Szokujące metody na leczenie raka. Ekspertka: Obawiam się, że najciekawsze fake newsy wciąż przede mną

Szokujące metody na leczenie raka. Ekspertka: Obawiam się, że najciekawsze fake newsy wciąż przede mną

Dodano: 
Dr Paula Dobosz, genetyk
Dr Paula Dobosz, genetyk
Człowiek może być okazem zdrowia, a jednocześnie nosić w sobie komórki nowotworowe, które tylko czekają na słabszy moment, aby się uaktywnić. O tym, dlaczego tak się dzieje, rozmawiamy z dr Paulą Dobosz, genetyk specjalizującą się w medycynie genomowej, a zwłaszcza genetyce nowotworów, autorką książki „Fakty i mity genetyki nowotworów”.

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz, Wprost: Jakie największe fake newsy na temat nowotworów Pani słyszała?

Dr Paula Dobosz: Obawiam się, że te najciekawsze mogą być wciąż przede mną. Niezmiennie szokują mnie pomysły na „domowe metody pozbywania się raka”. Takie jak wcieranie soczewicy, strukturyzowana woda pamiętająca grzechy przodków, seanse hipnotyczne często połączone ze stosowaniem indiańskich środków odurzających, czy nawet picie rozpuszczalników lub stosowanie głodówek.

Gdyby takie rzeczy działały, nie znam lekarza, który nie wprowadziłby danej metody leczenia do swojej kliniki, aby tylko pomóc swoim pacjentom.

Wiele razy była Pani krytykowana za swoją fascynację nowotworami. Prawie wszyscy się ich boją, ponieważ są przerażające i nieobliczalne. Dlaczego Panią tak bardzo pochłonęły?

Z uwagi na ich szalony poziom skomplikowania, a więc i ogrom pracy, jaką wciąż musimy wykonać, żeby je zrozumieć i poznać, a w efekcie – skutecznie leczyć. Lubię wiedzieć, jakie mechanizmy stoją za pewnymi zjawiskami, na przykład: dlaczego samochód jedzie i dlaczego nasiona kiełkują akurat w danym miesiącu? Interesuje mnie również, dlaczego ludzie postępują w taki, a nie inny sposób.

W przypadku nowotworów białych plam na mapie naszej wiedzy jest wciąż bardzo wiele i to jest ogromnie pociągające naukowo.

Czasem coś nas pociąga, a jednocześnie się tego boimy. Pani czuje respekt przed nowotworami?

Nie boję się zachorowania, chociaż staram się żyć na tyle zdrowo, na ile to tylko możliwe, aby zminimalizować ryzyko nowotworów. Od strony medycznej i naukowej na pewno czuję przed nimi respekt.

Wrócę do Pani skojarzeń z motoryzacją. Na czym polega różnica pomiędzy mutacjami „drivers” i „passengers”?

Naukowcy próbowali posegregować mutacje nowotworowe, a analogie motoryzacyjne okazały się w tym pomocne. Najważniejsze mutacje określone zostały jako „kierowcy” [drivers – przyp. red.], bo to one działają bezpośrednio na procesy biologiczne zachodzące w komórce, na jej zdolność wzrostu i podziału. To przeciwko nim powinny zmierzać terapie. Natomiast pozostałe mutacje to „pasażerowie” [passengesr – przyp. red.], można je zidentyfikować, czasami pomagają w zrozumieniu powstania i ewolucji nowotworu, ale nie odegrają specjalnej roli w dalszym rozwoju nowotworu.

Brutalna prawda jest taka, że znaczenie mutacji obecnych w ponad 99 procentach genomu pozostaje dla nas zagadką. Mamy nad czym pracować.