90-latka z Seattle przeszła 5 kilometrów w 25-centymetrowym śniegu, by się zaszczepić

90-latka z Seattle przeszła 5 kilometrów w 25-centymetrowym śniegu, by się zaszczepić

Dodano: 
Szczepienie, zdjęcie ilustracyjne
Szczepienie, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / BaLL LunLa
Fran Goldman spędziła tygodnie nad tabletem i rozmawiając przez telefon z lokalną przychodnią, by zapisać się na szczepienie jak najbliżej domu. Nie do końca się jej to udało.

90-latka umówiła się w końcu na szczepienie w walentynki, w niedzielę. Gdy zobaczyła rano przez okno, jak dużo jest śniegu, zdała sobie sprawę, że do wyboru ma tylko dwie opcje: zmienić datę szczepienia albo urządzić sobie mimowolny trekking. Wybrała to drugie. I jak zdradziła w wywiadzie dla „The Washington Post”, nie żałuje niczego.

To nie spacer był prawdziwym wyzwaniem

Jak zaznacza córka Fran, Ruth Goldman, to nie spacer stanowił dla jej matki największe wyzwanie, a umówienie się na szczepienie. Kobieta rozpoczęła swoją długą drogę do rejestracji na szczepienia już w styczniu, gdy stan Washington ogłosił, że kwalifikuje się do niego każda osoba powyżej 70. roku życia. Każdego ranka o 7:30 Goldman zaczęła więc dzwonić na specjalną infolinię, natomiast popołudniami przeglądała 10 stron z różnymi informacjami na temat ewentualnych wolnych miejsc na szczepienia. Czasem spędzała godziny na wypełnianiu arkuszy kwalifikacyjnych tylko po to, by dowiedzieć się, że nie ma już miejsc. W końcu cały jej dzień przebiegał następująco: próba zapisania się na szczepienia, spacer, obiad, próba zapisania się na szczepienia. Aż w końcu w piątek 12 lutego okazało się, że w Seattle Children's Hospital są jeszcze wolne miejsca. Fran nie mogła uwierzyć własnym oczom.

Udało się zapisać, przyszła burza śnieżna

Niestety, na dzień przed planowanym terminem szczepienia Seattle nawiedziła burza śnieżna. Niektóre punkty odwoływały wizyty, ale Fran działała dalej. Choć jej córka chciała odwołać szczepienie, Fran ją przed tym powstrzymała – zawsze była i nadal jest wysportowana, a bardzo zależało jej na tym, by w końcu otrzymać szczepionkę. Kobieta uzbroiła się więc w śniegowce, kijki do trekkingu, kilka warstw ubrania i ruszyła do przychodni. Dotarcie na miejsce zajęło jej około godziny, spóźniła się kilka minut. Jednak około 9:15 otrzymała pierwszą dawkę szczepionki Pfizer.

Fran przyznaje, że i tak nie ma najgorzej. Mimo zaawansowanego wieku biegle sobie radzi z poruszaniem po internecie, nie stanowi dla niej problemu dzwonienie do placówek medycznych. A i tak zapisanie się na szczepienie zajęło jej ponad miesiąc i zszargało nerwy. Kobieta ma otrzymać drugą dawkę na początku marca. Ma nadzieję, że tym razem uda jej się dojechać samochodem.

twitterCzytaj też:
Przeciążona infolinia? Podpowiadamy, jak zarejestrować się na szczepienie