Wybory prezydenckie. „RP”: Listonosze mówią „nie” głosowaniu korespondencyjnemu

Wybory prezydenckie. „RP”: Listonosze mówią „nie” głosowaniu korespondencyjnemu

Dodano: 
Skrzynki pocztowe (zdjęcie ilustracyjne)
Skrzynki pocztowe (zdjęcie ilustracyjne)Źródło:Wikimedia Commons / CC BY-SA 3.0 / Traumrune
Sejm ma się zająć projektem ustawy Prawa i Sprawiedliwości, który ma umożliwić na przeprowadzenie wyborów w całości korespondencyjnie. Jak informuje „Rzeczpospolita”, takiemu rozwiązaniu sprzeciwiają się listonosze, którzy staliby się jednym z najważniejszych filarów głosowania.

Według najnowszego rozwiązania proponowanego przez Prawo i Sprawiedliwość, ze względu na epidemię miałyby się odbyć w całości korespondencyjni. Za dostarczenie pakietów do głosowania z komisji wyborczych do ok. 30 milionów obywateli uprawnionych do głosowania, a potem ich odbiór ma odpowiadać Poczta Polska.

Wobec pomysły tak szybkiego wprowadzenia głosowania korespondencyjnego sceptycznie wypowiadają się pocztowi związkowcy. Według Bogumiła Nowickiego, przewodniczącego NSZZ Solidarność Poczty Polskiej bardzo istotne jest, ile czasu listonosze będą mieli na dostarczenie pakietów do głosowania. „Rzeczpospolita” przypomina jak do tej pory wyglądało głosowanie korespondencyjne, które dotyczyło wyłącznie niepełnosprawnych. Taki wyborca sam zgłaszał chęć głosowania na odległość na 15 dni przed terminem wyborów. Pakiet wraz z kartą do głosowania otrzymywał do siedmiu dni przed datą wyborów.

„Zakładając, że otrzymamy trzy dni na zakreślenie kandydata, poczta będzie musiała się sprężać, by odebrać karty na czas, do 10 maja. Spółka ma w sumie 30 tysięcy listonoszy i kurierów, więc teoretycznie ma potencjał osobowy, by zmierzyć się z takim wyzwaniem. W praktyce – w związku z pandemią – gros pracowników jest na zwolnieniach i urlopach” – czytamy w dzienniku.

Według informacji „Rzeczpospolitej”, Poczta Polska ma obecnie do dyspozycji ok. 15 tys. listonoszy. Innym problemem są pieniądze, które byłyby potrzebne m.in. na zakup niezbędnych środków ochrony dla pracowników. Ci z kolei, jak podaje dziennik, mówią o absurdalnej decyzji polityków i nie ukrywają, że boją się o swoje zdrowie.

Sławomir Redmer, szef związku OPZZ Pracowników Poczty Polskiej mówi, że ryzyko zakażenia koronawirusem przy dostarczaniu i odbiorze kart jest ogromne. „Nie chodzi nawet o samych listonoszy, ale mieszkańców, którzy mogą się obawiać kontaktu z doręczycielem. To ryzyko roznoszenia koronawirusa i ryzyko potencjalnie agresywnych zachowań wobec pracowników poczty” – przestrzega.

Jego zdaniem problemem może być też to, że listonosze mają swoje poglądy polityczne i niektórzy nie będą chcieli uczestniczyć w organizacji korespondencyjnego głosowania. – Jednym słowem, nie wierzę, że te wybory odbędą się 10 maja – podkreśla Redmer.

Bogumił Nowicki uważa, że przeprowadzenie głosowania korespondencyjnego, bez potężnego dofinansowania PP przez państwo i inwestycji w pracowników, jest dziś nierealne. – Od półtora roku walczymy o podwyżki. Bezskutecznie. To nie zachęca do wykonywania niebezpiecznych zdań – mówi „Rzeczpospolitej” przewodniczący pocztowej Solidarności. – Ale Poczta, jako operator narodowy, jest wyznaczona do tego, by w sytuacjach kryzysowych podejmować działania szczególne. I jest jedyną organizacją, która ma potencjał, by przeprowadzeniu wyborów w formie korespondencyjnej podołać – dodaje.

Sprawę dla „Rzeczpospolitej skomentował też Artur Olejniczak z Wyższej Szkoły Logistyki w Poznaniu. „Listonosz powinien zbierać podpisy na liście potwierdzającej odbiór, co oznacza, że musi otrzymać kombinezon, by nie zarażać i samemu nie zostać zarażonym. Czy będzie miał takie wyposażenie? Pozostawienie kart do głosowania w skrzynce nie da gwarancji skutecznego dostarczenia. Pytanie też, jak później pocztowcy mieliby odebrać te karty” – twierdzi ekspert. – Technicznie Poczta jest w stanie to zadanie udźwignąć, ale sobie tego nie wyobrażam – dodaje.

Czytaj też:
Porozumienie zagłosuje przeciwko głosowaniu korespondencyjnemu w najbliższych wyborach