W piątek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o stwierdzeniu zakażenia koronawirusem u kolejnych 1587 osób, w sobotę potwierdzono 1584 przypadki. Rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz zaznaczył, że zachorowania nie następują w dużych ogniskach. Wskazał, że to m.in. efekt imprez rodzinnych, zakażeń w szpitalach i w zakładach pracy.
Prof. Włodzimierz Gut: Zakażamy się, bo wróciliśmy do normalności
Komentując rekordowy przyrost zachorowań dla PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut uznał, że powrót do normalności jest jedną z głównych przyczyn wzrostu zachorowań. Zauważył też, że obecnie mamy do czynienia z rozprzestrzenianiem się koronawirusa w sposób rozproszony w „dobrze przemieszanej populacji”. – Myśmy sobie powracali z różnych miejsc. Teraz mamy spotkania i dzielimy się w wrażeniami z wakacji – podsumował ekspert.
Zakażenia koronawirusem. Winne weekendy?
Ocenił, że rekordowe przyrosty są spowodowane zwłaszcza przez weekendowe spotkania towarzyskie, w czasie których spotykają się osoby, które nie widują się na co dzień, a pochodzą z różnych środowisk i miejsc. – To sprzyja wirusowi – zaznaczył. Podkreślił, że do rozprzestrzeniania wirusa dochodzi, gdy nie przestrzega się podstawowych reguł, takich jak noszenie maseczek, zachowanie dystansu i mycie rąk. – Świetnie bawiliśmy się w soboty i niedziele, zapominając o regułach (sanitarnych – PAP) – stwierdził.
Prof. Gut: Przyrost zakażeń nie wyhamuje z dnia na dzień
Pytany o ogólny trend dotyczący zachorowań prof. Gut stwierdził, że wszystko jest w rękach społeczeństwa – i tego, czy będzie ono przestrzegać zalecanych reguł. – Oczywiście nie wyhamujemy od razu (trendu wzrostowego – PAP), tu raczej mowy nie ma; ale przestanie przyrastać na początku, a potem zacznie spadać. A jeżeli zachowamy swoją niefrasobliwość... to cóż, możemy sobie popatrzeć na inne kraje, które biją rekordy znacznie lepiej niż my – dodał.
– Nawet gdyby w tej chwili wszyscy zaczęli się zachowywać poprawnie – w co nie wierzę – to i tak przez najbliższe 6-7 dni choroba będzie się wylęgała u tych, którzy zostali zakażeni. To, że nam nagle z dnia na dzień spadnie (przyrost zachorowań – PAP), wierzyć nie należy – podkreślił.
Wirusolog zauważa, że początkowo w czasie epidemii większość osób „zachowała się przyzwoicie” i przestrzegała reguł. Zachorowania utrzymywały się wtedy na stabilnym poziomie. – I stąd nasza klęska: przestali wierzyć w wirusa – kwituje.
Czytaj też:
Dużo nowych przypadków COVID-19 w Warszawie. W poniedziałek sztab kryzysowy