Justyna Wojteczek, zdrowie.pap.pl: Zacznę naszą rozmowę od opisu autentycznej sytuacji. Około ośmioletnia dziewczynka idzie ulicą, mija ją mężczyzna, który jej wydaje się stary, i ten mężczyzna pyta ją: „Masz już kręcone włosy na cipce? Pokażesz?”. Proszę mi powiedzieć, co może dziać się w umyśle tego dziecka?
Psychotraumatolog Jolanta Zboińska: Myślę, że pomieszanie, zdumienie, może nawet szok. Przecież wychowujemy dzieci w poszanowaniu dla osób dorosłych, starszych, autorytetów, co można rozumieć, jako nieświadomy komunikat, że dorośli są mądrzy. Uczymy je, żeby były grzeczne, żeby się słuchały. Dzieci instynktownie, aby uzyskać niezbędną dla nich akceptację, te cechy w sobie rozwijają. Jeżeli dorosły wykorzystuje te fakty do celów erotycznych, jest to okoliczność nie tylko oburzająca, ale i traumatyczne przeżycie dla dziecka. Myślałam, że zaczniemy rozmowę od tego, czym jest nadużycie…
Zaraz o to zapytam, ale wcześniej jeszcze jedna, niestety, także autentyczna historia. Dziewczynka obcięła włosy, ma je krótkie „na chłopaka”. Idzie pobawić się do swojej koleżanki, córki sąsiadów, z którymi przyjaźnią się jej rodzice. Sąsiad mówi: „Wyglądasz jak chłopak” – i łapie ją za krocze. – „Nie dynda ci tam coś między nogami?” – pyta.
Pyta pani, co się dzieje w umyśle tego dziecka?
Tak. A może jest to żart, jak być może przekonany był ten mężczyzna?
Nie. To nie jest żart. To jest sytuacja przemocy seksualnej, poważnego nadużycia, nie tylko w sferze seksualnej, ale i w sferze emocjonalnej, a także w sferze osobowości tego dziecka. Przykłady, które pani podała, to przykłady bardzo poważnych nadużyć.
Zaznaczę, że spotykamy się z trudnością w różnicowaniu takich zachowań, które należą do repertuaru normalnej opieki nad dziećmi. I na przykład zdarza się, że te same zachowania, które należą do normatywnej opieki nad dzieckiem, mogą zostać zakwalifikowane jako nadużycie, wykorzystanie dziecka. Prosty przykład: całowanie w pośladki niemowlaka jest wyrazem troski i czułości wobec dziecka, ale jeśli taka pieszczota dotyczy dwunastolatka czy dwunastolatki, mamy do czynienia z nadużyciem. Osoba, która to robi, może posiadać wiele racjonalizacji takiego zachowania, może twierdzić, że nie ma intencji skrzywdzenia tego dziecka. Ale jeśli takie zachowanie dotyczy nastolatka, to jest ono nieadekwatne do wieku tego dziecka i jest to doświadczenie nadużycia.
Pacjenci mówią czasem o doświadczeniu, które trudno skategoryzować jako przestępstwo, na przykład matka lub ojciec całuje dziecko w usta. Dziecko, które jest małe, może jeszcze nie widzieć w tym problemu, ale nastolatek – to już zupełnie inna sytuacja. Zatem mówimy, że nadużycie seksualne w kategoriach psychologicznych obejmuje o wiele większy repertuar zachowań niż nadużycie seksualne w sensie prawnym.
Czym zatem jest nadużycie?
Definicji jest wiele, różnią się sposobem położenia nacisku na różne aspekty tego typu doświadczeń, ale myślę, że adekwatną definicją tego zjawiska jest ta ujmująca szerokie jego spektrum. Mówimy o nim wtedy, kiedy osoba dojrzała seksualnie angażuje dziecko w jakąkolwiek aktywność, mającą na celu seksualną satysfakcję osoby dorosłej. O charakterze czynu decyduje motywacja seksualna. Nie ma zatem znaczenia, czy jest to sytuacja rozbierania dziecka, czy dotyku, bo dotyk może mieć charakter nieerotyczny, ale też i przeciwnie. Sami zresztą to czasami odczuwamy: nie chcemy na przykład, żeby ktoś na nas patrzył czy dotykał. Budzi to różne odczucia. Także reakcje osoby, która stosuje te formy dotyku, są inne, podobnie jak reakcje osoby doświadczającej nadużycia.
Wrócę do sąsiada – on pewnie uważał, że to po prostu żart.
Żartem nie jest poważne naruszenie granic tego dziecka, a mamy tu z nim do czynienia. Nawet jeśli ten człowiek nie uświadamiał sobie motywacji seksualnej, to była ona ewidentna w tej sytuacji. On przekroczył też normy społeczne.
Nadużyciem może być tylko dotyk?
Nie, nadużycia mogą mieć bardzo różnorodny charakter, choć nie wszystkie wiążą się z przemocą fizyczną. Na przykład nadużyciem mogą być słowa. Słowa mogą poważnie zranić. Nie wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że moc słów jest przeogromna. Ta moc działa w dwie strony: słowa mogą ranić, ale mogą też leczyć. Dlatego my, psychoterapeuci, wykorzystujemy słowa, żeby przynieść pacjentom ulgę. Rzeczywiście jest tak, chyba każdy ma takie doświadczenie, że jakaś rzucona opinia, nieprzemyślany epitet stał się czymś w rodzaju piętna, z którym musimy się poukładać. Budzi też różne emocje.
Z żalem obserwuję to, że często mamy do czynienia z nie dość czujną wrażliwością na to, jak dobieramy słowa.