Katarzyna Kucewicz: Ważyłam 143 kilogramy. Chciałam poczuć, jak to jest być szczupłą osobą

Katarzyna Kucewicz: Ważyłam 143 kilogramy. Chciałam poczuć, jak to jest być szczupłą osobą

Dodano: 
Katarzyna Kucewicz
Katarzyna Kucewicz Źródło:Archiwum prywatne
Uważam, że tzw. zastrzyki na odchudzanie, czyli analogi GLP-1, to ratujące wiele osób leki. Mówienie, że chorzy idą na łatwiznę, bo biorą zastrzyki, jest dla mnie porównywalne z mówieniem ludziom, że idą na łatwiznę, bo biorą leki antydepresyjne. Przecież „mogliby wyjść na słońce, uśmiechać się, tańczyć” i może by im przeszło – tłumaczy we „Wprost” Katarzyna Kucewicz, psycholożka, autorka książki „Waga z głowy”. Schudła 65 kilogramów i dziś edukuje, mówiąc o swoim procesie redukcji.

Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Przyznam, że miałam wiele obaw przed tą rozmową, bo już wiem, jak będą wyglądały komentarze w sieci. Wielu nie mieści się w głowie, żeby „grubaska” podejmowała taki temat. Ba! O osobach plus size myśli się najczęściej w kategoriach: „Zaniedbany, bez fundamentalnej wiedzy na temat odżywiania i sportu”. Traktuje, jak dzieci, którym trzeba tłumaczyć, że nadwaga oraz otyłość „są be”.

Katarzyna Kucewicz: Nie jest mi obce to twoje poczucie i fatfobia, której się boisz czy której się spodziewasz, dlatego że przez całe życie też się z tym borykam.

Choruję na otyłość trzeciego stopnia, teraz jestem po prostu w remisji, ale z otyłością zmagam się od dziecka.

Od ponad dekady pracuję w mediach, udzielam wywiadów, komentuję wiele tematów, pokazuję się w telewizji. Mnie także dosięgnęła fatfobia, zupełnie często niezwiązana np. z tematem, który podejmowałam, czyli i tak komentowano mój wygląd, mimo że ja np. o redukcji nic nie mówiłam.

To jest elementem wszechobecnej, olbrzymiej fatfobii, z którą mamy do czynienia w Polsce.

Tylko w Polsce?

Mówię w Polsce, bo mam wrażenie, że zachodnie społeczeństwa mają dużo więcej akceptacji dla różnorodności, w tym też różnorodności naszych ciał. Natomiast my wciąż żyjemy w kulturze jakichś kanonów, które każą nam być szczupłymi, bo tylko to sprawia, że coś znaczymy, że jesteśmy wartościowi.

Taka fatfobia bardzo często pojawia się pod płaszczykiem porad, sugestii, porównań, że „skoro ja mogę, to ty też powinnaś wziąć się za siebie/mniej jeść/więcej ćwiczyć”, tymczasem trzeba to sobie powiedzieć od razu, że otyłość jest chorobą i naprawdę nie tak łatwo ją wyleczyć, jak to się wszystkim znawcom z Internetu wydaje.

Wielu chorych naprawdę odżywia się w porządku, podejmuje w miarę swoich możliwości aktywność fizyczną i nierzadko nic to nie daje. Nie udaje im się pokonać tego zaburzenia. Mało tego, czasami jest tak, że się udaje, ale za jakiś czas waga wraca, bo to jest choroba, która lubi nawracać. Nie tylko wszyscy znamy przykłady ludzi z pierwszych stron gazet, ale też pewnie wśród naszych znajomych są tacy, którzy schudli i za jakiś czas przytyli.

Sama jestem takim przykładem. A ty się boisz nawrotu?

Całe życie byłam osobą o bardzo dużej otyłości, ale póki co moja waga po redukcji utrzymuje się od roku na stabilnym poziomie. Zmieniłam styl życia, styl myślenia, styl funkcjonowania.

Podejrzewam, że jak tylko pojawi się ryzyko nawrotu, w porę się zatrzymam. Taką mam nadzieję, ale nie wiem jak będzie na 100 proc., bo to jest naprawdę podstępna choroba. Co z tego, że „wiem już o niej wszystko”, że jako psycholożka naprawdę solidnie się przygotowałam do zmiany i naprawdę nie da się mnie zagiąć w tym temacie.

Co z tego, skoro mimo wszystko zdarzają mi się napady głodu, napady zwątpienia, sytuacje, w których to poczucie, że muszę coś zjeść jest tak silne, tak dojmujące.

Osoba, która nie choruje na otyłość, nie zrozumie co to znaczy. Nie zrozumie, czym jest głód, który wynika na przykład z insulinooporności albo po prostu z otyłości, którą generują zaburzenia związane z wydzielaniem greliny i leptyny, hormonów odpowiedzialnych za uczucie głodu i sytości.

„Waga z głowy” – nowa książka Katarzyny Kucewicz

Czym jest zinternalizowana fatfobia?

Chodzi o to, że tak mocno wsiąkamy w kulturę diety i tak mocno wsiąkamy w kanony szczupłości, że zaczynamy wobec siebie samych stosować fatfobiczną narrację. Mimo że wiemy, że otyłość jest chorobą, z której nie łatwo wyjść jak to sugeruje internetowy troll.

Jeżeli ktoś ci przez lata mówi, że wystarczy „dieta MŻ”, czyli „Mniej Żryj”, jeżeli idziesz do lekarza i lekarz się pyta, nie przebierając w słowach, „co pani ze sobą zrobiła”, sama to słyszałam, to trudno jest zachować optymizm, wiarę w zmianę, utrzymać poczucie własnej wartości.

Bardzo łatwo zwątpić, zacząć myśleć, że coś jest ze mną nie tak, skoro lekarz mówi, że zawaliłam sprawę, pokpiłam, że zaraz się doprowadzę do ruiny. Wciąż u wielu lekarzy dominuje narracja: „jeśli nie chudniesz, to znaczy, że za mało się starasz”.

Artykuł został opublikowany w 17/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.