Z powodu zakażenia koronawirusem zmarła prawie połowa mieszkańców domu spokojnej starości w Ontario. Pracownicy obiektu starają się chronić pozostałych mieszkańców, którzy przez ostatnie tygodnie żyli wśród zainfekowanych. Jak zaznacza The Guardian, sam układ obiektu komplikował możliwość zahamowania rozprzestrzeniania się pandemii. W niektórych przypadkach na początkowym etapie walki z COVID-19, jedynie zasłona oddzielała mieszkańców. Jak zaznacza CBC News, dopiero w zeszłym tygodniu, po 16 zgonach wywołanych przez koronawirusa, chorzy mieszkańcy zostali właściwie oddzieleni od zdrowych.
„To strefa wojny”
– Dlatego właśnie mamy teraz przestrzeń. Ponieważ straciliśmy… mieszkańców – powiedziała Sarah Gardiner, pielęgniarka w Pinecrest w wywiadzie dla CBC News. – Ale wcześniej naprawdę nie było na to miejsca. Myślę, że było to niemożliwe – dodała szczerze. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, ponieważ 24 pracowników domu spokojnej starości zostało zakażonych koronawirusem. Przypuszcza się, że wielu mieszkańców, u których dotychczas nie potwierdzono zakażenia, może być chorych. – To strefa wojenna – powiedziała to więcej niż jedna pielęgniarka – przekazała reporterom Michelle Snarr, dyrektor medyczny Pinecrest. – Czuję się jak dowódca polowy podczas wojny – dodała.
Czytaj też:
Rośnie liczba osób, które wyzdrowiały z COVID-19. MZ poinformowało, ile jest w stanie ciężkim