Agata Jankowska, „Wprost” Dramat home office: ten irytujący facet siedzący przy biurku obok, to twój życiowy partner. Tak internet za pomocą memów śmieje się z tego, co nas czeka w domowej izolacji.
Michał Pozdał: To bardzo prawdziwy dowcip. I prawdopodobny scenariusz. W najbliższym czasie przymusowej izolacji będziemy się irytować, wciekać, wkurzać na wszystko, i na siebie wzajemnie. Bycie tak blisko partnera, na dodatek przez nie wiadomo jak długi czas, dla wielu związków będzie wielkim wyzwaniem. Zwłaszcza dla tych, które jeszcze chwilę temu całą energię wkładały w to, żeby się dyskretnie mijać w drzwiach wejściowych.
Czyli czasy rodzinnej sielanki to fikcja ?
Śmiać mi się chcę, gdy widzę na Instagramie zdjęcia celebrytów w objęciach wspierającej rodziny przy kominku. To całkowicie odrealniona wizja, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością wielu osób. Przed nami czas wielkiej próby. Wiele osób zostanie postawionych pod ścianą, i zmuszonych do konfrontacji samemu ze sobą. Trudno będzie uciec od prawdy. Single zmierzą się ze swoją samotnością i dla niektórych będzie to bolesne doświadczenie. Pary będą skonfrontowane z realnością swoich relacji. Jeśli w związku od dawna były problemy, które partnerzy tuszowali, to najprawdopodobniej teraz będą zmuszeni się z nimi zmierzyć.
Może przynajmniej przestaniemy się zdradzać?
Gdyby tak to działało, w latach 80. nie mielibyśmy pandemii AIDS i HIV. W kryzysowych sytuacjach ludzie są pobudzeni, sfrustrowani, podejmują ryzykowne zachowania seksualne. Paradoksalnie nie sadzę nawet, żeby zmalała liczba mężczyzn korzystających z płatnych usług seksualnych, choć przecież wydawałoby się, że w czasach pandemii to skrajna nieodpowiedzialność.
Czyli nie będzie korona wirusowego baby boomu? Za dziewięć miesięcy nie zaleje nas wyż demograficzny?
Wielu spodziewa się powtórki scenariusza ze stanu wojennego, ale rzeczywistość uległa dużej transformacji. Wtedy nie było antykoncepcji, internetowej pornografii, fitnessu on line ani netflixa. Poza tym godzina policyjna była wieczorem – w dzień życie toczyło się normalnie. Fakt, że dwoje ludzi zamknie się razem w jednym mieszkaniu, nie wystarczy, żeby rzucili się na siebie w ogniu pożądania. Zwłaszcza, że czeka nas czas wyciągniętych dresów i spranych leginsów. Trudno jest być seksownym, gdy siedzi się non stop w domu. I żeby było jasne – jestem daleki od dawania rad, żeby ludzi się stroili, robili makijaż, i w sukniach wieczorowych oraz garniturach siadali do kolacji. Sam myślę, że to głupie i sztuczne. Ale nawet, jeśli seks się zdarzy, bo w wielu związkach na pewno tak będzie, wcale nie musi być z tego dzieci. Ludzie są podszyci strachem, sytuacja jest kryzysowa, jutro nie jest pewne. Choćby z tych powodów ludzie będą stosować antykoncepcję.
Może przynajmniej będzie z tego trochę więcej seksu? Przecież dotychczas nie mieliśmy czasu na miłość, teraz w końcu go mamy.
Z mojego doświadczenia z pracy klinicznej wynika, że brak czasu na seks jest objawem problemów w związku, a nie ich przyczyną. Nawet najbardziej zapracowane pary, jeśli mają fajną relację, zawsze znajdą chwilę na namiętność - rzadziej, krócej, w przelocie, ale utrzymują życie seksualne. Brak czasu to dla wielu par dobra wymówka i pewna korzyść wtórna, bo nie muszą się konfrontować z realnym problemem. Podobnie działa wykręt, że nie uprawiamy seksu, bo dzieci są w domu.
Dzieci w domu to oddzielny temat. Powszechna presja każe zbliżyć się do swojego dziecka, a większość rodziców ma ochotę je związać, zakneblować i zamknąć na balkonie.
Znowu otuchy dodają nam celebryci, którzy na co dzień zatrudniają sztab ludzi do wychowania potomstwa, ale dziś pieją nad tym, jak bardzo ważny jest czas spędzony z dzieckiem. Wydaje im się, że jak raz z córką zagrają w szachy, a z synem w kalambury, to są królami rodzicielstwa. A realność jest taka, że dla bardzo wielu rodziców czas z dzieckiem spędzony w pomieszczeniu zamkniętym jest koszmarnie trudny bo dla nich w ogóle trudno jest być rodzicem. Ja tego nie oceniam. Dlatego myślę, że dla zachowania psychicznego balansu, zamiast zmuszać się do wspólnej aktywności z dzieckiem, lepiej zachęcić je do zabawy, w której zajmie się same sobą. A rola rodzica ograniczy się do zachwytów „Och, jak pięknie! Rysuj dalej”. Myślę oczywiście o skrajnych przypadkach, kiedy rodzic naprawdę nie odnajduje się w swojej roli. Poza tym nawet ci najbardziej zaangażowani muszą czasami odpocząć.
Sprytne.
Żeby przetrwać, musimy się dostosować. O naszym zdrowiu psychicznym świadczy właśnie umiejętność adaptacji do nowych warunków. Po fazie szoku powinniśmy skupić się na tym, aby urządzić sobie czas i życie na nowo, według dostępnych narzędzi. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie – na co mam wpływ, a na co nie, i nie spalać się nad tym drugim. Jednym przyjdzie to łatwiej, innym trudniej. Ale nie oszukujmy się – banały o piciu herbatki pod kocykiem z nosem w książce, którą zawsze chcieliśmy przeczytać, tylko nigdy nie było na to czasu, to myślenie życzeniowe. Po wszystkim na palcach jednej ręki policzę znajomych, dla których izolacja była czasem rozwoju i relaksu.
Przedstawiasz katastroficzną wizję przyszłości.
Bo to, co zaczynamy czuć siedząc zamknięci w domach bardziej przypomina żal żałobny niż radość z narodzin. Wchodzimy w fazę straty. Zaczynamy realnie odczuwać stratę możliwości, przyzwyczajeń, relacji, pieniędzy, wolności. To będzie miało wpływ na naszą przyszłość – nie zarabiamy, więc tracimy pieniądze, nie chodzimy na siłownie, więc tracimy muskulaturę, nie pijemy wina z przyjaciółmi, więc tracimy towarzyskie relacje. A my w ostatnich dekadach przyzwyczailiśmy do permanentnego zysku. Wprawdzie całe życie to pasmo utrat, ale my łatwo nauczyliśmy się im zaprzeczać choćby poprzez konsumpcję, przyjemności, podróże, seks albo przeżywanie życia serialowych bohaterów. Obecna sytuacja stawia nas w pozycji tu i teraz, i trochę się nie da uciec od poczucia straty. Po prostu będziemy musieli przejść przez tę żałobę.
Łatwo jest straszyć. Powiedz lepiej, co zrobić, żeby w trudnej sytuacji zachować komfort?
Komfortowo nie będzie – pogódźmy się z tym. Pozwólmy sobie na opłakanie strat, na chwilę słabości. Nie musimy wciąż liczyć zysków, nie stawiajmy więc sobie nierealnych do osiągnięcia celów. Warto zadbać o własną przestrzeń i moment tylko dla siebie. Nawet, jeśli oznacza to założenie słuchawek i oglądanie filmików w telefonie.
Wtedy partner może się obrazić.
Warto z nim o tym porozmawiać. Oprócz tego, że powinniśmy zadbać o siebie, warto wspierać najbliższych. Próbować zrozumieć ich potrzeby. W końcu jesteśmy w tej sytuacji razem. Na całym świecie ludzie mierzą się z tymi samymi problemami.
To pocieszające. A więc kto ma największe szansę wyjść z obecnej sytuacji obronną ręką?
Wszyscy, którzy się zaadoptują do nowej sytuacji i nie będą się spodziewali zbyt wiele. Trochę żartem a trochę na poważnie myślę, że łatwiej będzie właścicielom psów, kotów i innych zwierząt. Zwierzęta mają w nosie korona wirusa, nasze lęki i humory. Mają swoje potrzeby, a my musimy im sprostać. A więc pies da nam poczucie stabilizacji i poczucie obowiązku. Zamiast biadolić nad tym, jak potwornie znosimy przymusową izolację, po prostu wyjdziemy z psem na spacer.
Oczywiście zachowując bezpieczną odległość od innych spacerowiczów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.