Alternatywne metody leczenia raka mogą zniweczyć twoją szansę na wyzdrowienie

Alternatywne metody leczenia raka mogą zniweczyć twoją szansę na wyzdrowienie

Dodano: 

Młode wykształcone kobiety najczęstszymi klientkami

Co ciekawe okazuje się, że najczęściej z medycyny alternatywnej korzystają młode, wykształcone kobiety.

– Rozmawiając z moimi pacjentkami zauważyłam, że one za wszelką cenę chcą zrobić dla siebie coś dodatkowego, mają silną potrzebę działania, chcą mieć wpływ na leczenie i szansy na to upatrują w tzw. metodach alternatywnych, niekonwencjonalnych. Szczęśliwie większość z nich pozostaje przy tradycyjnym leczeniu, które im proponujemy. Dlatego zmieniliśmy sposób rozmowy z nimi. Pytamy wprost, czy biorą coś dodatkowego, jak się czują, czy chcą pracować, czego potrzebują. Sami wychodzimy z inicjatywą, żeby wskazać tym chorym prawidłową drogę. Jesteśmy wtedy w stanie wskazać im działania, które poprawią im komfort życia, ale nie będą szkodzić. Proponujemy im jogę, sport, zażywanie witaminy D. Zwracamy szczególną uwagę na te chore, które mówią, że chciałyby zrobić jeszcze coś więcej – mówi dr n. med. Joanna Grabowska – Kufel z Katedry i Zakładu Elektrokardiologii Uniwersytetu Medycznego Wielkopolskiego Centrum Onkologii.

Zdaniem lekarki nie można takich pacjentów potępiać, bo to sprawi, że nigdy więcej nie przyznają się lekarzowi, że coś biorą.

– A potem, kiedy coś w leczeniu idzie nie tak, zastanawiamy się dlaczego. Uczciwa rozmowa pozwoli na wyrobienie wspólnej drogi poza standardowym leczeniem – dodaje.

Bo tzw. alternatywne metody miewają swój istotny koszt. Na przykład, jak mówi lekarka, w sytuacji, gdy dochodzi do małopłytkowości w trakcie terapii, bardzo często okazuje się, że pacjentka przyjmuje – oprócz standardowej chemioterapii – „alternatywną” amigdalinę (witaminę B17).