Wprost: 80 proc. informacji o świecie uzyskujemy dzięki oczom. Można stracić wzrok w jednej chwili?
Prof. Jerzy Szaflik: Tak, np. z powodu urazu. Niedawno miałem pacjenta: zawodowy kierowca, gdy wysiadał w nocy z samochodu, przypadkowo wbił sobie pręt do lewego oka. Z oka nic nie zostało, a pręt wszedł jeszcze częściowo do mózgu. Inny pacjent: pękł kamień szlifierski, uszkodził mu oko. To wcale nie są rzadkie sytuacje, dlatego tak dużo mówimy o bezpieczeństwie, o okularach ochronnych. Niestety, jeśli chodzi o urazy twarzy, to najczęściej uszkadzane są właśnie oczy.
Częściej dochodzi do urazu oka niż np. nosa czy zębów?
Tak, ponieważ patrzymy na te przedmioty, jesteśmy więc na linii ich działania. Oprócz urazów ostrych częste są też urazy tępe.
Na izby przyjęć bardzo często, szczególnie w sylwestra, zgłaszają się pacjenci, którzy tracą oko z powodu uderzenia korka od szampana.
Myślałam, że z powodu fajerwerków… Cierpi osoba, która otwiera szampana?
Najczęściej. Pojawia się uraz tępy; czasami pęka oko, nawet jednak, jeśli nie pęka, to dochodzi do tak drastycznych uszkodzeń we wnętrzu oka, że jest dużym problemem uratowanie oka i zachowanie funkcji widzenia. Odrywa się soczewka, tęczówka, czasem jest pęknięcie przy rąbku rogówki; soczewka oraz tęczówka „wylatują” z oka.
Czytaj też:
Utrata wzroku wpływa na percepcję dźwięku. Skutki? Większe ryzyko poważnych urazów
Oko jest nie do uratowania?
Wiele zależy od wielkości urazu. Mamy pacjentów, którym udało się uratować oczy. Zaszyliśmy ranę, wymieniliśmy zmętniałą soczewkę. Poważnym problemem są też oparzenia: bardzo niebezpieczne. Jeśli dojdzie do oparzenia zasadą lub kwasem, to dochodzi do uszkodzenia rogówki. Przestaje ona być przezierna, co powoduje istotne upośledzenie widzenia, włącznie ze ślepotą.
Jak do takiego oparzenia dochodzi?
Np. ktoś wleje „kreta” do zlewu, a potem wlewa wodę, wszystko wokół bryzga. Zdarzają się też sprawy kryminalne. Pamiętam panią sędzię, która straciła całkowicie jedno oko, a w drugim kilka razy robiliśmy przeszczep. Mężczyzna, którego ona skazała, gdy wrócił z więzienia, polał jej twarz kwasem solnym. Przeszczepiała też kilka razy skórę twarzy.
Czytaj też:
Prof. Szaflik: Koronawirus może wniknąć do organizmu przez oczy
Wypadki zdarzają się w czasie pracy. Jeśli np. wapno gaszone dostanie się do worka spojówkowego, może spowodować ślepotę. To wypadki, do których nie powinno dojść. Spawacz ma obowiązek noszenia okularów ochronnych, ale czasem pracuje bez nich.
Są też schorzenia, które powodują utratę wzroku.
Najczęściej dotykają obu oczu. To np. jaskra: nieleczona powoduje uszkodzenie nerwu wzrokowego, ze ślepotą włącznie. Problem polega na tym, że pacjent długo nie odczuwa objawów.
Dopiero przy 50-procentowym uszkodzeniu nerwu pojawiają się objawy, na które zwraca się uwagę. Uszkodzenie postępuje od obwodu, dlatego centralna część oka odbiera obraz prawidłowo.
Jaskra to schorzenie obuoczne, ale niesymetryczne. W jednym oku pacjent może już niemal nie widzieć, a drugim jeszcze widzieć całkiem nieźle. Niektóre osoby długo nie zauważają, że nie widzą jednym okiem. Pamiętam pacjenta, który kiedyś przybiegł do szpitala, krzycząc: „Ratujcie mnie, oślepłem, zróbcie coś!”. Opowiadał, że czekał na tramwaj, chciał zobaczyć, jak numer, ale coś wpadło mu do prawego oka. Jak potarł, to okazało się, że lewym nic nie widzi, uznał, że w tym momencie oślepł. Okazało się, że miał bardzo dojrzałą zaćmę; musiał tym okiem nie widzieć już kilka lat. Zauważył to dopiero, jak zasłonił na chwilę drugie oko. Do tej pory wystarczało mu to jedno, zaadoptował się. Trudno mu było wytłumaczyć, że od dawna nie widział.
Innym schorzeniem, które powoduje utratę wzroku, jest retinitis pigmentosa, czyli barwnikowe zapalenie siatkówki. To schorzenie uwarunkowane genetycznie. Pacjent zaczyna ślepnąć od obwodu, czyli początkowo widzi dobrze, potem przestaje widzieć z boku, następnie widzi tak, jakby znajdował się w tunelu, jeszcze później - jak przez dziurkę od klucza. Potem zupełnie przestaje widzieć. Jak na razie nie ma skutecznej metody leczenia, choć prowadzone badania dają nadzieję na zmianę tej sytuacji.
Kolejnym problemem są zakrzepy i zatory. Zator tętnicy głównej siatkówki powoduje ślepotę w ciągu kilku minut.
Czytaj też:
Nowatorskie badania przesiewowe w kierunku jaskry w wyjątkowej placówce
To coś jak zawał serca?
Nawet gorzej. Tętnica główna siatkówki jest tzw. naczyniem ostatecznym; jeśli zatka się, to krew nie przepływa. Jeśli dochodzi do zawału serca, to pojawia się uszkodzenie części serca, jednak inne naczynia krwionośne powoli zaczynają zabezpieczać serce. Zatkanie tętnicy głównej siatkówki powoduje, że krew nie przepływa. Nerwy zaczynają obumierać, pacjent traci wzrok. Trwa to kilka minut. Bardzo rzadko zdarzają się przypadki, gdy pacjent wychodzi z tego niemal bez szwanku. Pamiętam taką wyjątkową sytuację: pacjent kosił trawę na działce, nagle się odwrócił, bo przyjechał jego syn. Zauważył, że przestaje widzieć na jedno oko. Syn w ciągu kilku minut przyjechał do nas na dyżur. Okazało się, że to zator. Nakłuliśmy komorę, zacząłem masować oko, zator puścił. Pacjent odzyskał funkcję oka. Tak zdarza się jednak bardzo rzadko.
Kolejnym schorzeniem, które może powodować utratę wzroku jest cukrzyca. W jej przebiegu dochodzi do retinopatii, która często kończy się ciężkim upośledzeniem widzenia lub ślepotą.
Obecnie są nowoczesne leki w leczeniu cukrzycy, zapobiegające powikłaniom. Czy dziś, przy możliwościach tak nowoczesnego leczenia, nadal zdarza się retinopatia?
Być może inni zakwestionują to, co mówię, jednak moim zdaniem, retinopatia pojawia się u każdej osoby chorującej na cukrzycę; u niektórych pacjentów wcześniej, u innych po 20-30 latach. Oczywiście, bardzo ważne jest wczesne wykrycie cukrzycy, stosowanie leków poprawiających funkcję naczyń krwionośnych. Dobre prowadzenie cukrzycy przez diabetologa wydłuża czas bez objawów.
Dużą rolę odgrywają też czynniki genetyczne: są osoby, które chorują na cukrzycę od wielu lat i nie mają zmian na dnie oka albo są one minimalne.
Kolejną przyczyną utraty wzroku jest AMD, czyli zwyrodnienie plamki związane z wiekiem (postać sucha i wysiękowa). W obydwu przypadkach może dojść do pogorszenia widzenia, a nawet do utraty wzroku (szczególnie w postaci wysiękowej zdarza się to bardzo szybko). W większości przypadków mamy jednak już możliwość leczenia, często bardzo skutecznego (iniekcje bezpośrednio do gałki ocznej). Są jednak przypadki, kiedy nie daje się tego procesu powstrzymać.
Jak Pan ocenia: czy Polacy dbają o wzrok?
Ciągle mówimy: pacjenci nie dbają, nie chodzą do lekarza… Tak może jest, ale nie można za to obwiniać wyłącznie pacjentów. Dostępność do okulistów jest w Polsce słaba, świadomość również nieduża. Pacjent wierzy, że jakoś to będzie, że to samo „przejdzie”. Sam system również nie pomaga pacjentowi dbać o oczy. Nie mamy dobrych statystyk, dlatego opieramy się na danych innych krajów, jednak szacuje się, że w Polsce na jaskrę choruje 800 tys.-1 mln osób, z których tylko ok. 420 tys. jest leczonych. Ponad połowa nie jest leczona! Tak więc zmiany postępują. Najczęstszy rodzaj jaskry (jaskra prosta otwartego kąta) dotyka osób powyżej 60-65. roku życia. Żeby wykryć ponad 400 tys. osób z jaskrą, trzeba by przebadać ponad 5 mln Polaków powyżej 60. roku życia, co jest bardzo trudne, a poza tym takie badania trzeba powtarzać co kilka lat.
Czytaj też:
Trzy wymiary okulistyki
Żaden system sobie z tym nie poradzi, dlatego próbujemy wprowadzić badania przesiewowe w kierunku jaskry, by do okulisty przychodziły już osoby, które mają podejrzenie tej choroby.
Od grudnia 2019 r. można było bezpłatnie wykonać badanie przesiewowe w Warszawie w kierunku jaskry dzięki badaniu z użyciem platformy e-jaskra, opartej o sztuczną inteligencję. Kierował Pan pracą zespołu, który opracował ten system. Czy są szanse na jego wdrożenie w Polsce?
Przed epidemią przebadaliśmy w Warszawie ponad 2 tys. osób. Badanie odbywa się w oparciu o komputerową analizę wykonanego zdjęcia dna oka uzupełnioną o pomiar ciśnienia wewnątrzgałkowego. Sztuczna inteligencja przyporządkowuje zdjęcie do kategorii „zdrowa” lub „chora”, korzystając z tzw. sieci neuronowej, czyli bazy wiedzy wprowadzonej do systemu.
Algorytm podpowiada, czy dana osoba znajduje się w grupie ryzyka i powinna udać się do okulisty, czy nie jest to konieczne.
Cała procedura od momentu wykonania zdjęcia do otrzymania wyniku trwa kilka minut. Udało nam się osiągnąć czułość ok. 80 proc., obecnie staramy się udoskonalić system, by wynosiła powyżej 90 proc. Najważniejsze jest to, że w takim badaniu przesiewowym nie musi brać udziału okulista, gdyż nie jest konieczne rozszerzenie źrenicy. Zdjęcie dna oka może wykonać technik, po odpowiednim przeszkoleniu. Złożyliśmy zastrzeżenie patentowe, chcemy uzyskać certyfikację europejską, by wprowadzić to rozwiązanie na rynek. Mamy nadzieję, że do końca roku uda się ten proces zakończyć.
Wdrożenie tego rozwiązania mogłoby uratować wzrok wielu osób w Polsce…
Mam nadzieję, że uda się je wdrożyć. Pracuję też obecnie nad nowym projektem, o którym myślę od początku mojej pracy zawodowej. Był wówczas trend badawczy polegający na poszukiwaniu metody powstrzymania postępu krótkowzroczności szkolnej. Na wiele lat badania nad tym projektem zarzucono, obecnie jednak widać powrót, ponieważ jest to coraz większy problem u młodzieży. Chcemy w Polsce wystąpić o grant na takie badania i uzyskać środki na ich prowadzenie. Zobaczymy, czy to się uda. W życiu trzeba mieć marzenia, by móc je realizować. Trzeba żyć marzeniami: o to właśnie się staram.
Prof. Jerzy Szaflik, inicjator i wieloletni dyrektor Samodzielnego Publicznego Klinicznego Szpitala Okulistycznego w Warszawie, wieloletni konsultant krajowy w dziedzinie okulistyki; był jednym z pierwszych polskich chirurgów, którzy wprowadzali fakoemulsyfikację zaćmy i zabieg usuwania zaćmy z użyciem lasera femtosekundowego. Jest właścicielem Centrum Mikrochirurgii Oka Laser, członkiem krajowych i międzynarodowych towarzystw naukowych.Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.