Co zrobić, żeby ten wynik poprawić? „Wprost” rozmawia z Konradem Gacą, prezesem Stowarzyszenia Walki z Otyłością „Fat Killers”, współtwórcą nadawanego w Polsacie programu „Fat Killers. Zabójcy tłuszczu”. Ostatnio bestsellerem stała się jego książka „Moje odchudzanie”.
Od Nowego Roku przechodzę na dietę i zaczynam ćwiczyć – według badań to najczęstsze postanowienie Polaków. Tyle że większości się nie udaje. Bo często to decyzje nieprzemyślane, podejmowane w biegu. Postanawiamy przejść na dietę, a nie kupiliśmy nawet pojemniczków na jedzenie. Kupujemy karnet na siłownię, a nie zastanawiamy się, kiedy będziemy na nią chodzić.
Jaki jest efekt?
Taki sam jak przy każdym słomianym zapale. Schemat jest zwykle podobny: drakońska dieta plus intensywne ćwiczenia na siłowni powodują, że po dwóch tygodniach nie wytrzymujemy. Nasz organizm się buntuje, wracamy więc do dawnego trybu życia. Podobnie jest z „sezonowcami”, którzy próbują zadbać o sylwetkę dwa miesiące przed wakacjami. To się też zwykle nie udaje.
Jak w takim razie skutecznie się odchudzić?
Na początek jedna uwaga: już same słowa „odchudzanie” i „dieta” są zwykle dla nas przerażające. Kojarzą nam się z karą, zmaganiem się z samym sobą. To droga donikąd. Musimy wzbudzić w sobie pozytywną motywację – że nie walczymy „z czymś”, tylko „o coś”. To jest proces, w którym są trudniejsze chwile, ale zyskać można bardzo wiele. Od lat obserwuję swoich pacjentów i widzę, że przy takim nastawieniu cały proces nie musi być bardzo trudny.
To komu się udaje?
Tym, których decyzja jest głęboko przemyślana. I którzy w odchudzania i treningu odnajdą frajdę.
Łatwo powiedzieć.
To wcale nie jest slogan, proszę pamiętać, że trening ma bardzo pozytywny wpływ na organizm. Trzeba jedynie tak dobrać dla siebie ćwiczenia, by móc je wykonać i by sprawiały nam one przyjemność. Błędem są zbyt wygórowane oczekiwania. Gdy wchodzimy na program dietetyczny, czyli spożywamy mniej kalorii, nie możemy zacząć od ćwiczeń siłowych i treningu z obciążeniem. Połączenie tych dwóch elementów spowoduje, że nasz organizm zablokuje się na chudnięcie. Powinniśmy zacząć od spokojnego treningu aerobowego, tlenowego – ćwiczeń na rowerku, bieżni, orbitreku, spacerów czy nordic walkingu.
Czyli wizyta na siłowni dwa razy dziennie odpada?
Moi pacjenci wykonują od dwóch do czterech treningów w tygodniu. Częściej się nie powinno. Od jakiegoś czasu obserwuję niepokojące zjawisko bulimii treningowej: ludzie dużo jedzą, a później myślą, że zbędne kalorie zbiją, ćwicząc przez kilka godzin w klubie fitness. Tyle że wtedy spalą jedynie mięśnie.
Czyli nie powinniśmy się katować.
Zdecydowanie nie. Miałem z tym nawet problem, bo w programie „Fat Killers” producent myślał, że będę ganiał swych pacjentów po drzewach. Tymczasem ja proponowałem spokojny, wręcz nudnawy trening, który mogą wykonywać osoby po siedemdziesiątce. Nawet takie, które mają za sobą udary czy zawały.
Nie odbija się to na ich zdrowiu?
Wręcz przeciwnie. Jedna z moich pacjentek przyjechała do mnie na wózku inwalidzkim, z maską tlenową. Właściwie była na skraju samobójstwa. Dziś trenuje zumbę i jest szczęśliwą osobą.