Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Problem z insulinoopornością, wagą, nadprogramowymi kilogramami to coś, co spędza wielu osobom sen z powiek. Sama zażartowałam przed nagraniem, że to jest temat, do którego w zasadzie nie musiałam się jakoś specjalnie przygotowywać, bo funkcjonuje w moim życiu od wczesnego dzieciństwa, w zasadzie od zawsze.
Dr Anna Sankowska-Dobrowolska, specjalistka leczenia otyłości: Tak naprawdę statystyka mówi, że co druga osoba ma problem z masą ciała, co piąta osoba ma otyłość. Liczba osób z problemami z masą ciała na świecie przekroczyła miliard.
Więcej osób aktualnie umiera z powodu otyłości, a nie z powodu głodu. Jesteśmy na równi pochyłej.
To skoro jest tak gigantyczny, globalny problem, dlaczego rozmowy na temat leczenia choroby otyłościowej w dalszym ciągu odbywają się w oparciu o krzywdzące dla osób chorujących stereotypy? Nie traktuje się otyłości, jako jednostki chorobowej, a raczej jako efekt braku silnej woli pacjenta? Rozumiem, że to są dwie sfery, które się bardzo przenikają i w zasadzie ciężko je oddzielić, ale mam wrażenie, że rzadko możemy rzetelnie porozmawiać o otyłości bez obawy o komentarze, które się będą później pojawiały, dotyczące tego, co ci ludzie sami sobie zafundowali.
Niestety wywodzimy się z toksycznej kultury diet. Jesteśmy nauczeni tego, że aby schudnąć trzeba się namęczyć, trzeba być męczennikiem, trzeba się naprawdę mega napracować. Jest bardzo duża stygmatyzacja społeczna, nadal ludzie uważają, tak jak pani powiedziała, że otyłość to jest problem tylko i wyłącznie estetyczny, więc leczenie otyłości, leki na otyłość to jest w ogóle „jakaś fanaberia”, jakaś „droga na skróty”…
Bo żeby schudnąć, trzeba przejść wręcz jakąś drogę krzyżową i wtedy jest okej. Wtedy ludzie mówią „super, zrobiłaś to”, „udało ci się”.
Słuchanie podcastu i czytanie całości treści w dniu premiery nowego odcinka dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników „WPROST PREMIUM”. Zapraszamy.
Odcinek dostępny jest w ramach promocji:
Podcast powstaje we współpracy ze Studiem Plac.
Moje pacjentki nie przyznają się, że biorą leki na otyłość, ponieważ kiedy mówiły nawet swojej rodzinie, że schudły dzięki temu, to wszyscy reagowali w sposób dość mocno lekceważący, na zasadzie „ktoś tam schudł tyle i tych leków nie stosował”.
Zawsze mówię o tym, że otyłość to jest taka sama choroba, jak na przykład cukrzyca. I jakoś nikt osobie z cukrzycą typu drugiego czy pierwszego stosującej na przykład insulinę nie mówi „bierzesz insulinę to idziesz na łatwiznę”.
Ale skoro po latach prób i porażek w końcu i dla mnie pojawia się szansa na to, że uda mi się wyjść z zaklętego kręgu i poradzić sobie z problemem, który przecież w przyszłości mógłby mieć fatalny wpływ na moje zdrowie i życie… To dlaczego z tego nie korzystać?
Dla pacjentek to dodatkowe obciążenie. Chcą się leczyć, ale boją się tego, jak zostanie ten fakt odebrany.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.