– Mamy stabilizację piątej fali epidemii, ale wciąż jest ok. 40 tys. zachorowań dziennie, ponad 200 zgonów w ciągu doby, blisko 20 tys. zajętych łóżek covidowych, więc trudno mówić o poprawie sytuacji. Nie widzę przesłanek do znoszenia obostrzeń czyli niefarmakologicznych metod walki z pandemią – uważa dr Grzesiowski.
Czytaj też:
Żona Borysa Budki: Nie wykluczam, że mój mąż był podsłuchiwany
Na pytanie, dlaczego Polska miałaby nie planować zniesienia restrykcji, skoro inne kraje europejskie, jak np. Dania, takie decyzje podejmują, odparł:
Wolę, by nie przekładać sytuacji z innych krajów na warunki polskie, bo my jesteśmy trzy-cztery tygodnie za nimi – więc trudno dziś realizować ich strategię.
W opinii eksperta, powinniśmy też pozostać przy noszeniu maseczek: – W zamkniętych, pełnych nieszczepionych ludzi pomieszczeniach, wcale nie powinniśmy z nich rezygnować. To totalny błąd. Mówienie, że maski nie będą niebawem obowiązkowe a jedynie zalecane, jest całkowicie nietrafione.
Nieporozumieniem – zdaniem dr. Grzesiowskiego – jest też zdejmowanie kwarantanny po kontakcie z chorym, „bo przecież tylko w ten sposób redukujemy transmisję wirusa na wczesnych etapach choroby”. – Można myśleć o rezygnacji z kwarantanny wobec osób w pełni zaszczepionych, u których test wyjdzie ujemny. Tylko wtedy to ma sens – uważa ekspert.
Czytaj też:
Jackowski dla „Wprost” o swojej politycznej przyszłości. „Zaproszeń na kawę mam bardzo wiele”
Dr Paweł Grzesiowski sądzi, że „władze nie są w stanie nakładać na czas kwarantanny, bo jest wielu chorych, wszyscy pogubili się też w meandrach przepisów zmienianych co kilka tygodni, stąd zapewne te nagłe deklaracje Adama Niedzielskiego”:
Konferencja ministrów zdrowia i edukacji wyglądała, tak jakby panowie wrócili z wycieczki na inną planetę, gdzie nie ma już pandemii. To oburzające, zważywszy na to, co mówią lekarze POZ.
Dopytywany, co konkretnie słyszy od lekarzy, wyznał: – Przyjmują po 100 osób dziennie, bo tyle, o czym słyszę codziennie, przypada na jednego lekarza. Natężenie zachorowań jest ogromne. Po drugie, lekarze i pielęgniarki też chorują, więc nie dość, że jest wielu pacjentów to brakuje personelu, który ma leczyć chorych na COVID-19.
Ekspert podkreśla, że jeśli myślimy, że wirus zniknie, jesteśmy w błędzie, ponieważ on już „przeskakuje” na zwierzęta.
– Z nowojorskich badań wynika, że sekwencje genetyczne wydobywane ze ścieków są zupełnie inne niż ludzi. To znaczy, że wirus już żyje wśród innych gatunków ssaków, być może szczury czy psy są nosicielami. Niewykluczone, że wirus w kolejnych odsłonach będzie „przeskakiwał” ze zwierząt na człowieka. Wiele razy nacinaliśmy się na to, że ktoś ogłaszał koniec pandemii, a powstawał kolejny mutant – wyjaśnia.
I dodaje: – Elementarna wiedza z genetyki molekularnej mówi wprost: wirusy RNA mutują cały czas, jak wirus grypy. A więc jednym ze scenariuszy jest to, że wirus może wejść w wersję, która będzie na tyle łagodna dla ludzi – tych zaszczepionych i ozdrowieńców – że nie będzie zabijać i tylko część osób będzie narażona na ciężki przebieg choroby. Reasumując, koronawirus może zostać z nami jako choroba sezonowa. Być może co kilka miesięcy albo lat będzie wywoływał fale niebezpiecznych zakażeń.
Czytaj cały wywiad z dr. Pawłem Grzesiowskim:
Czytaj też:
Dr Grzesiowski o błędzie w sprawie szczepień. „To nasza wspólna porażka. Myliliśmy się”
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.