Krystyna Romanowska: Po obejrzeniu znakomitego serialu Dopesick („Lekomania”) o aferze opioidowej w USA, która pochłonęła pół miliona ofiar, pacjentów uzależnionych od przepisywanych przez lekarzy specyfików przeciwbólowych, trudno uwierzyć, że dzisiaj można skutecznie, i bez wpędzania pacjentów w uzależnienie, leczyć ból.
Piotr Buczkowski: Można, wiemy jak to robić niefarmakologicznymi metodami minimalnie inwazyjnymi. Wymaga to jednak dokładnej diagnostyki. Niestety diagnostyka mechanizmu bólu jest pracochłonna i bardziej skomplikowana niż wystawienie recepty. Rozwój każdej dyscypliny wymaga nakładów finansowych, a leczenie bólu jest raczej słabo doceniane i wyceniane przez NHS w Anglii czy NFZ w Polsce.
Jak lekarze dzisiaj myślą o bólu?
Mogę powiedzieć, jak ja o tym myślę. Dla mnie najważniejsze jest postawienie precyzyjnej diagnozy mechanizmu bólu. Dzięki temu wiem, czy danego pacjenta można skutecznie uwolnić od bólu. Staram się nie dopuścić do sytuacji, w której pacjent musi żyć z bólem możliwym do wyleczenia – to byłby najgorszy scenariusz. Myślę, że około 90 proc. mojej pracy to diagnostyka, a 10 proc. – leczenie.
W praktyce jestem chyba dosyć staroświecki – staram się indywidualnie podejść do pacjenta, nawiązać z nim kontakt, wysłuchać i dokładnie zbadać.
Moja konsultacja z nowym pacjentem trwa około godziny. Wspólnie z pacjentem ustalamy plan diagnostyki i leczenia. Sądzę jednak, że większość kolegów nie myśli w ten sposób.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.