Skąd ta rakofobia?
Przede wszystkim stąd, że zachorowalność i umieralność na raka jest w naszym kraju faktycznie bardzo wysoka. Cierpienia związane z procesem leczenia, wyniszczenie organizmu bywają przerażające. Ponadto w przypadku wystąpienia choroby nowotworowej zmiana stylu życia już nic nie pomoże, jak to dzieje się np. w przypadku chorób układu krążenia czy cukrzycy. W tym sensie nie mamy już wpływu na rozwój choroby, chociaż oczywiście możemy dzięki temu złagodzić jej objawy.
Lęk przed rakiem jest zjawiskiem społeczno-kulturowym, dlatego chociaż medycyna niesamowicie się rozwinęła w ostatnim czasie, chociaż obecnie leczenie raka jest o wiele mniej inwazyjne, to wciąż rak jest dla większości z nas synonimem śmierci i nieludzkiego cierpienia.
Można te obserwacje jakoś wykorzystać w promocji zdrowia?
W wielu badaniach potwierdzono, że nasze przekonania pośrednio mają wpływ na zachorowalność i umieralność – stąd postulat, aby to zagadnienie brać pod uwagę, konstruując i wdrażając programy antynowotworowe, ale także dotyczące innych chorób przewlekłych – np. chorób układu krążenia czy cukrzycy. Konieczne jest także podejmowanie interwencji społecznych na rzecz przeciwdziałania rakofobii. Działań tego typu jest wciąż za mało.
Na szczęście mniej się już straszy rakiem – rzadziej spotykamy się z hasłami w stylu: „Pal papierosy, to dostaniesz zasiłek pogrzebowy”, ale wciąż próbuje się przekonywać społeczeństwo do zmiany stylu życia, wzbudzając lęk.
Przykładowo, w krajach Europy zachodniej już wiele lat temu zrezygnowano z umieszczania na paczkach papierosów etykiet ze zdjęciami ukazującymi skutki choroby nowotworowej. Udowodniono, że straszenie tylko wzmaga lęk, a ludzie oswajają te nieprzyjemne obrazy, np. wkładając „straszące rakiem” paczki papierosów w kolorowe pudełeczka, nie odnosząc tego negatywnego przekazu do siebie. Z całą pewnością kampanie i programy oparte na budowaniu negatywnych emocji nie są skutecznym narzędziem zmiany zachowań zdrowotnych.