Anna od pięciu lat bez skutku starała się o dziecko i żadne badania nie były w stanie wyjaśnić przyczyn niepowodzenia. Laparoskopia, czyli operacja zwiadowcza polegająca na wprowadzeniu do macicy sondy zakończonej kamerą, miała dopełnić diagnostyki niepłodności. – Nigdy nie zapomnę miny lekarza, który mnie badał przed operacją. Stwierdził, że komórki endometrialne całkowicie wrosły mi w jelito grube, i zapytał, czy ma je wyciąć, czy będę jeszcze próbować zajść w ciążę – opowiada 30-latka. Po operacji dowiedziała się, że jej jajowody są całe w zrostach, a szansę na potomstwo praktycznie daje jej tylko in vitro, ale trzeba je wykonać niezwłocznie, bo choroba postępuje błyskawicznie. – Rzeczywiście. Niecały rok wcześniej miałam robione HSG, badanie przepływu przez jajowody, i wszystko było w porządku. Myślałam wtedy, że nawet gdybym musiała poddawać się in vitro, mam na to jeszcze trochę czasu – opowiada Anna.
CENA BYCIA KOBIETĄ
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.