„Wprost”: „Same się o to prosiły, jak można być tak naiwnym?” – słyszę od kilku dni od ludzi recenzujących zachowanie bohaterek nowego dokumentu Netflixa, hitu „Oszust z Tindera”, czyli kobiet które wpadły w sidła naciągacza, oszusta, który wyłudził od nich setki tysięcy dolarów.
Dr Agata Loewe-Kurilla: Kiedy oglądałam ten film, z dużą empatią pomyślałam, że to mogłaby być każda z nas. Szokuje mnie, gdy ludzie nie potrafią postawić się w sytuacji tych kobiet, a zamiast tego oceniają, jak mogły w taki układ wejść.
Naprawdę to mogłoby się przydarzyć każdej z nas?
W tej historii pojawia się nadzieja na sukces romantyczny związany z poszukiwaniami w sieci, którą każda z randkujących w ten sposób osób ma.
Przecież najlepszy scenariusz, jaki może się ziścić, to że być może z tego kotła indywiduów, pięknych kobiet, książę z bajki wybierze akurat mnie.
Nie bierzemy pod uwagę, że książę będzie oszustem.
Oczywiście w historii opowiedzianej przez Netflixa pojawiło się wiele podejrzanych wątków, w grę wchodziły gigantyczne pieniądze, ale proszę mi wierzyć, że osoby które randkują w sieci też pakują się w taki sytuacje. Może nie na tym samym poziomie finansowym, ale emocjonalnym na pewno.
Tymczasem „Oszust z Tindera” jest profesjonalistą, osobą totalnie wytrenowaną w tej grze podrywu, doskonale wiedział, że oferując kobietom uważność…
...otwiera ich portfele, czy konta w bankach.
Proszę zwrócić uwagę na te SMS-y wysyłane i rano, i wieczorem. Zainteresowanie, troskę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.