Zadzwonił po pogotowie i stracił przytomność. Zdążył podać informację, która uratowała mu życie

Zadzwonił po pogotowie i stracił przytomność. Zdążył podać informację, która uratowała mu życie

Dodano: 
Pogotowie, zdjęcie ilustracyjne
Pogotowie, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / forma82
Nietypowa interwencja ratowników medycznych z Choszczna (zachodniopomorskie). Uratowali 30-latka, który stracił przytomność podczas rozmowy z dyspozytorem numeru alarmowego.

Zdarzenie miało miejsce w poniedziałkowe popołudnie. – Na numer alarmowy zadzwonił ok. trzydziestoletni mężczyzna, który powiedział, że się źle czuje. W pewnym momencie rozmowa została przerwana, a z dźwięku, jaki usłyszał dyspozytor, można było wywnioskować, że mężczyzna się przewrócił i prawdopodobnie jest nieprzytomny – mówi w rozmowie z „Wprost” Paulina Heigel z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. Na szczęście dzwoniący człowiek zdążył podać najważniejszą dla ratowników informację: swój adres.

Nieprzytomny mężczyzna – akcja ratownicza w Choszcznie

Dyspozytor natychmiast wysłał na miejsce karetkę, ale też powiadomił miejscowych strażaków i policjantów, na wypadek, gdyby nie było można wejść do mieszkania. „Na miejscu zdarzenia zastano nieprzytomnego poszkodowanego w stanie nagłego zagrożenia życia. Niezwłocznie udzielono mu medycznych czynności ratunkowych zabezpieczając najważniejsze czynności życiowe i stabilizując jego stan” – opisali zdarzenie w mediach społecznościowych ratownicy z Choszczna. Mężczyznę do szpitala przetransportowano śmigłowcem lotniczego pogotowia ratunkowego.

Ratownicy: kolejność przekazywania informacji jest kluczowa

– Ten przykład doskonale pokazuje, jak ważne jest podanie miejsca, gdzie znajduje się poszkodowany, kiedy dzwonimy po pomoc – mówi Paulina Heigel. Jak dodaje, kluczowe jest, aby zachować spokój i odpowiadać na pytania dyspozytora, który doskonale wie, jakie informacje są potrzebne i w jakiej kolejności.

– Im więcej szczegółów dotyczących miejsca, gdzie znajduje się poszkodowany, podamy, tym lepiej. Dobrze jest podać punkty charakterystyczne, np. że obok jest kościół, albo jedyny w okolicy wysoki budynek. Dopiero potem przechodzi się do innych informacji: powód wezwania, liczba poszkodowanych, czy ich wiek. Dyspozytor też zawsze zapyta o imię i nazwisko osoby dzwoniącej i jej numer telefonu – mówi Paulina Heigel. Zwraca też uwagę na jeszcze jeden szczegół: nigdy nie należy rozłączać się samemu. – To dyspozytor powinien zakończyć rozmowę. Zawsze podaje wówczas informację, czy wysyła na miejsce zespół, czy też nie – bo po rozmowie może uznać, że nie ma takiej potrzeby – tłumaczy Paulina Heigel.

Wszystkie połączenia alarmowe są nagrywane i istnieje możliwość ich odtworzenia.

facebookCzytaj też:
Wzywasz pomoc? Zamknij psa. Ratownik: „Od tej zasady nie ma odstępstwa”
Czytaj też:
Czy do ataku epilepsji trzeba wzywać karetkę? Sprawdź, jak reagować na napad padaczki

Źródło: Zdrowie WPROST.pl