Najmniej wiary w wojnę z terrorem, którą prezydent George Bush junior wypowiedział osi zła, mają ci, którzy wzięli w niej udział. Kilka dni temu weterani wojen w Iraku i Afganistanie poprowadzili antywojenne demonstracje podczas szczytu NATO w Chicago. Ubrani w mundury jeden po drugim zrywali z piersi medale za honor, bohaterstwo oraz obronę ojczyzny przed terrorem i rzucali je pod nogi natowskim liderom. Symbolicznie, bo od konferencyjnych sal, gdzie odbywały się obrady, dzielił ich ponad kilometr zamkniętej strefy bezpieczeństwa i kordon policji. Ordery lądowały na asfalcie, tuż za wysokim płotem. Ich krótkie loty śledziło wprawdzie kilka kamer, ale w największych amerykańskich mediach protest prawie nie został zauważony. Pochłonięta kryzysem Ameryka nie chce słuchać, że dla wielu jej żołnierzy prawdziwy bój rozpoczął się dopiero po powrocie z frontu. Toczą go w samotności, a jego końca nie ogłosi żaden szczyt. Codziennie w tej walce ginie 18 ludzi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.