Życie z rakiem i po raku: strach, wstyd, niemoc, pustka. Psychoonkolog: Pacjenci zakładają maski

Życie z rakiem i po raku: strach, wstyd, niemoc, pustka. Psychoonkolog: Pacjenci zakładają maski

Dodano: 
Psychoonkolog Adrianna Sobol
Psychoonkolog Adrianna Sobol 
Życie z nowotworem to ciągłe zarządzanie strachem. Rak nie mija, nawet wtedy, gdy uda się go pokonać. Pacjent słyszy, że ma wrócić do normalności, ale nie wie, co to znaczy. Nie potrafi wcisnąć guziczka i żyć, jakby nic się nie wydarzyło. O depresji osób, które wygrały z rakiem, rozmawiamy z psychoonkologiem Adrianną Sobol.

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz, „Wprost”: Depresja wśród osób, które przeszły chorobę nowotworową, to temat tabu. Pacjenci podkreślają, że ich bliscy i współpracownicy wymagają od nich radości z happy endu, tymczasem oni często czują pustkę. Dlaczego tak się dzieje?

Adrianna Sobol: Coraz częściej zgłaszają się do mnie pacjenci, który zakończyli proces leczenia przed laty, a teraz potrzebują fachowej pomocy, ponieważ mają depresję. Ten temat jest bardzo mocno pomijany i lekceważony, zarówno przez lekarzy onkologów, jak i rodziny chorych. Dzieje się tak, ponieważ łatwo pomylić objawy depresji ze skutkami ubocznymi leczenia onkologicznego, kiedy pacjent również jest osłabiony i płaczliwy, nie ma sił ani apetytu, nie może spać. Wtedy bliscy często myślą: „płacze, bo ma raka”. Oczywiście, chemioterapia i leczenie systemowe wpływają na układ nerwowy i struktury przedczołowe, co daje wspomniane objawy, ale trzeba wiedzieć, jak odróżnić smutek od depresji. To trudne, ponieważ wielu pacjentów się maskuje. Nie chcą martwić swoich najbliższych, że mają obniżony nastrój. Myślą, że muszą być silni i dzielni, skoro wszyscy wokół ich wspierają.

Panuje krzywdzący mit, że z rakiem wygra tylko ten, kto będzie siłaczem. To bzdura. Emocje mają to do siebie że nie da się ich ominąć. Można je zamrozić, ale tylko na jakiś czas. Często pacjenci nie pozwalają sobie na przeżywanie emocji – ze strachu albo ze wstydu. A gdy okazuje się, że wrócili do zdrowia i mogą też wrócić do normalności, są pogrążeni w smutku.

Też ze strachu?

Tak, ponieważ pacjenci onkologiczni słyszą, że będą mogli żyć normalnie, ale nie wiedzą, co to teraz dla nich znaczy. Nagle tracą status opieki i znów zostają rzuceni na głęboką wodę. A potrzebny jest czas, aby tę normalność oswoić. To jest bardzo trudne. W Polsce rzadko kiedy przygotowuje się pacjenta do powrotu do życia rodzinnego, zawodowego i społecznego. Przez kilka miesięcy a czasem lat byli skoncentrowani na zadaniu. Była to ciężka, wyczerpująca praca, bo taką jest leczenie onkologiczne. Musieli być zdyscyplinowani i zaangażowani w stu procentach. I nagle pojawia się pustka i niepewność, jak będzie w „nowej-starej” rzeczywistości. Jeśli do tej pustki dojdzie upust zamrożonych emocji, może dojść do epizodów depresyjnych. Na tym etapie trzeba skorzystać ze wsparcia specjalisty.

Nieważne – prezes, celebryta, ksiądz, lekarz czy pracownik fizyczny – na oddziale onkologicznym każdy pacjent czuje się zagubiony i bezbronny. A może są pacjenci, którym nie brakuje animuszu w tym starciu?

Nie znam takich osób.