Agnieszka na początku była dumna z tego, jak o siebie dba. Wszystko zdrowe, ekologiczne, żadnych śmieciowych posiłków. Po jakimś czasie jadła już właściwie tylko to, co sama przygotowała. Oczywiście po dogłębnej analizie etykietek, ważeniu i mierzeniu porcji produktów. Efekt? Zakupy w markecie stały się katorgą. Bezpieczniejsze były sklepy ze zdrową żywnością, ale i tu trzeba było wszystko trzy razy sprawdzić, żeby mieć pewność, że żadna trucizna nie trafi do organizmu. – Potrafiłam wpaść w histerię, gdy ktoś przygotował dla mnie posiłek, bo od razu myślałam: „Co on tam mógł włożyć?!”. Nie chciałam tego jeść. Płakałam. Chore? No tak, chore – mówi Agnieszka. Uświadomiła sobie, że coś z nią jest nie tak, że kompletnie siadła jej psychika.
Jedzenie przejmuje władzę
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.