Rak prostaty to jeden z najczęstszych nowotworów. Czy zawsze konieczne jest usunięcie prostaty?
Rak prostaty jest dziś już najczęściej rozpoznawanym nowotworem u mężczyzn, nie tylko w krajach zachodnich, lecz także w Polsce. Jeśli chodzi o leczenie, to zależy ono od stopnia zaawansowania. W przypadku bardzo wczesnego stadium niekiedy wystarcza pozostawienie pacjenta tylko pod obserwacją. Jeśli stadium jest bardziej zaawansowane, prostatektomia radykalna, czyli usunięcie prostaty wraz z nowotworem, powinna być wykonana natychmiast. Przynosi to bardzo dobre efekty. Trzeba jednak zwrócić uwagę również na to, by leczenie nie odbiło się negatywnie na jakości życia mężczyzny, czyli żeby nie pojawiły się problemy z nietrzymaniem moczu, konieczność korzystania z wkładek, pieluch, oraz żeby mężczyzna po operacji miał nadal satysfakcjonujące życie seksualne. To jest możliwe dzięki wykonywaniu operacji w asyście robota da Vinci.
Zdarza się, że mężczyźni odkładają leczenie onkologiczne, ponieważ obawiają się utraty życia seksualnego i problemów z nietrzymaniem moczu. Tym powikłaniom można zapobiec?
Do niedawna, gdy nie było możliwości wykonywania operacji z użyciem robota da Vinci przez doświadczonych operatorów, problemy z nietrzymaniem moczu czy brakiem erekcji dotykały niemal każdego pacjenta. Teraz, kiedy mamy tak precyzyjne narzędzia, jak robot da Vinci, i doświadczoną osobę wykonującą operację, w ogromnej większości przypadków możemy zapobiec nietrzymaniu moczu. Ok. 90 proc. pacjentów po naszych operacjach nie ma problemów, wraca do normalnego funkcjonowania. Zawsze mówimy jednak pacjentom, że najważniejszą sprawą jest usunięcie nowotworu, drugą – trzymanie moczu, a na trzecim miejscu jest prawidłowa erekcja. Ważne jest to, żeby wykonać operację na wczesnym etapie rozwoju nowotworu. Dzięki temu operacja będzie bardziej oszczędzająca. Im dłużej czekamy, tym większe jest ryzyko, że pojawią się problemy z erekcją.
Co właściwie potrafi robot da Vinci?
Nazwa wskazywałaby, że wykonuje on samoistnie jakieś czynności, tymczasem faktycznie jest to telemanipulator, czyli urządzenie, które przenosi moje ruchy w sposób zminiaturyzowany do wnętrza organizmu. Dzięki temu potrafimy zoperować mężczyznę na poziomie niemal mikrochirurgicznym. To ważne, ponieważ struktury anatomiczne odpowiedzialne za trzymanie moczu czy erekcję to cienkie błonki o grubości ok. 1 mm, które otaczają prostatę ze wszystkich stron. Robot pozwala mi bardzo precyzyjnie oddzielić zdrowe struktury i usunąć tylko chorą część.
Czyli to nie tylko robot, ale przede wszystkim operator jest ważny?
Robot jest doskonałym narzędziem, które pozwala wykonać operację w zupełnie inny sposób niż metodą otwartą czy laparoskopową. 15 lat stosowania robota da Vinci w medycynie pokazuje jednak, że doświadczenie operatora to najważniejszy czynnik decydujący o prawdopodobieństwie sukcesu operacji usunięcia nowotworu i zminimalizowania powikłań. Doświadczenie jest bardzo ważne. Lekarz, który wcześniej wykonywał tego typu operacje metodą otwartą lub laparoskopową, będzie w stanie wykonać operację z asystą robota nawet po jednodniowym kursie, ale efekt końcowy takiej operacji może być rozczarowujący. Jeśli pacjent po takiej operacji ma mieć dobre trzymanie moczu, to lekarz powinien wcześniej wykonać kilkaset zabiegów w asyście robota da Vinci. Jeśli mówimy o zachowaniu erekcji, to operator powinien wykonać wcześniej 500–1000 operacji.
Tzw. krzywa uczenia nigdy się nie kończy; badania pokazują – i nasz przykład też – że wyniki, które osiągamy po przeprowadzeniu ponad 1500 operacji z udziałem robota, są lepsze niż po tysiącu operacji. Operator ciągle się uczy.
Jakie są pana doświadczenia w wykonywaniu takich operacji?
Przygodę z robotem da Vinci rozpocząłem w 2012 r., pracując w Niemczech, w największej urologicznej klinice robotycznej w Europie. Całkowicie samodzielnie przeprowadziłem już ponad tysiąc operacji, a kilkaset kolejnych wspólnie z innymi operatorami lub ucząc inne osoby. W Polsce pracuję od dwóch lat w szpitalu Medicover, gdzie przeprowadziliśmy ponad osiemset operacji z asystą robota da Vinci. To najwięcej w Polsce. Według statystyk firmy, która sprzedaje roboty, w 2019 r. w Polsce wykonano 800–900 operacji z asystą robota da Vinci we wszystkich specjalnościach, czyli w urologii, chirurgii i ginekologii, podczas gdy ja sam w szpitalu Medicover wykonałem ich 417, czyli około połowę! Pacjenci wiedzą, że o powodzeniu operacji decyduje nie tylko samo posiadanie robota, ale przede wszystkim doświadczenie operatora i zespołu.
W Polsce obecnie jest już ponad dziesięć robotów da Vinci. Jednak to nie maszyna jest ograniczeniem, tylko człowiek. W Polsce nie ma zbyt wielu doświadczonych operatorów.
Czy pacjenci są zadowoleni z efektów operacji? Ma pan potem z nimi kontakt?
Największą satysfakcją nie jest chwila zakończenia operacji, tylko rozmowy z pacjentami. Pierwszą rozmowę pooperacyjną zwykle przeprowadzam z bliską osobą wskazaną wcześniej przez pacjenta: dzwonię, żeby poinformować, że wszystko dobrze poszło. Drugi miły moment jest wtedy, gdy mówię pacjentowi, że operacja się udała; a tak jest w 99,9 proc. przypadków. Ale najprzyjemniejsza rozmowa jest wtedy, gdy mam wyniki badań histopatologicznych, mówię pacjentowi, że udało się całkowicie usunąć nowotwór, a pacjent opowiada, że jego życie wygląda dużo lepiej, niż się spodziewał. Niedawno jeden z moich pacjentów opowiadał, jak to już pierwszego dnia po powrocie do domu chciał sprawdzić, jak wyglądają „męskie sprawy” i nie miał żadnych problemów z erekcją. To wręcz niespotykane, jeśli chodzi o ten rodzaj operacji.
Zdarza się, że operuje pan pacjentów, których nikt wcześniej nie podjął się operować?
Dosyć często. Głównym powodem jest duży stopień zaawansowania nowotworu, kiedy m.in. ze względu na trudności techniczne operacja jest skomplikowana. Trafiają do mnie również pacjenci, którzy mają nawrót po radioterapii czy HIFU albo NanoKnife. Niewielu lekarzy w Polsce chce ich operować, ponieważ wiąże się to z dużym ryzykiem powikłań. Mając duże doświadczenie, wykonujemy z powodzeniem tego typu operacje. Często jesteśmy ostatnią deską ratunku.
Od trzech miesięcy trwa w Polsce epidemia COVID-19. Czy w tym czasie normalnie pracujecie?
Koronawirus był dużym wyzwaniem, jednak szpital, w którym pracuję, był do tej sytuacji dobrze przygotowany i bardzo szybko reagował. Poczyniono bardzo duże inwestycje na zakup środków ochrony osobistej, by umożliwić bezpieczną pracę z pacjentami. Onkologia, która stanowi 99 proc. mojej aktywności, była niemal przez cały czas realizowana. Działamy w niezaburzony sposób.
Rak nie może czekać. Czy długo trzeba czekać na operację z asystą da Vinci?
Termin operacji zawsze dopasowujemy do sytuacji klinicznej pacjenta. Jeśli nowotwór jest bardzo zaawansowany, trzeba operować bardzo szybko. Jeżeli jest to wczesny etap, czas oczekiwania może być nieco dłuższy, nie przekracza jednak dwóch–trzech tygodni. Zrobimy wszystko, by zoperować jak najszybciej, ponieważ nieraz widzieliśmy pacjentów, u których pojawiły się przerzuty, dlatego że proces diagnostyki się przeciągnął i całkowicie wyleczenie nie było już możliwe.
Gdyby miał pan do wyboru: operacja klasyczna, laparoskopowa z asystą robota da Vici, dlaczego wybrałby pan robotyczną? Uczestniczyłem zarówno w operacjach klasycznych, jak i laparoskopowych i z asystą da Vinci. To niebo a ziemia, jeśli chodzi o dalsze losy pacjenta. Mówię uczciwie: nikogo ze swojej rodziny nie wysłałbym na inną operację niż operacja z asystą robota. Dowodem na skuteczność są nie tylko losy naszych pacjentów, lecz także dowody wykazane w badaniach naukowych. W doświadczonych rękach robot da Vinci jest doskonałym narzędziem.
Paweł Salwa jest urolog, ekspertem w leczeniu raka prostaty metodą da Vinci, kierownikiem Oddziału Urologii w Szpitalu Medicover http://urologia.medicover.pl/, www.urologiadavinci.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.