Ponad 80 proc. Polaków uważa, że otyłość to efekt zaniedbania, lenistwa i problem kosmetyczny. Tylko kilkanaście procent wie, że to choroba.
– Średnio aż 5 lat osoba chorująca na otyłość przychodzi do lekarza, leczy powikłania otyłości, i dopiero po tych latach słyszy to bardzo ważne zdanie: „Choruje pan/pani na otyłość, na bardzo poważną chorobę, z tendencjami do nawrotów, bez tendencji do samowyleczenia, ale proszę się nie martwić, zajmiemy się nią”. Albo: „Nie potrafię leczyć tej choroby, ale wyślę panią/pana do ośrodka, w którym to leczenie będzie kompleksowe” – mówi prof. Paweł Bogdański, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości.
„Choroba otyłościowa” to w Polsce epidemia. Już w 2016 r. 68 proc. mężczyzn i 53 proc. kobiet miało nadmierną masę ciała, a 25 proc. mężczyzn i 23 proc. kobiet – otyłość. To już ok. 8 mln dorosłych Polaków. Pandemia jeszcze tę sytuację pogorszyła, gdyż średnio każdemu z nas „przybyło” kilka kilogramów. Najwięcej osobom, które już wcześniej miały nadmierną masę ciała.
– Prawdziwy dramat to dzieci: Polska jest na 5. miejscu na świecie, mamy czarną koszulkę lidera w Europie pod względem częstości występowania nadwagi i otyłości. A jeśli nastolatek ma otyłość, to ryzyko że będzie na nią chorował w życiu dorosłym wzrasta 18-krotnie. W alarmującym tempie będzie więc przybywało nam dorosłych z otyłością – podkreśla prof. Bogdański.
Otyłość to choroba, która może powodować ok. 200 powikłań.
– Nie znam żadnej innej choroby o takiej liczbie potencjalnych powikłań. To m.in. cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, miażdżyca, choroba niedokrwienna serca. Z powodu otyłości rośnie ryzyko zawałów serca, udaru mózgu, bezdechu sennego, marskości wątroby, przewlekłej niewydolności nerek, u kobiet problemów z zajściem w ciążę. Onkolodzy biją na alarm: otyłość to kancerogen, ogromna większość nowotworów będzie wynikała z otyłości – zaznacza prof. Bogdański.
Leczenie otyłości. Nie wystarczy mniej jeść i więcej się ruszać
W przypadku chorych nie wystarczy „mniej jeść, zmienić dietę i zacząć więcej się ruszać” – jak to często słyszą od lekarzy osoby chorujące na otyłość.
– To są działania prewencyjne, które trzeba upowszechniać, jednak wielu pacjentom nie wystarczą. Potrzebne jest kompleksowe leczenie otyłości – mówi prof. Paweł Bogdański.
– Dane naukowe pokazują, że skuteczność leczenia niefarmakologicznego to zaledwie 3-6 proc. Jeśli osoba ważąca 100 kg straci 3-6 kg, nie będzie to miało dużego znaczenia – potwierdza prof. Lucyna Ostrowska, kierownik Zakładu Dietetyki i Żywienia Klinicznego UM w Białymstoku, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości.
Podstawa to jednak zdiagnozowanie choroby – pomocny w tym jest wskaźnik BMI (Body Mass Index). 20-25 BMI to norma, 25-30 BMI nadwaga, 30-35 BMI to otyłość pierwszego stopnia, a 35-40 BMI otyłość drugiego stopnia. Eksperci chcieliby, by pomiar wagi i wzrostu był wykonywany przy każdej wizycie lekarskiej, a na każdym skierowaniu pojawił się BMI pacjenta – to znacznie przyspieszyłoby diagnostykę.
Czytaj też:
Otyłość: choroba z 200 powikłaniami. Konieczne leczenie, nie odchudzanie
Trzeba też rozpoznać przyczynę choroby; dlatego osobą z otyłością powinni zajmować się lekarze.
– Przyczyną choroby otyłościowej nie jest tylko to, że pacjent „je za dużo i za mało się rusza”. Na czynniki środowiskowe mogą mieć wpływ czynniki genetyczne, epigenetyczne, ale też metaboliczne, hormonalne, problemy z trzustką, które być może trzeba leczyć. Dlatego najpierw konieczna jest diagnoza – dodaje prof. Ostrowska.
Jeśli tego typu chorób nie ma, można podjąć próbę leczenia niefarmakologicznego: zwiększyć aktywność fizyczną, przyjrzeć się diecie. Gdy nie przynosi to efektu, konieczne jest wdrożenie leczenia farmakologicznego.
– Jeżeli jednak przychodzi do mnie osoba, która mówi, że już wiele razy próbowała różnych diet i nie przyniosło to korzyści, bo zawsze pojawiał się efekt jo-jo, który tak naprawdę jest nawrotem tej ciężkiej choroby, to właściwie od razu jest wskazane leczenie farmakologiczne – podkreśla prof. Ostrowska.
Medyczne wskazanie do podjęcia leczenia farmakologicznego to BMI > 30 lub BMI > 27 oraz czynniki ryzyka chorób towarzyszących lub już istniejące choroby towarzyszące.
Leki dobiera się indywidualnie do pacjentów.
– Są obecnie trzy leki, które możemy proponować w leczeniu otyłości, jeden z nich jest zarejestrowany już od 12. roku życia. Leki muszą być przyjmowane przez wiele miesięcy, a nawet lat, dlatego wiele osób nie stać na ich zakup, dlatego chcielibyśmy, by były refundowane – mówi prof. Ostrowska.
Otyłość. Trudna ścieżka pacjenta
W Polsce nie jest łatwo chorować na otyłość. Brakuje nie tylko diagnozy, ale też specjalistycznych ośrodków, gdzie pacjenci mogliby uzyskać pomoc.
– Odbieram wiele dramatycznych maili, telefonów z prośbą o radę, gdzie można otrzymać pomoc – mówi prof. Bogdański.
– Przez wiele lat nie miałam świadomości, że otyłość jest chorobą. Dziś już to wiem, znam przeciwnika, ale gdybym to wiedziała wcześniej, nie popełniłabym wielu błędów. Nadal jest wiele osób, które nie mają świadomości, że chorują i powinni iść do lekarza. Niestety, od wielu z nich wciąż można tylko usłyszeć: „Zrób coś ze sobą, mniej jedz” – mówi Agnieszka Liszkowska-Chała, ambasadorka kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”.
Choć nigdy nie trzeba było jej namawiać do aktywności fizycznej, bardzo też dbała o to, żeby zdrowo się odżywiać, to od lat choruje o na otyłość.
– Jestem trenerem personalnym, instruktorem nordic walking, jednak w moim przypadku to nie wystarcza. Jestem przykładem, że otyłość nie dotyczy tylko osób, które jedzą za dużo i się nie ruszają – mówi Agnieszka Liszkowska-Chała.
Czytaj też:
Choroba otyłościowa kosztuje Polskę 15 mld rocznie. Opłaca się zapobiegać i leczyć
Radę, żeby jeść mniej i więcej się ruszać, pacjenci słyszą od wielu specjalistów.
– Wychodzą z gabinetu i płaczą. To średniowieczne patrzenie na chorobę otyłościową, które nie ma nic wspólnego z nowoczesnym leczeniem. Patogeneza choroby otyłościowej jest złożona: duża część pacjentów nie jest w stanie tak zredukować masy ciała, by osiągnąć efekt terapeutyczny, choćby nie wiem, co zrobiła – mówi prof. Bogdański.
Koszty społeczne i ekonomiczne otyłości
Otyłość dla osoby chorującej oznacza ryzyko powikłań i skrócenia życia o kilka lat. Dla systemu ochrony zdrowia epidemia otyłości, z jaką mamy do czynienia w Polsce, oznacza ogromne koszty leczenia powikłań (jak choćby cukrzycy typu 2 czy chorób serca), niepełnosprawności, rezygnacji z pracy.
– Raport NFZ z 2019 roku pt. „Cukier, otyłość, konsekwencje” pokazał, z czym się mierzymy. Do 2025 roku będzie o 1,5 mln więcej chorych na otyłość, co będzie nas kosztować najmniej 1 mld dodatkowych kosztów. Otyłość odpowiada za 14 proc. zgonów, co oznacza, że z tego powodu w 2020 roku doszło do 70 tys. zgonów. W raporcie Fundacji Republikańskiej z 2021 r. „Otyłość epidemią XXI wieku” oszacowano koszty bezpośrednie i pośrednie otyłości w Polsce. Koszty bezpośrednie to ok. 5 mld zł rocznie. Koszty pośrednie, związane z nieobecnością w pracy, utraconym podatkiem lub dochodem, obniżeniem jakości życia czy utraconymi latami życia, są szacowane na poziomi ok. 10 mld zł rocznie – mówił dr Jakub Gierczyński, ekspert systemu ochrony zdrowia.
Konieczne kompleksowe programy
Tylko kompleksowe działania w zakresie zapobiegania i leczenia nadwagi oraz otyłości mogą przynieść efekt. Już 13 krajów wprowadziło tzw. opłatę cukrową (zwaną również podatkiem cukrowym), która ma na celu ograniczenie konsumpcji słodkich napojów, ale także budowanie świadomości dotyczącej szkodliwości nadmiernego spożywania cukru. Po to jednak, żeby pojawił się efekt, konieczne są działania na różnych poziomach systemu ochrony zdrowia.
– W Anglii poradnictwo dotyczące nadwagi i otyłości funkcjonuje już na poziomie lekarzy rodzinnych, jest też lecznictwo specjalistyczne oraz opieka szpitalna, jeśli konieczne jest leczenie bariatryczne. Wszystkie kraje, wprowadzając opłatę cukrową, jasno też komunikowały, na co będzie ona przeznaczona – mówi dr Jakub Gierczyński.
W 2021 roku po raz pierwszy obowiązuje w Polsce opłata cukrowa. Przychody z niej wyniosły do końca listopada prawie 1,2 mld zł.
– Te pieniądze w przeważającej ilości trafią do NFZ, jednak zgodnie z prawnymi regulacjami powinny być przeznaczone na konkretne cele, tj. działania o charakterze edukacyjnym i profilaktycznym oraz na świadczenia opieki zdrowotnej związane z utrzymaniem i poprawą stanu zdrowia świadczeniobiorców z chorobami rozwiniętymi na tle niewłaściwych wyborów i zachowań zdrowotnych, w szczególności z nadwagą i otyłością – zaznacza dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.
Po wprowadzeniu opłaty cukrowej sprzedaż napojów słodzonych spadła w Polsce o 20 proc. Z punktu widzenia zdrowia publicznego to pozytywny trend, jednak eksperci podkreślają, że żeby był on trwały, musi być wspierany edukacyjnymi kampaniami społecznymi.
– Konieczne są konkretne działania, by zmienić trwale zachowania konsumenckie Polaków oraz zaopiekować się osobami chorymi na otyłość – zwraca uwagę dr Gałązka-Sobotka.
Czytaj też:
Prof. Wyleżoł: W Polsce lepiej chorować na raka niż na otyłość
KOS-BAR, a co dalej?
Instytut Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, przy współpracy z NFZ, opracował bardzo szczegółowy program kompleksowych działań, jakie należałoby wdrożyć. Z nich w 2021 udało się zrealizować tylko jeden – właśnie rozpoczyna się pilotażowy program KOS-BAR, dla osób z BMI powyżej 35, zakwalifikowanych do leczenia bariatrycznego.
– Zostało wybranych 15 ośrodków, które będą realizować program. Pacjent będzie przez 24 miesiące pod kompleksową opieką, program obejmuje opiekę przedoperacyjną, operację bariatryczną, rehabilitację, monitorowanie efektów leczenia, pracę nad zmianą nawyków. To wyjątkowy program, mamy nadzieję, że efekt będzie widoczny – mówi dr Małgorzata Gałązka-Sobotka.
Eksperci czekają na wprowadzenie podobnie kompleksowego programu KOS-BMI 30 Plus, dla osób z BMI równym lub wyższym niż 30.
– Zgłosiliśmy też propozycje stworzenia poradni leczenia otyłości dla dzieci i młodzieży, podobne poradnie powinny być też stworzone dla dorosłych – mówi dr Gałązka-Sobotka.
– Bardzo czekamy na takie poradnie. Dziś chory na otyłość musi sam finansować swoje leczenie: często prywatne wizyty u lekarza, dietetyka, psychologa, leki. Wiele osób nie podejmuje leczenia, gdyż nie ma na to środków – mówi Agnieszka Liszkowska-Chała.
Eksperci podkreślają, że dziś leczenie otyłości opiera się na entuzjastach, którzy chcą pomóc pacjentom, trzeba jednak budować system. Pacjent powinien móc wejść na stronę NFZ lub Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości i blisko swojego miejsca zamieszkania znaleźć poradnię, w której mógłby uzyskać kompleksową pomoc.
– Leczenie otyłości to najlepsza inwestycja w zdrowie, Amerykanie mówią, że jeden dolar wydany na leczenie otyłości zwraca się 5 dolarami – przekonuje prof. Bogdański.
– Dobrze wykorzystajmy środki z ustawy cukrowej. W 2021 roku dużo się o otyłości mówiło, teraz jednak przejdźmy od deklaracji do działań, budujmy system. Niech 2022 rok to będzie rok działania – podkreśla podczas debaty „Wprost” dr Małgorzata Gałązka-Sobotka.
W debacie „Wprost” „Otyłość: jest 8 milionów powodów, by o niej szczerze rozmawiać” wzięli udział: prof. Paweł Bogdański, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, kierownik Katedry i Zakładu Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych i Dietetyki Klinicznej UM w Poznaniu; dr n. ekon. Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, dr n. med. Jakub Gierczyński, ekspert systemu ochrony zdrowia; Agnieszka Liszkowska-Hała, pacjentka, ambasadorka kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”; prof. Lucyna Ostrowska, prezes Elekt Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, kierownik Zakładu Dietetyki i Żywienia Klinicznego UM w Białymstoku.