Wszyscy chcielibyśmy, żeby dziecko było mądre, zdolne, ale przede wszystkim szczęśliwe. Jak wzmacniać od najmłodszych lat jego psychikę? Czy jest na to recepta?
Nie ma jednej prostej recepty, którą wystarczy punkt po punkcie realizować. Nie wszystko też od nas zależy. Pamiętajmy, że depresja jest uwarunkowana wieloma czynnikami, nie tylko społecznymi, ale też biologicznymi. Na pewno warto od najmłodszych lat uczyć dziecko różnych umiejętności społecznych, które są konieczne do normalnego funkcjonowania.
Często za to, że dziecko gorzej sobie radzi w grupie, ma depresję, rodzic wini siebie, że coś zrobił źle…
Są rodziny, w których nikt się dziećmi nie przejmował, były pozostawione same sobie, a nie doświadczają depresji, lęków. Są też rodzice, którzy naprawdę dużo czasu poświęcają dzieciom, bardzo o nie dbają, i to bardzo dobrze, ale niestety nie daje to gwarancji, że depresja u nich nie wystąpi.
Poza tym niewiele jest rodzin idealnych. Zawsze może zdarzyć się sytuacja, w której dziecko nie dostanie czegoś, co w danej sytuacji było mu potrzebne. Nie można jednak upraszczać, że to zaniedbania ze strony rodziców odpowiadają za depresję. Są tylko jednym z czynników mogących się do niej przyczynić. Gdy jednak tego typu czynniki zaczynają się nagromadzać i kumulować, to bywa, że stosunkowo niewinne wydarzenie – np. to, że koleżanka krzywo spojrzy, albo pójdzie z kimś innym do kina – może stać się czynnikiem wyzwalającym kryzys psychiczny. Ale to wydarzenie nie jest jedyną przyczyną depresji.
Trzeba pamiętać, że na układ nerwowy dziecka ma wpływ nie tylko rodzina i otoczenie, ale też np. sen, a z czynników negatywnych – toksyczne oddziaływania z zewnątrz. A kto dziś oddycha czystym powietrzem, pije niezanieczyszczoną wodę czy je wyłącznie żywność bez konserwantów?
Jak rodzic może wspomóc psychikę dziecka? Czym ją „karmić”? Jak mądrze wspierać?
Myślę, że bardzo ważne jest to, żeby na co dzień spędzać czas z dzieckiem, być z nim. Na przykład razem przygotowywać posiłek, sprzątać, nakrywać stół. Oczywiście, bez dziecka (zwłaszcza małego) zrobi się to zdecydowanie szybciej, z kolei starsza młodzież woli rozmowę na czacie z kolegą, jednak korzyści z takiego współdziałania w rodzinie są ogromne.
Bardzo ważne jest też, żeby nie pozwolić by rodziną zawładnęły media. Mam tu na myśli zarówno bezmyślne, wielogodzinne wpatrywanie się w telewizor, jak i śledzenie bez przerwy mediów społecznościowych i Internetu. Warto wprowadzić pewne reguły, np. od godziny 20.30 nie używamy w domu jakichkolwiek ekranów – telewizora, laptopa, telefonu. Wyjątkiem może być wybrany film, niech to jednak będzie wyjątek, a nie codzienna reguła. Może lepiej zagrać wspólnie w grę planszową albo poczytać razem książkę? To jest ważne nie tylko dla dobrych relacji rodzinnych, ale też np. dla prawidłowego snu. Emitowane przez ekrany światło sprawia, że znacznie zmniejsza się produkcja w organizmie substancji, które odpowiadają za sen. To tak, jakby ktoś nas cały czas trącał i mówił: „Hej, kolego, do boju, działamy, nie śpimy, przecież jest białe światło, czyli jest dzień”. Sen jest niezwykle ważny dla zdrowia dziecka, także dla jego psychiki.
Najważniejsze jest jednak to, żeby po prostu mieć dla dziecka czas. I też nie o to chodzi, żeby bez przerwy mu towarzyszyć. Ale znajdźmy każdego dnia chociaż pół godziny czy 45 minut tylko dla dziecka. Niech to będzie czas poświęcony wyłącznie jemu.
Profilaktyką wielu problemów może być tak po prostu: pół godziny dziennie tylko dla dziecka?
Tak, jednak niech to będzie czas, kiedy poświęcamy mu całą naszą uwagę.
Bardzo często lubimy chwalić się w mediach społecznościowych dzieckiem – tym, że wygrało konkurs, najładniej powiedziało wiersz, świetnie pływa, jeździ na nartach, gra w szachy, ma świadectwo z paskiem…
A czy dziecko na pewno jest z tego chwalenia się nim w mediach społecznościowych zadowolone? Czy je o to zapytaliśmy? Ono przecież nie jest naszą własnością, tak jak np. buty… Niestety, chęć zdobycia lajków w mediach jest jedną z ważnych przyczyn takiego nierozsądnego postępowania.
Następna ważna dziś kwestia to zajęcia dodatkowe, w których biorą udział dzieci. Dzieciństwo to dobry okres, żeby zetknęły się z różnymi dziedzinami nauki, sztuki, aktywności. Wielu rodziców uważa jednak, że konieczna jest konsekwencja i jeśli np. dziecko chodzi na zajęcia z szachów, to musi to robić przez cały semestr. A przecież ono może odkryć, że wcale nie lubi szachów. Dajmy mu prawo wyboru, szansę popełniania błędów i podejmowania decyzji, nawet niewłaściwych. Niech ma prawo do wycofania się i wybrania czegoś innego, co może bardziej mu odpowiadać. I nie doprowadzajmy do tego, żeby już w połowie września miało osiem różnych zajęć dodatkowych, na które będzie jeździć od poniedziałku do niedzieli.
Pamiętajmy, że dziecko potrzebuje czasu, by wywiązać się z obowiązków szkolnych, które już same w sobie są często dużym obciążeniem. Gdy zsumujemy godziny, które spędza w szkole i te, kiedy później odrabia lekcje, to zobaczymy, jak ciężko pracuje. Jeśli jeszcze dołożymy mu zajęcia pozaszkolne, to możemy spowodować, że będzie przemęczone, niewyspane, w permanentnym stresie. Nie jestem oczywiście przeciwna zajęciom pozalekcyjnym, jednak wszystko trzeba robić z umiarem i uwzględnianiem cech danego dziecka. Musi ono mieć czas na zwykły odpoczynek, na zabawę.
A błędy? Jakie najczęściej popełniamy?
Na pewno błędem jest nadopiekuńczość, chronienie przed wszystkimi niepowodzeniami, kłopotami. Zdarza się, że nawet w piaskownicy rodzic interweniuje, gdy jego dziecku wiaderko zabiera bardziej przedsiębiorczy trzylatek. Jeśli będziemy interweniować, to nie damy szansy dziecku zareagować i próbować sobie poradzić samemu. Nie dziwmy się potem, że mamy dziewięciolatka, który nie radzi sobie z żadnym niepowodzeniem, nie wie, jak współdziałać w grupie, nie potrafi przeżywać klęsk. A czy zadbaliśmy o to, żeby się tego wcześniej nauczył?
Trudno jest być tak mądrym rodzicem, który wszystko wyważy, zawsze wie, jak postąpić.
Oczywiście, zresztą, przecież każdy z nas popełnia błędy. Jeśli jednak rodzic mnie pyta, do czego może dopuścić, a przed czym musi dziecko chronić, to mówię, że na pewno trzeba bronić dziecko przed byciem ofiarą, przed prześladowaniem ze strony grupy. Każdy rodzic powinien swoje dziecko bronić i robić wszystko, by taką traumatyczną sytuację przerwać. Ale nie oznacza to, że powinniśmy interweniować w każdej kłótni, w każdym nieporozumieniu. A zdarza się, że rodzic, którego córka pokłóci się z koleżanką biegnie do jej mamy i żąda by powiedziała swojej córce, żeby nie robiła przykrości jej dziecku.
Wrócę jeszcze do sukcesów, bo każdy rodzic podświadomie chciałby, żeby jego dziecko było tym pozytywnie wyróżniającym się. Takie nadmierne oczekiwania mogą spowodować, że dziecko zaczyna myśleć o sobie źle?
Będzie miało o sobie złe mniemanie, jeśli wpojono mu lub na co dzień doświadcza tego, że sukces jest warunkiem aprobaty i akceptacji ze strony rodziców. Ale tak nie wolno wychowywać dzieci. Przecież zdecydowana większość osób – dzieci też – jest po prostu przeciętna. Część faktycznie jest bardzo zdolna, ale są też tacy, którym trudno o jakikolwiek sukces. Ale zastanówmy się, czy to oznacza, że one faktycznie nie odnoszą sukcesów? Jeśli dziecko w pierwszym dyktandzie zrobi 20 błędów, a w drugim 10, to czy nie jest to sukces? Porównujmy osiągniecia dzieci z tym, co było wcześniej, a nie z innymi. Rozumiem, że jeśli moja koleżanka lub brat ma córkę w tym samym wieku, i ona otrzymuje dyplom za dyplomem, a moja nie, to może mnie to strasznie boleć. Jednak to jest mój problem, a nie dziecka. To ja muszę to w sobie przepracować, a nie nagle stawiać przed dzieckiem nadmierne wymagania.
Wiemy, że nie powinniśmy porównywać dzieci między sobą, jednak nieświadomie to robimy.
Tak, to zrozumiałe. Także dlatego, że my przecież nie wiemy, jakie powinno być dziecko w określonym wieku. Nikt nas tego nie uczył. A powinno się tego uczyć, już w szkole. Przecież gdy mamy kilka czy kilkanaście lat, to najbardziej interesuje nas kim i jacy jesteśmy. Chcielibyśmy jak najwięcej dowiadywać się o sobie, o rówieśnikach, o sposobach dobrego porozumiewania się. Potem taka wiedza jest przydatna dla nas jako rodziców. Już w szkole powinniśmy się tego uczyć. Warto czytać na temat rozwoju dziecka, jego psychiki, a jeśli mamy wątpliwości – porozmawiać z psychologiem.
Dr Aleksandra Piotrowska jest doktorem psychologii, konsultantem dla rodziców i nauczycieli, wiele lat pracowała na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Współdziała jako społeczny doradca z Rzecznikiem Praw Dziecka (w latach 2008-2018) i Komitetem Ochrony Praw Dziecka.
Materiał powstał we współpracy z Ministerstwem Zdrowia