15 marca 2021 roku Biedronka wprowadziła do sprzedaży testy na COVID-19. Czy jednak rzeczywiście pomogą one określić, czy dana osoba jest zakażona SARS-CoV-2? Czy warto tego typu testy przeprowadzać? O te i inne kwestie zapytaliśmy eksperta.
Wprost: Panie Profesorze, mnóstwo osób na pewno ruszy do Biedronki po tzw. testy na COVID. Tymczasem sami przedstawiciele dyskontu w komunikacie prasowym zaznaczają, że to nie test na COVID, a na przeciwciała. Czy produkt ten pozwala więc określić, czy dana osoba choruje w konkretnym momencie?
Prof. Włodzimierz Gut: Tego rodzaju testy wykrywają, czy dana osoba miała w życiu kontakt z koronawirusem, ale wcale niekoniecznie z SARS-CoV-2, ponieważ nie one zostały zwalidowane na reakcję krzyżową. Ponadto, przeciwciała, które tego rodzaju testy wykrywają, nie pojawiają się od razu – ich poziom jest najwyższy około 2-3 tygodni po zakażeniu. Co więcej, przeciwciała mogą się utrzymywać w organizmie nawet do 3 miesięcy, więc pozytywny wynik takiego testu nie będzie oznaczał, że ktoś choruje dokładnie w momencie, w którym test wykonał. Jako że od początku pandemii minął już ponad rok, jest wysoce prawdopodobne, że większość z nas przeciwciała przeciwko koronawirusowi będzie miała.
Czy więc warto taki test wykonać?
Prof. Włodzimierz Gut: Jeśli ktoś chce bardzo zaspokoić swoją ciekawość, to może. Warto jednak pamiętać, że przy wykonywaniu testów na przeciwciała (jak i każdych innych) ważna jest precyzja, a o tę w warunkach domowych może być trudno. Wynik takiego testu możemy sobie oprawić w ramkę i powiesić na ścianie, ale i tak trzeba będzie się udać do lekarza, by go potwierdzić bądź zanegować.
Testy dostępne w Biedronkach są testami na przeciwciała. Czy testy genetyczne (RT-PCR) są od ich skuteczniejsze?
Są inne. Gdybym panią zapytał, czy zimą lepiej ubrać rękawiczki, czy czapkę, co by pani odpowiedziała?
Zdecydowanie to i to!
Z testami jest tak samo. Nie można powiedzieć, który jest skuteczniejszy, bo się różnią swoim działaniem – metoda RT-PCR wykorzystuje reakcję łańcuchową polimerazy z odwrotną transkrypcją, natomiast testy na przeciwciała wykrywają charakterystyczne dla danego wirusa bądź grupy wirusów białko.
Czyli aby potwierdzić, że jesteśmy chorzy, np. gdy test z Biedronki wyszedł negatywny, a my mimo wszystko źle się czujemy i mamy objawy COVID-19, lepiej udać się do lekarza?
Zdecydowanie tak. Testy z Biedronki można wykonać z ciekawości, choć – jak wspomniałem – jako że są testami na przeciwciała, wielu z nas mogą wyjść pozytywne. Bez względu jednak na wynik tego domowego testu, gdy podejrzewamy chorobę, należy umówić się na konsultację lekarską po skierowanie na test.
A co, jeśli chodzi o profilaktykę, jak najskuteczniej chronić się przed COVID-19? Czy obowiązuje tu zasada DDM (dystans-dezynfekcja-maseczka) i oczywiście szczepienia?
Najskuteczniejszą metodą ochrony przed zakażeniem jest zamknięcie się w domu i niewychodzenie nigdzie oraz zamawianie dostaw pod drzwi. Oczywiście to niewykonalne, więc apeluję o zdrowy rozsądek: jeśli idziemy na spacer w lesie, a w promieniu 700 m nikogo wokół nas nie ma i zdejmiemy maseczkę, nic się nie stanie. Zupełnie inaczej będzie to wyglądało, gdy w zatłoczonym autobusie inni będą na nas „wisieć”. Wtedy maseczka jest bezwzględną koniecznością.
A szczepienia? Dlaczego wiele osób nie tylko nie chce się zaszczepić, ale wręcz boi się tego?
To nie szczepionki są straszne, to ludzie nimi starszą. Powikłania po szczepieniach AstraZeneca, o których tyle się ostatnio mówi, to sporadyczne przypadki i nie należy z tego powodu z tej formy ochrony przed zakażeniem rezygnować.
Czytaj też:
Testy na przeciwciała SARS-CoV-2 do kupienia w Biedronce. Są ograniczenia