Opowiada ojciec, mieszkaniec dużego miasta: „Byłem świadkiem, całkiem niedawno, na ulicy matka szła z koleżanką, z dwojgiem dzieci i szarpnęła tę dziewczynkę i jeszcze krzyknęła na nią tam ostro, bo coś to dziecko chciało, żeby mama kupiła; mama się oczywiście nie zgodziła i ona się tam dopominała. I nerwy jej puściły, nie mogła opanować chyba emocji, szarpnęła to dziecko. No, ale nie było to takie drastyczne, a od razu kątem oka zaobserwowałem, że dziewczynka jest zadbana, jest ubrana, uczesana, że nie jest jakoś tam maltretowana, tak że nie było sensu zwracać uwagi, bo można było jeszcze zostać ofiarą tego ataku [śmiech]”.
To fragment wypowiedzi jednego z uczestników badania Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę (FDDS), która już po raz szósty sprawdziła postawy Polaków wobec kar cielesnych. Cytowany ojciec nie jest wyjątkiem.
Sprawa rodziców? „To nieprawda”
Ponad połowa badanych zetknęła się z sytuacją krzywdzenia dziecka. To sytuacje, kiedy dorosła osoba krzyczała na dziecko i obrażała je oraz sytuacje, kiedy dziecko było popychane, szarpane czy bite.
Wiele z tych osób (ok. 40 proc. respondentów) pozostała wobec tych zachowań bierna. Część z nich przyznała, że nie zareagowali, bo uważają, że wychowanie dziecka to sprawa rodzica.
– A cóż takiego strasznie złego jest w tym, że się wtrącimy w to, jak ktoś wychowuje swoje dzieci? To nie jest dla mnie żadne wytłumaczenie, żaden argument – mówi w rozmowie z „Wprost” Jolanta Zmarzlik, psycholog dziecięca, specjalistka ds. ochrony dzieci przed krzywdzeniem w FDDS.
– W naszym społeczeństwie ciągle jest wiele obaw związanych z reagowaniem w sytuacjach, gdy dziecko doświadcza przemocy ze strony rodziców lub opiekunów. Brak reakcji często wynika z przeświadczenia, że nie powinniśmy się wtrącać w prywatne sprawy rodziny. To nieprawda. Reagowanie na przemoc wobec dzieci to nasz społeczny obowiązek. Dzieci same nie potrafią się obronić. To rolą osób dorosłych jest ochrona dzieci – dodaje cytowana w komunikacie Fundacji jej prezeska, dr Monika Sajkowska.