Choć endometrioza znana jest od ponad 200 lat, wciąż wiąże się z nią wiele tajemnic. Nie ma żadnych statystyk dotyczących dokładnej liczby kobiet chorych na endometriozę w naszym kraju. Jednak na podstawie światowej statystyki podawanej przez Zespół Ekspertów Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego mówi się o tym, że w Polsce cierpi na nią co dziesiąta kobieta w wieku rozrodczym – łącznie około 2 milionów Polek.
Jest to choroba hormonalno-immunologiczna. Zamiennie nazywana jest gruczolistością. Istotą endometriozy jest występowanie czynnej błony śluzowej macicy poza jej prawidłową lokalizacją, czyli poza jamą macicy. Guzy najczęściej powstają w jajnikach, na otrzewnej miednicy mniejszej czy w ścianie jelita grubego. Komórki endometrium mogą zagnieździć się nawet w oku czy mózgu, powodując stan zapalny. Mimo iż choroba jest znana od wielu lat, do dziś ciężko jest określić jej jedną, konkretną przyczynę.
Endometrioza powoduje szerokie spektrum dolegliwości, głównie bólowych o różnej lokalizacji, choć czasami przebiega ona bezobjawowo. Między innymi z tego powodu diagnostyka endometriozy jest trudna – czas diagnozy pacjentek na całym świecie wynosi od 7 do 12 lat.
Ponad 8 lat cierpienia
33-letnia Magda Biłas z Wrocławia, znana jako @EndoMagda
Przez endometriozę uciekła mi połowa młodzieńczego życia. Cierpiałam przez 8 lat, przez ponad 20 dni w miesiącu. Ból uniemożliwiał mi bycie sobą. Jako nastolatka odnosiłam duże sukcesy w koszykówce. Musiałam przerwać treningi, ponieważ bóle brzucha były nie do wytrzymania. Z tego samego powodu ograniczałam spotkania z rówieśnikami – w końcu przestali pytać, czy wyjdę z nimi do klubu, czy do kina. Gdy miałam miesiączkę, mama wypisywała mi zwolnienia z lekcji, ale z czasem i przed nią zaczęłam się wstydzić. Endokobiety wiedzą, że w pewnym momencie nawet najbliżsi przestają być wyrozumiali. Miałam wrażenie, że inni widzieli we mnie symulantkę. Nigdy nie mogłam założyć białych ubrań– ryzyko plamień było zbyt duże.
Przez 8 lat odwiedziłam 10 specjalistów. Mimo że zwijałam się z bólu, lekarze nie byli w stanie powiedzieć, co mi dolega. – I co powiedział lekarz? – pytał mnie po każdej wizycie u ginekologa mój ówczesny chłopak, obecnie mąż. Odpowiadałam: „Nie wiadomo, co mi jest”.