Zaskakujący wpływ szczepień przeciw COVID-19 na pacjentów z dializami

Zaskakujący wpływ szczepień przeciw COVID-19 na pacjentów z dializami

Dodano: 

PAP: Późno się zgłaszają do lekarza albo choroba wykrywana jest przypadkowo?

Prof. R.G.: Tak, dlatego chorych ze schorzeniami nerek trzeba poszukiwać aktywnie. I z tym jest kłopot. COVID-19 wywołuje wiele dolegliwości, znacznie bardziej dokuczliwych, często zatem nie zwraca się należytej uwagi na to, że u chorego mogą występować również kłopoty z nerkami. Ostre uszkodzenie nerek u pacjenta leczonego w szpitalu, szczególnie to wymagające dializoterapii, zwykle kończy się niepomyślnie.

PAP: Pacjenci się zgłaszają głównie z zaawansowaną już niewydolnością nerek?

Prof. R.G.: W tym właśnie problem, że oni na ogół sami się nie zgłaszają. W aż połowie przypadków w chwili wykrycia choroby nerek jest ona już tak zaawansowana, że pacjenci od razu wymagają dializoterapii. A jest to duża grupa, aż trzech tysiące osób rocznie, wymagająca leczenia sztuczną nerką. To pacjenci, którzy nigdy wcześniej nie wiedzieli o swojej chorobie nerek.

PAP: A ile osób choruje z powodu schorzeń nerek?

Prof. R.G.: W poradniach nefrologicznych zarejestrowanych jest 400 tys. pacjentów, ale wiemy, że tych chorych jest co najmniej dwa razy więcej, tylko połowa z nich jest pod opieką. Co więcej, do poradni tych najczęściej są kierowani pacjenci w ostatnim roku przed rozpoczęciem leczenia nerkozastępczego. Czyli tacy, których w zasadzie trzeba już tylko przygotowywać do sztucznej nerki, a nie leczyć ich nerki. A zadaniem nefrologii jest leczenie własnej nerki pacjenta, by nigdy nie doszło do schyłkowej, zaawansowanej niewydolności nerek. Niestety 90-95 proc. osób z chorobą nerek nie wie o swoim schorzeniu. A wszystkich tych chorych jest u nas bardzo dużo, oceniamy, że jest to grupa aż 4 680 000 osób. To nie tylko nasza specyfika, podobnie jest w innych krajach.

PAP: Czy pacjenci po COVID-19, jak również lekarze rodzinni, bardziej zatem powinni zwracać uwagę na stan nerek? Wykonać choćby rutynową analizę moczu?

Prof. R.G.: Absolutnie tak. Nerki to narząd, który często ulega uszkodzeniu, nie daje jednak żadnych tego oznak, dlatego tak potrzebne jest badanie ogólne moczu. Ten „materiał” jest łatwy do pobrania, samo badanie nie jest drogie, a może zapobiec nawet znacznemu skróceniu życia.

PAP: To znaczy?

Prof. R.G.: Choroba nerek skraca oczekiwaną długość życia niezależnie od płci i wieku aż o 30 proc. Łatwo sobie policzyć: jeśli teoretycznie mamy przed sobą jeszcze 30 lat życia, to z powodu niewydolności nerek będziemy żyć o 10 lat krócej. Jeśli natomiast przegapimy ten etap, w którym nefrolodzy coś jeszcze mogą pomóc, to oczekiwana długość życia skróci się aż o 80 proc. Jest zatem o co walczyć. Bo nierzadko walczymy o połowę oczekiwanej długości życia. Pamiętajmy, choroba trwa 20-30 lat, nie bagatelizujmy jej zatem.

PAP: Badanie moczu nie jest już rutynowo wykonywane, np. w ramach medycyny pracy?

Prof. R.G.: Badanie moczu w ramach medycyny pracy zostało zlikwidowane. A w szpitalu przestało to być badanie rutynowe. Niestety. Moim zdaniem należałoby to przywrócić. A póki tego nie ma, przy każdej okazji powtarzam: zrób badanie moczu!

PAP: Wiele osób przeszło COVID-19 bezobjawowo, sądzą pewnie, że są zdrowi i odporni na infekcje oraz choroby.

Prof. R.G.: Wszyscy powinniśmy się zbadać, bez względu na to czy wiemy o swoim zakażeniu wirusem SARS-CoV-2 czy nie. Jeśli ktoś był w szpitalu z powodu COVID-19, to miał wykonane badanie moczu. Ale warto to sprawdzić jakiś czas po opuszczeniu szpitala.

PAP: Po pandemii będziemy musieli więcej osób dializować?

Prof. R.G.: Tak może być, jeśli nie zmienimy organizacji opieki zdrowotnej.

PAP: Dializoterapia to kosztowna metoda?

Prof. R.G.: Roczna dializoterapia jednego pacjenta kosztuje 60-70 tys. zł, zależy jaką metodą jest ona wykonywana. To ponad 1,2 mld zł rocznie w przypadku 20 tys. pacjentów. Dużo?

PAP: Bardzo dużo. Jak długo pacjenci mogą przeżyć na dializach?

Prof. R.G.: To zależy przede wszystkim od wieku i ogólnego stanu zdrowia. Mam pacjentów, którzy najpierw byli dializowani, potem wykonano u nich przeszczep nerek, a potem znowu musieli być dializowani. W tym czasie zdążyli założyć rodziny, i wychować dzieci, doczekali się wnuków i cały czas pracują. Żyją właściwie normalnie. Schyłkowa niewydolność nerek nie jest zatem końcem świata, dzięki dializoterapii można żyć. Chodzi jednak przede wszystkim o to, żeby chronić własne nerki. Pamiętajmy, że czterdziestolatek walczy o przynajmniej 20 lat życia. W tym czasie wnuki można posłać na studia.

Czytaj też:
Kto zajmie się dystrybucją leku na COVID–19 w Polsce? Lekarze uważają, że to obowiązek aptek

Źródło: Nauka w Polsce PAP / Autor: Zbigniew Wojtasiński (PAP)