Pandemia koronawirusa jeszcze się nie skończyła, choć w wielu krajach, także w Polsce, luzowane są obostrzenia. Niebawem zniknie nakaz zakrywania nosa i ust na ulicach, jednak nie powinniśmy zbyt entuzjastycznie podchodzić do tej zmiany. Dlaczego? Eksperci z innych krajów podkreślają, że bezobjawowi nosiciele są winni rozprzestrzenianiu się wirusa.
Pierwsze słowo o tym ryzyku zakażenia pochodziło na początku kwietnia od dyrektora Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC), dr Roberta Redfielda, w wywiadzie dla filii WABE z National Public Radio.
„Jedną z [części] informacji, które potwierdziliśmy teraz, jest to, że znaczna liczba zarażonych osób faktycznie pozostaje bezobjawowa. Może to być nawet 25 procent”, powiedział Redfield.
Kilka dni później naukowcy z Islandii poinformowali, że 50 procent nowych przypadków koronawirusa, u których wynik testu był pozytywny, nie miało żadnych objawów. Testy zostały przeprowadzone przez deCODE, spółkę zależną amerykańskiej firmy biotechnologicznej Amgen.
W innym raporcie CDC stwierdziło, że badacze w Singapurze zidentyfikowali siedem skupisk przypadków, w których transmisja przedobjawowa jest najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem występowania przypadków wtórnych.
Aż 80 procent osób z COVID-19 nie jest świadomych, że ma wirusa
Wreszcie, dwa badania opublikowane pod koniec maja wykazały, że wysoki odsetek osób z COVID-19 może być bezobjawowy.
W jednym badaniu naukowcy zgłosili, że 104 ze 128 osób (81 procent) na statku wycieczkowym, u których test na koronawirusa był pozytywny, były bezobjawowe.
Noszenie maski, nawet jeśli dobrze się czujesz i nie masz żadnych niepokojących objawów, nadal jest dobrym pomysłem.
Czytaj też:
NA ŻYWO: Koronawirus w Polsce i na świecie. Najnowsze informacje z 29 maja