Zdaniem immunologów ludzki układ odpornościowy używa złożonych mechanizmów nie tylko aby rozpoznać ciała obce, ale także jakiego rodzaju zagrożenie może ono stanowić. Odróżnia zatem wirusy od pasożytów, takich jak tasiemce, i aktywuje określone części układu odpornościowego, aby odpowiednio radzić sobie z zagrożeniami. Monitoruje także poziom uszkodzeń spowodowanych przez intruza i zwiększa odpowiedź immunologiczną.
Wyczuwanie rodzaju zagrożenia stwarzanego przez drobnoustrój i poziomu intensywności tego zagrożenia pozwala układowi odpornościowemu wybrać właściwy zestaw odpowiedzi, precyzyjnie nimi zarządzać i uniknąć niebezpieczeństwa nadmiernej reakcji immunologicznej. Jak podają naukowcy, szczepionki niosą ze sobą „niebezpieczeństwo, którego potrzebujemy”.
Czytaj też:
Resort zdrowia poinformował o przeciwwskazaniach do szczepień na COVID-19
Jak działa szczepionka?
Szczepionki działają poprzez wprowadzenie bezpiecznej wersji patogenu do układu odpornościowego, który pamięta wcześniejsze spotkania z patogenami i reaguje z większą skutecznością, jeśli ponownie wykryje ten sam patogen. Jednak może tak dobrze „zapamiętać” patogeny tylko wtedy, gdy szczepionka zawiera wystarczająco dużo sygnałów o niebezpieczeństwie, aby wywołać solidną odpowiedź immunologiczną.
W rezultacie potrzeba wyczucia zagrożenia, zanim zareaguje, jest od razu niezwykle ważna (żeby nie doszło na przykład do zaatakowania przyjaznych bakterii w jelitach), ale jednocześnie bardzo problematyczna. System odpornościowy jest zaprogramowany tak, aby nie reagował, dopóki nie zostanie zidentyfikowane wyraźne zagrożenie. Oznacza to również, że jeśli mowa o szczepionce, należy przekonać ludzki układ odpornościowy, że sama szczepionka jest zagrożeniem, które powinien traktować poważnie.
Można to osiągnąć na wiele sposobów. Jednym z nich jest wstrzyknięcie osłabionej lub nawet zabitej wersji patogenu. Takie podejście ma tę zaletę, że wstrzykiwany patogen wygląda niemal identycznie jak „prawdziwy”, wyzwala wiele takich samych sygnałów o niebezpieczeństwie i często skutkuje silną, długotrwałą odpornością, jak to ma miejsce w przypadku szczepień przeciwko polio. Ale procedura może być też ryzykowna: w przypadku niedostatecznego osłabienia patogenu i niewprowadzenia szczepionki szybko, istnieje możliwość niezamierzonego zakażenia dużej liczby osób zaszczepionych. Oprócz tego niemożliwego do zaakceptowania kosztu mierzonego w zasobach ludzkich utrata zaufania do szczepionek może prowadzić do dodatkowego cierpienia, ponieważ mniej osób przyjmie inne, bezpieczniejsze szczepionki.
Bezpieczniejszym podejściem jest użycie poszczególnych składników patogenu, które są nieszkodliwe same w sobie, ale są w stanie wyszkolić układ odpornościowy w rozpoznawaniu prawdziwego patogenu. Jednak te fragmenty patogenu często nie zawierają sygnałów ostrzegawczych niezbędnych do stymulowania silnej odpowiedzi. W rezultacie należy je uzupełnić syntetycznymi sygnałami niebezpieczeństwa, które immunolodzy nazywają „adiuwantami”.
Adiuwanty są bezpieczne, ale powodują stan zapalny
Aby zwiększyć skuteczność szczepionek, laboratoria testują i opracowują nowe adiuwanty. Wszystkie mają ten sam podstawowy cel: pobudzenie układu odpornościowego do działania w sposób maksymalizujący skuteczność i trwałość odpowiedzi. W ten sposób maksymalizuje się liczbę osób, które odniosą korzyść ze szczepionki, i czas, przez jaki osoby te będą chronione.
Aby to zrobić, naukowcy korzystają z tych samych czujników, których używa układ odpornościowy do wykrywania uszkodzeń w aktywnej infekcji. Oznacza to, że chociaż będą stymulować skuteczną odpowiedź immunologiczną, będą to robić, wywołując tymczasowe stany zapalne. Na poziomie komórkowym szczepionka wywołuje stan zapalny w miejscu wstrzyknięcia. Naczynia krwionośne w tym obszarze stają się bardziej „nieszczelne”, aby pomóc w naborze komórek odpornościowych do tkanki mięśniowej, powodując zaczerwienienie i obrzęk okolicy. Wszystko to uruchamia pełną odpowiedź immunologiczną w pobliskim węźle chłonnym, która będzie przebiegać przez kilka tygodni.
Jeśli chodzi o objawy, może to skutkować zaczerwienieniem i obrzękiem w miejscu wstrzyknięcia, sztywnością i bólem mięśni, tkliwością i obrzękiem lokalnych węzłów chłonnych, a jeśli szczepionka jest wystarczająco silna, nawet gorączką.
Szczepienie przeciwko COVID-19: skutki uboczne
Wczesne dane sugerują, że opracowywane szczepionki mRNA przeciwko SARS-CoV-2 są wysoce skuteczne, a ich skuteczność przekracza 90%. Oznacza to, że mogą one stymulować silną odpowiedź immunologiczną wraz z odpowiednią sygnalizacją niebezpieczeństwa nawet u 9 na 10 pacjentów. To wysoka liczba w każdych okolicznościach i sugeruje, że te szczepionki mają silne działanie.
Pacjenci mogą zatem spodziewać się bólu w miejscu wstrzyknięcia następnego dnia po zaszczepieniu, a także zaczerwienienia i obrzęku. Może wystąpić też ogólne osłabienie przez dzień lub dwa po szczepieniu. Wszystkie te objawy są normalne, przewidywane, a nawet zamierzone.
Czytaj też:
Wiadomo, ile NFZ zapłaci za szczepienie na koronawirusaCzytaj też:
Kiedy szczepienia przeciw COVID-19 w Polsce? Prof. Horban podał terminCzytaj też:
Jak skończy się pandemia? Historia pokazuje, na co możemy się szykowaćCzytaj też:
Szczepienia na koronawiusa w Polsce. Co już wiemy?Czytaj też:
Szczepionki przeciw COVID-19 mogą zmienić DNA? Ekspert tłumaczy