Nie 10 lat, lecz 10 dni na diagnozę. Test na endometriozę ma skrócić kobietom drogę przez mękę

Nie 10 lat, lecz 10 dni na diagnozę. Test na endometriozę ma skrócić kobietom drogę przez mękę

Dodano: 
Pacjentka cierpiąca z bólu
Pacjentka cierpiąca z bóluŹródło:Shutterstock
W niektórych ośrodkach i gabinetach ginekologicznych można już wykonać test, dzięki któremu możliwe będzie wczesne wykrycie endometriozy. Obecnie kobiety na diagnozę czekają około 10 lat. Test ma to zmienić. Lekarze i przedstawicielki organizacji działających na rzecz endokobiet mówią o przełomie, a pacjentki ubolewają, że ta metoda diagnostyczna nie jest refundowana.

Kobiety z endometriozą o teście usłyszały kilka miesięcy temu. Został on opracowany przez naukowców z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Przełomowego odkrycia dokonał zespół, na czele którego stoją prof. Jacek Malejczyk oraz dr Ilona Kalaszczyńska z Katedry i Zakładu Histologii i Embriologii WUM.

Jak w Polsce diagnozuje się endometriozę?

Naukowcy poszukiwali mało inwazyjnego rozwiązania, które w krótkim czasie pozwoliłoby na ustalenie, czy kobieta faktycznie choruje na endometriozę.
Obecna diagnostyka oparta jest przede wszystkim na badaniu ultrasonograficznym. Aby potwierdzić chorobę, konieczne jest wykonanie badań obrazowych lub zabiegu laparoskopowego, polegającego na operacyjnym pobraniu wycinka zmian, który następnie trzeba poddać ocenie histopatologicznej. Efekt jest taki, że cierpiące z bólu pacjentki w końcu trafiają na stół operacyjny, choć można byłoby tego uniknąć.

Test EndoRNA ma nadać diagnostyce nową jakość. Poza tym lekarze i pacjentki mają nadzieję, że nowoczesne rozwiązanie pozwoli na skrócenie ścieżki diagnostycznej, która endokobietom w Polsce zajmuje od 8 do 12 lat. Dzieje się tak dlatego, ponieważ wykrycie endometriozy nie jest proste. Kobiety słyszą w gabinetach ginekologicznych, że gdy zajdą w ciążę i urodzą, ból w końcu minie. Przewija się też hasło: „Boli? Taka pani uroda”. W konsekwencji kobiety latami cierpią, głównie podczas miesiączek i współżycia.

Pacjentki Skarżą się, że nie otrzymują odpowiedniego wsparcia medycznego, które dałoby im ulgę. Powodem tej sytuacji nie jest zła wola lekarzy, lecz to, że endometriozę trudno jest wykryć, a w Polsce specjalistów jest jak na lekarstwo. Trudność diagnostyczna polega również na tym, że tkanka endometrium może pojawić się nie tylko w jajnikach czy jajowodach, ale też w mniej oczywistych miejscach – w jelitach, pęcherzu moczowym, otrzewnej, żołądku, wątrobie, a nawet w płucach czy w mózgu.Dzięki testowi będzie można rozpoznać endometriozę także we wczesnym stadium, na co lekarze bardzo liczą.

Czytaj też:
Bolesna choroba kobieca. Jej objawy są często bagatelizowane

Na czym polega innowacyjność testu na ednometriozę?

„Około 90 procent przypadków endometriozy wykrywamy na podstawie ultrasonografii. W stadiach bardziej zaanwansowanych zwykle nie mamy wątpliwości, że chodzi o tę chorobę. Wątpliwości pojawiają się najczęściej wtedy, gdy endometrioza ma początkową postać. Według producentów testu, spełni on swoją rolę na każdym etapie choroby”– zwraca uwagę dr n. med. Piotr Rubisz z wrocławskiej Medicus Clinic.

Test jest mało inwazyjny, jego mechanizm przypomina testy na koronawirusa. Wykrywa on gen kodujący enzym fukozylotransferazę 4 (FUT4) – specyficzny marker, który jest nadaktywny u kobiet cierpiących na endometriozę.

Produceni testu oceniają jego czułość na około 95 procent. Będzie dawał dwa wyniki – pozytywny lub ujemny. Pozytywny będzie wskazywał na podwyższoną ekspresję genu FUT4, co koreluje z dużym prawdopodobieństwem endometriozy. Negatywny wynik testu EndoRNA to dowód na niską ekspresję genu FUT4, co pozwala na wykluczenie choroby.

Gdzie i w jaki sposób kobieta będzie mogła wykonać test?

Testy będzie można wykonać w prywatnych gabinetach ginekologicznych. Zainteresowane pacjentki powinny zorientować się u swojego lekarza, czy będzie wykonywał badanie w swoim gabinecie. Taka możliwość będzie też w prywatnych klinikach.

Badanie będzie przypominało cytologię, lecz ginekolog pobierze materiał, tzw. biopsję aspiracyjną, nie z szyjki macicy, lecz z jej wnętrza. Z pobranego fragmentu endometrium wyizoluje mNRA, które prześle do laboratorium. A tam diagności przy pomocy odpowiedniego sprzętu stwierdzą, czy pacjentka rzeczywiście choruje na endometriozę. Na wynik trzeba będzie poczekać od 7 do 10 dni. Niektóre placówki już zaczęły stosować test. Przykładowo we Wrocławiu pierwszą próbkę pobrano kilka dni temu.

Ile kosztuje test na endometriozę?

Za test trzeba będzie zapłacić. I to niemało, bo około 2 tysięcy złotych, w zależności od ośrodka, w którym będzie wykonywany. Zdaniem Lucyny Jaworskiej-Wojtas, prezes Fundacji „Pokonać Endometriozę” koszt nie będzie barierą, ponieważ obecnie kobiety za leczenie płacą dużo więcej. Niektóre z nich przeliczają wydatki poniesione na diagnozę i leczenie na równowartość samochodu, a nawet mieszkania.

My, dziewczyny, chore na endometriozę, pokonujemy długą drogę – od ginekologów, poprzez gastrorologów i gastroenterologów do chirurgów. Rekordzistka z naszej fundacji 30 lat czekała na diagnozę. O tym, że ma endometriozę, dowiedziała się przypadkiem, podczas pobytu w sanatorium. Jestem pewna, że dociekliwe dziewczyny będą w stanie zapłacić za ten test, byleby tylko poznać diagnozę i ruszyć do przodu – mówi Lucyna Jaworska-Wojtas.

Dodaje, że wielu rodziców zapewne zakupi taki test swoim córkom – nastolatek z endometriozą jest coraz więcej. Niedawno w fundacji pomocy szukali rodzice piętnastolatki, która jest już po dwóch laparoskopiach. „Niektóre dziewczynki od pierwszego okresu zmagają się z ogromnym bólem. Jeśli choroba nie zostanie u nich wcześnie zdiagnozowana, to jako trzydziestolatki będą miały ogromne nacieki, które będą groziły np. usunięciem nerki.

Na ten sam aspekt zwraca uwagę dr n. med. Piotr Rubisz mówiąc, że z testu będą mogły korzystać m.in. młode pacjentki, które jeszcze nie rodziły dzieci.

Choć test jest mało inwazyjny, niektóre pacjentki tak bardzo cierpią z bólu, że jakiekolwiek badanie jest dla nich wielkim wysiłkiem. W takich przypadkach, test będzie można wykonać w znieczuleniu miejscowym, jak u dentysty lub w znieczuleniu ogólnym” – tłumaczy lekarz. Dodaje, że pozytywny wynik testu będzie podstawą do dalszej diagnostyki i bazą do rozpoczęcia leczenia.

Ile kobiet w Polsce choruje na endometriozę?

Szefowa fundacji „Pokonać Endometriozę” zwraca uwagę, że dzięki testom możliwe będzie poznanie rzeczywistej liczby kobiet chorujących na endometriozę. Wg Światowej Organizacji Zdrowia z endometriozą zmaga się około 3 milionów Polek, a na całym świecie – 180 milionów kobiet.

W Polsce tylko niewielka grupa kobiet trafia do szpitali państwowych, gdzie są diagnozowane pod kątem endometriozy. Mam nadzieję, że dzięki testom poznamy rzeczywistą liczbę kobiet z endometriozą, a dzięki temu będziemy mogły wyegzekwować od decydentów dalsze kroki w kierunku rozwiązań systemowych dla pacjentek” – dodaje Lucyna Jaworska-Wojtas.

Jeszcze żadne państwo w Europie takich testów nie stosowało. Polska będzie pierwszym krajem. Test nie będzie refundowany, przynajmniej na razie nie ma takich planów.

Czytaj też:
Endokobiety przerywają milczenie. „Trudno wytłumaczyć chorobę, o której sami lekarze mało wiedzą”
Czytaj też:
Badania pokazują, że zaburzenia cyklu menstruacyjnego mogą ujawnić chorobę serca