Lek na raka prostaty na wyciągnięcie ręki. Dlaczego nie jest refundowany?

Lek na raka prostaty na wyciągnięcie ręki. Dlaczego nie jest refundowany?

Dodano: 
Prostata, mężczyzna, zdj. ilustracyjne
Prostata, mężczyzna, zdj. ilustracyjne Źródło: Fotolia / 9nong
Na raka prostaty umiera rocznie około 4-5 tysięcy Polaków. Ta liczba mogłaby być zdecydowanie niższa i to nie tylko dzięki profilaktyce, badaniom i wczesnej diagnozie. Chorzy mają utrudniony dostęp do skutecznego leczenia. Mimo starań o zmianę przepisów refundacyjnych postępu w sprawie brak. „Skoro nie chodzi o pieniądze, to o co?” – pytają zrozpaczeni pacjenci.

– Nie stać mnie na kupowanie leku z własnej kieszeni, a jeśli zdecyduję się na ten obecnie refundowany, a on nie zadziała, to już na zawsze skazuję się na wykluczenie z programu w jego obecnym kształcie – mówi Artur Marcinek, członek zarządu sekcji prostaty Stowarzyszenia UroConti. W takiej samej sytuacji znajdują się setki chorych.

Żyjesz w Polsce? Masz problem

Polscy pacjenci mogą skorzystać z dwóch leków hormonalnych nowej generacji: octanu abirateronu i enzalutamidu – oba wykazują się skutecznością i wielu przypadkach hamują postęp choroby lub nawet ją cofają. Brzmi świetnie, jednak dostęp do tych leków jest aktualnie znacznie ograniczony. Tylko pierwszy lek może być stosowany przed chemioterapią, jednak nie każdy pacjent może go przyjmować ze względu na indywidualne przeciwwskazania lub z powodu wykluczenia go z refundacji w związku ze stopniem złośliwości mierzonego skalą Gleasona. Chorzy i lekarze od kilku miesięcy walczą o możliwość zastosowania enzalutamidu przed chemioterapią, która jest bardziej wyniszczająca i której można byłoby uniknąć.

Co więc mogą zrobić pacjenci, których nie obejmuje refundacja wskazanym lekiem? Mogą sami zapłacić za niego. Niestety, jak wspomina Artur Marcinek, jest to bardzo drogie leczenie, a w razie niepowodzenia – wyklucza z późniejszej refundacji octanu abirateronu.

Ograniczony dostęp

Polskie Towarzystwo Urologiczne wraz z konsultantem krajowym wystąpili do Ministerstwa Zdrowia o uznanie równoważności dwóch nowych terapii hormonalnych. Chodzi o dostępność obu leków przed chemioterapią oraz o zniesienie warunku stopnia złośliwości mierzonego skalą Gleasona. Niestety nie przyniosło to rezultatów.

– W zeszłym roku wysłaliśmy ponad 120 pism do Ministerstwa Zdrowia, Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, Narodowego Funduszu Zdrowia czy parlamentarzystów – wylicza Bogusław Oławski, przewodniczący sekcji prostaty Stowarzyszenia UroConti. – I co? Mimo poparcia ze strony posłów czy próby interwencji Rzecznika Praw Pacjenta w leczeniu przed chemioterapią nadal mamy dostęp tylko do jednego leku, choć konsultant krajowy ds. urologii i towarzystwo naukowe wnioskują o uznanie w tym wskazaniu równoważności klinicznej abirateronu i enzalutamidu, a niemal cała Europa leczy w ten sposób od dawna. Nawet Rumunia i Bułgaria!

Chorzy na nowotwór nie mogą czekać, dla nich liczy się każdy dzień. To już szósty miesiąc i czwarta lista leków refundowanych od wydania pozytywnej rekomendacji prezesa AOTMiT dotyczącej rozszerzenia programu leczenia raka prostaty o nowoczesne leki wydłużające im życie i poprawiające jego jakość.

Rozgoryczeni pacjenci

Chorzy i członkowie UroConti nie kryją rozgoryczenia. Prosili już ministra Miłkowskiego, odpowiedzialnego za listy leków refundacyjnych o pomoc. Ten podkreślił, że jest już za późno na włączenie wskazanego leku na listę. Pacjenci po prostu nie rozumieją, dlaczego nie mogą otrzymać leczenia takiego jak chorzy w innych krajach. Członkowie UroConti zaznaczają, że w ich opinii poszerzenie programu lekowego (ICD-10 C-61) przed chemioterapią o enzalutamid nie powinno skutkować dodatkowymi kosztami dla budżetu państwa, ponieważ dwóch leków jednocześnie zażywać nie można. – Skoro zatem nie chodzi o pieniądze, to o co? – pytają retorycznie.

Czytaj też:
Dlaczego pacjenci z rakiem prostaty mają utrudniony dostęp do nowoczesnego leczenia?

Źródło: Informacja prasowa