Jak z perspektywy firmy, która od prawie 100 lat zajmuje się leczeniem alergii, oceniacie system leczenia uczulenia na jady owadów w Polce? To jedna z najgroźniejszych alergii, która może skończyć się nagłym zgonem.
Z perspektywy trwającego już ponad dwa lata procesu refundacyjnego – ten system uderza w pacjentów. Szacuje się, że reakcje uogólnione, potencjalnie groźne dla życia, występują u ok. 5 proc. polskiej populacji, natomiast osób poddawanych odczulaniu w roku poprzedzającym pandemię było zaledwie ok. 3 tys. Pokazuje to, że dostęp do leczenia jest bardzo ograniczony. Powody są różne, przede wszystkim niska wiedza społeczeństwa dotycząca możliwości diagnozowania i leczenia oraz możliwość odczulania tylko w warunkach szpitalnych, ponieważ jest ono finansowane jedynie w obrębie świadczeń szpitalnych. W Polsce nie ma możliwości, by pacjent był leczony ambulatoryjnie, w poradni specjalistycznej, jak leczeni są pacjenci w wielu krajach, m.in. w bliskich nam Czechach czy Austrii.
Dlaczego warto, żeby pacjenci byli odczulani w przychodniach specjalistycznych?
Na rynku są dwa rodzaje preparatów do odczulania. Pierwszy to roztwór wodny; drugi (produkowany przez ALK) typu depot, o przedłużonym działaniu, na tyle bezpieczny, że leczenie nim w innych krajach jest prowadzone niemal wyłącznie w warunkach ambulatoryjnych.
W Polsce natomiast odczulanie jest prowadzone tylko w 33 ośrodkach szpitalnych, dlatego wielu pacjentów ma duży problem z dotarciem do nich. Z badań wynika, że wiele osób miało w trakcie pandemii problem z dostępem do alergologów, ponieważ oddziały i całe szpitale były przekształcane na jednoimienne. W konsekwencji liczba pacjentów odczulanych na jady spadła o 30-50 proc. i wynosi ok. 1.8 tys. osób.
Forma depot jest na tyle bezpieczna, że odczulanie może odbywać się w przychodni, nie w szpitalu?
Nie odnotowaliśmy zgłoszeń przypadków wstrząsu anafilaktycznego. Jednak bez względu na to, gdzie pacjent jest odczulany, czy to w warunkach szpitalnych, czy też w ambulatorium, które wyposażone jest zawsze w zestaw przeciwwstrząsowy, pacjent musi pozostać przez pewien czas pod obserwacją lekarską.
Jakie korzyści dla pacjenta i dla systemu wynikałyby z przeniesienia leczenia do poradni, co wiązałoby się ze stosowaniem preparatów o przedłużonym działaniu?
Przeniesienie odczulania do ambulatorium wiązałoby się ze stosowaniem leków w formie depot. Są droższe?
Co jeśli rozmowy z ministerstwem się nie powiodą?
Nie wiem, jak zareaguje centrala naszej firmy. Proces refundacyjny toczy się od marca 2020 r., do tej pory nie ma decyzji ministerstwa. Niepokoją nas również informacje płynące od Fundacji Centrum Walki z Alergią, że nie przesuwa się leczenia do przychodni, gdyż trzeba ratować kliniki. Czy to oznacza, że pan minister przychyla się do obecnego modelu leczenia? Ten model ogranicza przecież dostęp do leczenia i jest kosztowny dla systemu. Rozwiązanie, które proponujemy, nie ma złych stron — wielu ekspertów z nami się zgadza. Są za to pozytywy: ograniczenie kosztów leczenia, poprawa dostępu dla pacjentów, gwarancja dostaw leku i zafiksowanie jego ceny.
Alergia na jad osy lub pszczoły może kosztować życie; zdarzają się przypadki, kiedy nie udaje się udzielić na czas pomocy użądlonemu. Uczuleni w miesiącach letnich żyją w ciągłym lęku i wręcz w izolacji. Odczulanie chroni nie tylko przed skutkami użądlenia, ale obniża też poczucie lęku osób, które dzięki temu mogą normalnie funkcjonować.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.