Czym są antybiotyki? To substancje chemiczne, które działają bakteriobójczo lub bakteriostatycznie (hamują wzrost bakterii). Pierwszy antybiotyk – penicylinę – odkryto w 1928 r.; w kolejnych latach powstały leki, które stanowią dziś potężny arsenał w walce z ciężkimi i niebezpiecznymi infekcjami bakteryjnymi. Nadużywając antybiotyków, lekkomyślnie go marnujemy. Nie dość, że często stosujemy je jako lek na schorzenia niebakteryjne, na przykład na infekcje wirusowe, to podajemy je w ogromnych ilościach zwierzętom hodowlanym, których mięso później konsumujemy.
Kurczaki na antybiotykach
Już w latach 40. ubiegłego wieku zauważono, że dodanie antybiotyków do paszy kurcząt powoduje ich szybszy wzrost, umożliwiając jednoczesne zmniejszenie dawek pokarmowych. Po odkryciu tego z powodów ekonomicznych zaczęto powszechnie stosować w hodowli drobiu, trzody oraz ryb tzw. antybiotykowe stymulatory wzrostu. Dodawano je do paszy zwierząt. W ten sposób antybiotyki w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat były w ogromnych ilościach wprowadzone do środowiska. Tej praktyki zakazano w Unii Europejskiej dopiero w 2006 r.
Chociaż nie wolno już stosować antybiotykowych stymulatorów wzrostu, antybiotyków nadal nadużywa się w terapii zwierząt hodowlanych. – Zasady stosowania antybiotyków powinny być jasno określone i egzekwowane. Te leki powinny być używane do leczenia lub kontrolowania zaistniałych infekcji bakteryjnych – podkreśla dr Marcin Michalski, główny weterynarz Farmio SA. – Niestety podawanie antybiotyków przybrało formę metafilaktyki, czyli zaczęto podawać je całemu stadu na podstawie stwierdzenia infekcji u pojedynczych sztuk. To tak, jakby w szkole pełnej uczniów zachorowało kilkoro dzieci i ktoś nagle zadecydował, żeby podać antybiotyk całemu personelowi oraz wszystkim uczniom – tłumaczy dr Michalski.
Oporne bakterie
Nieodpowiedzialne działania w lecznictwie weterynaryjnym doprowadziły do sytuacji, w której antybiotyki są coraz mniej skuteczne w leczeniu zarówno ludzi, jak i zwierząt. Na przykład dziś, by wyleczyć infekcję u zwierząt hodowlanych, potrzebne są wielokrotnie większe dawki antybiotyku niż w latach 50. ubiegłego wieku. Co gorsza, bakterie żyjące w organizmach zwierząt hodowlanych i drobiu otrzymujących antybiotyki szybko rozwijają oporność na te substancje. A to dlatego, że dysponują całym arsenałem sposobów ochrony: tworzą mutacje w materiale genetycznym, nabywają geny oporności od innych bakterii, wytwarzają enzymy rozkładające lub dezaktywujące leki. Niektóre drobnoustroje w ogóle nie muszą się zmieniać, bo mają oporność naturalną na pewne antybiotyki. Bakterie mają z nimi kontakt nie tylko w organizmie zwierzęcia, lecz także w środowisku (dostają się tam one z powodu ich nadużywania przez ludzi i przy hodowli zwierząt), gdzie ich stężenie jest zbyt małe, by zaszkodzić bakteriom, ale wystarczające, by mogły one wykształcić oporność na dany lek. W dodatku bakterie oporne na antybiotyki zaczęły się przenosić ze zwierząt na ludzi, co w konsekwencji spowodowało wzrost liczby infekcji trudnych do wyleczenia. Zaczęła również narastać oporność niebezpiecznych dla ludzi bakterii pochodzących m.in. ze świata zwierząt hodowlanych (salmonella, Campylobacter, Enterococcus, E. coli).
– Efekty nadużywania antybiotyków widoczne były już w połowie lat 90. XX w. Ponad 90 proc. gronkowców z gatunku S. aureus wykazywało oporność na penicylinę, a 10-15 proc. szpitalnych szczepów gronkowców wykazywało oporność na wszystkie antybiotyki beta-laktamowe, pojawiły się enterokoki oporne na wankomycynę (VRE), pneumokoki niewrażliwe na penicylinę (PRSP), a także wielooporne pałeczki jelitowe z gatunku Klebsiella, Enterobacter czy niefermentujące pałeczki Pseudomonas i Acinetobacter – wylicza dr med. Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog, prezes fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń.
Skutki trudne do przewidzenia
W organizmie metabolizowanych jest jedynie od 10-90 proc. leków, a pozostała ich część, wciąż w formie aktywnej, trafia do gleby i wód m.in. z odchodami zwierząt. Pozostałości antybiotyków spożywamy wraz z mięsem, ponieważ nie likwidują ich ani zamrażanie, ani obróbka termiczna. − Obecność pozostałości antybiotyków lub innych substancji o podobnym działaniu (chemioterapeutyków) w żywności pochodzenia zwierzęcego musi być ściśle limitowana przez tzw. MRL – Maximum Residue Limits, tj. najwyższe dopuszczalne stężenie pozostałości. Należy jednak pamiętać, że zwierzęta, które są przeznaczone do konsumpcji przez człowieka, mogą być poddawane leczeniu różnymi substancjami jednocześnie. Nierzadko wchodzącymi ściśle w interakcje, w tym działającymi synergistycznie, co może się przełożyć na tzw. sumowanie MRL, pomimo że poszczególne dawki są dużo niższe od ustalonych. Przyjmowanie tego typu związków wraz z pokarmem może na pewną część populacji wpływać negatywnie − ostrzega prof. dr hab. Cezary J. Kowalski z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.
Może to wywoływać niebezpieczne reakcje alergiczne, szczególnie w przypadku antybiotyków z grupy beta-laktamowych (m.in. penicylina). Naukowcy uważają też, że zbyt duża ilość antybiotyków w żywności może mieć związek z procesami powstawania nowotworów czy pojawieniem się niedokrwistości u ludzi. Nadmierne przyjmowanie antybiotyków powoduje również osłabienie naturalnych sił obronnych organizmu człowieka poprzez zaburzanie równowagi mikroflory bakteryjnej układu pokarmowego. Jest to szczególnie niebezpieczne u niemowląt i małych dzieci. – Zaburzenia rozwoju prawidłowej flory jelitowej poprzez niekontrolowane dostarczanie pozostałości antybiotyków w produktach żywnościowych może nieodwracalnie wpłynąć na rozwój dziecka, w tym występowanie w późniejszym okresie przewlekłych chorób zapalnych jelit, zaburzeń metabolicznych, np. cukrzycy, otyłości, a nawet nowotworów – ostrzega dr med. Paweł Grzesiowski. Co więcej, niektóre antybiotyki, m.in. najczęściej wykrywane w produktach zwierzęcych doksycyklina oraz fluorochinolony, nie są dopuszczone do stosowania u niemowląt, dzieci do 12. roku życia oraz u kobiet w ciąży, ponieważ mogą powodować działania niepożądane i zaburzenia rozwoju.
– Ekspozycja kobiet w ciąży i dzieci na antybiotyki i ich pozostałości w żywności jest zjawiskiem wysoce niebezpiecznym, o skutkach trudnych do przewidzenia w odległej perspektywie. Dlatego przeciwdziałanie tym zjawiskom wymusza ograniczenie stosowania antybiotyków w rolnictwie do przypadków niezbędnych i tylko pod kontrolą lekarzy weterynarii, jak również całkowite wycofanie leków przeciwbakteryjnych używanych w hodowli zwierząt i drobiu jako stymulatorów wzrostu – postuluje dr Paweł Grzesiowski.
Hodowla bez antybiotyków
– Alternatywą dla stosowania antybiotyków w hodowli, w tym drobiu, jest dbanie o dobrostan zwierząt oraz wzmacnianie ich naturalnej odporności, dzięki której zwierzęta nie chorują. Proces powinien się zaczynać już na etapie starannego doboru zdrowych i silnych kurcząt. Z kolei fermy, w których będą hodowane, najlepiej, by były położone z dala od dużych miast, w naturalnie zielonych rejonach. Proces hodowli bez antybiotyków jest bardziej czasochłonny, jednak jako lekarz weterynarz uważam, że warto poświęcić więcej czasu i pracy, aby umożliwić klientom wybór zdrowszej żywności – podkreśla dr Marcin Michalski.
Ważna jest też świadomość samych konsumentów. Powinniśmy wiedzieć, że mamy prawo do informacji na temat hodowli, z której pochodzi kupowane przez nas mięso. Część firm z własnej inicjatywy umieszcza już na opakowaniach informacje o braku antybiotyków w mięsie. Warto byłoby jednak wprowadzić powszechny obowiązek informowania o braku antybiotyków lub ich zawartości w mięsie. Ułatwiłoby to konsumentom podejmowanie bardziej świadomych decyzji w zakresie zdrowego żywienia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.