemiologiczne, mimo że dzieci są mniej zagrożone cięższym przebiegiem choroby.

"Dość oczywiste wydaje się natomiast, że w sytuacji, w której istnieje zagrożenie ciężkimi zespołami pocovidowymi, uszkodzeniami naczyń, nie ma wątpliwości, że należy się szczepić" – podkreślił dr Gonerko. Wskazał, że szczepienia nie mają żadnych poważnych, negatywnych następstw, a zysk z nich – także dla dzieci – jest duży.

"Nie bardzo wyobrażam sobie rodzica, który przyjedzie z dzieckiem z zespołem pocovidowym i powie nie zaszczepiłem go, bo myślałem, że to może niepotrzebne, bo PIMS występuje tak rzadko. Kiedy dziecko wygląda na umierające, nie ma wątpliwości, ale wtedy jest za późno" – podsumował lekarz.

Czytaj też:
Nowe ogniska koronawirusa wciąż są możliwe wśród tej grupy osób
Czytaj też:
Dzieci, które jedzą więcej wysoko przetworzonej żywności, szybciej przybierają na wadze

Źródło: Nauka w Polsce PAP / Autorka: Elżbieta Bielecka