„W zupie pływały kawałki stopionego plastiku” . O czym nie mają pojęcia rodzice przedszkolaków? Opowiada młoda nauczycielka

„W zupie pływały kawałki stopionego plastiku” . O czym nie mają pojęcia rodzice przedszkolaków? Opowiada młoda nauczycielka

Dodano: 
Realia w polskich przedszkolach
Realia w polskich przedszkolach Źródło:Shutterstock
Pani dyrektor zarządzająca przedszkolem w centrum Warszawy, potrafiła podejść do dziecka i powiedzieć: „jak ci ojciec głowy nie umyje, to ja ci ją jutro do kibla włożę”. Nauczycielka wychowania przedszkolnego i mama dwójki dzieci opowiada o tym, co dzieje się naprawdę za zamkniętymi drzwiami przedszkoli.

Sara Niedolaz: Zakładam czapkę niewidkę i wchodzę do przedszkola. Jestem w środku. Co mnie zaskakuje?

Justyna: Najciekawsza jest pora obiadowa. Kubeczki jednorazowe stają się nagle wielorazowe (śmiech). Nie ma innych, więc trzeba je przepłukać. Wjeżdżają wózki z jedzeniem i masz wrażenie, że w zupie pływały kawałki stopionego plastiku. Tak, to nie złudzenie. Pani dyrektor kazała ją odgrzewać w mikrofalówce, w plastikowych pojemnikach – żeby było mniej zmywania.

Na drugie danie dzieci dostają połowę kotleta z cateringu, „bo i tak nie zjedzą”. Panie na kuchni mają z tego później obiad. A wiesz, dlaczego zatykają sobie nosy przy jedzeniu? Bo tuż obok stołów zmieniane są pieluchy na przewijaku, na oczach grupy.

SN: Zupa z plastikiem?

Justyna: Tak, nie wspominając już o tym, że to jedzenie przychodzi zimne, więc trzeba je odgrzewać po dziesięć razy w mikrofalówce i w tych plastikowych pudełkach. A talerze leżą w szafce nieużywane.

SN: Opisujesz prywatną placówkę?

Justyna: Prywatne przedszkole na warszawskim Mokotowie.

Źródło: Zdrowie WPROST.pl / Sara Niedolaz