„Czarne kokardy i pożegnania. Na onkologii ludzie pojawiają się i znikają”. 22-latka o depresji po chorobie nowotworowej

„Czarne kokardy i pożegnania. Na onkologii ludzie pojawiają się i znikają”. 22-latka o depresji po chorobie nowotworowej

Dodano: 
Kamila Makowska
Kamila Makowska Źródło: archiwum prywatne Kamili Makowskiej
Pokonała białaczkę limfoblastyczną i chłoniaka. Pomyślnie przeszła przeszczep serca. Co jednak się dzieje w życiu młodej dziewczyny gdy głowa nie nadąża za ciałem? O traumie po leczeniu onkologicznym i o lęku związanym z życiem po transplantacji rozmawiamy z 22-letnią Kamilą Makowską z Bydgoszczy, w sieci znaną jako Kamila "Cvijece".

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz, „Wprost”: Ostatnio usłyszałam, że choroby są jak złodzieje. Ciebie też okradły?

Kamila Makowska-Cvijece: Wiele razy. Z życiowych radości, z czasu, z nowo poznanych przyjaciół. Kiedy człowiek leczy się na onkologii lub na oddziale transplantologii, wciąż widzi czarne kokardki i słyszy o pogrzebach osób, które dopiero co poznał. Zaprzyjaźniasz się z kimś, a chwilę potem go tracisz. To nie są pojedyncze przypadki, można liczyć je w dziesiątkach. Trudno mieć do tego dystans. Trauma po leczeniu onkologicznym spowodowała, że wpadłam w depresję. Nawiązując do pytania, depresję również mogłabym nazwać złodziejką.

Jako dziecko miałaś świadomość, że chorujesz na białaczkę?

Pamiętam, że jako cztero- czy pięciolatka często chodziłam z rodzicami do poradni, w której pobierano mi krew. Nie znosiłam tego, zwłaszcza, że kilka godzin trzeba było czekać na wyniki. Ale nie zdawałam sobie sprawy, że coś mi dolegało. Byłam normalną dziewczynką, które skakała na skakance i bawiła się lalkami Barbie. O tym, że jako niemowlę miałam białaczkę limfoblastyczną dowiedziałam się przypadkiem, gdy w wieku 11 lat zdiagnozowano u mnie niewydolność serca. Wtedy rodzice wyznali mi prawdę, mówiąc, że na białaczkę zachorowałam gdy miałam miesiąc.