Gdy wybuchła pandemia koronawirusa, wszystkie rządy rozpoczęły walkę o sprzęt ochronny, którego głównym producentem były Chiny. Z czasem okazało się, że dostawcy nie zawsze byli uczciwi, co trudno było zweryfikować w czasie, gdy trwała gorączkowa walka o kolejne dostawy. Problem ma Unia Europejska, obiekcje zgłaszają poszczególne kraje, do których trafiały maseczki z Chin, jak Polska, Holandia czy Belgia. Na nieuczciwych dostawców skarży się nie tylko polski rząd, ale też poszczególne organizacje, jak WOŚP.
– Z przykrością stwierdzamy, że staliśmy się kolejną ofiarą nieuczciwych praktyk chińskich producentów i że niestety nie jesteśmy jedyni. (...) Jest to tym bardziej bulwersujące, że w obliczu pandemii uczciwość i rzetelność firm zajmujących się produkcją i dystrybucją sprzętów, mających za zadanie chronić nas wszystkich, powinna być na pierwszym miejscu – mówił prezes zarządu WOŚP Jerzy Owsiak. Po badaniach przeprowadzonych przez Centralny Instytut Ochrony Pracy – Państwowy Instytut Badawczy okazało się, że sprowadzone przez Fundację maseczki nie spełniają norm.
„Taka była sytuacja”
Z podobnym problemem boryka się także m.in. polski rząd, a w sprawie maseczek sprowadzonych przez zakopiańską firmę prowadzone jest niezależne śledztwo po zawiadomieniu złożonym przez ministra zdrowia. Podobnie jak w przypadku wielu dostaw realizowanych na zlecenie innych podmiotów, także i tu z czasem wyszło na jaw, że sprzęt nie spełnia takich norm, jak podawał producent.
Szef resortu zdrowia zapewnił, że jemu samemu zależy na jak najszybszym wyjaśnieniu sprawy. – Być może produkcja w Chinach jest nie taka, jak powinna. To już oceni prokuratura – wskazał minister, deklarując gotowość do złożenia zeznań. Podkreślał przy tym, że sytuacja była kryzysowa, a żaden inny oferent nie zaproponował masek z dostawą do Polski.
Czy maseczek można było nie kupić?
– Myślę, że gdybym nie kupił tych maseczek, pytalibyście państwo, dlaczego Szumowski naraził na szwank życie i zdrowie medyków. Taka była sytuacja, że chciałem kupić maseczki od kogokolwiek i jakiekolwiek, które spełniały normy FFP. Później się okazało, że ich nie spełniały, ale to samo dotyczy maseczek, które kupiła Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, KGHM, Komisja Europejska. Mogę długo wymieniać – tłumaczył minister zdrowia, cytowany przez portal Money.pl. Podkreślił, że „cała Europa została oszukana w sposób bezwzględny”.
Trudne czasy i „olbrzymia presja”
O tym, jak wyglądały zakupy środków ochrony, mówił w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” prezes Agencji Rezerw Materiałowych Michał Kuczmierowski. – Wraz z nadejściem pandemii rozpoczęliśmy intensywne poszukiwania materiałów ochronnych. Konkurencja była niezwykle mocna – wszystkie kraje polowały już nie tyle na okazje, co na wszystko, co było dostępne do kupienia. Ceny skakały z godziny na godzinę. W tych warunkach weryfikowaliśmy certyfikaty jakościowe i mimo dużego popytu kupowaliśmy materiały w zupełnie rozsądnych cenach – tłumaczył Kuczmierowski. Komentując dostawę Antonowem realizowaną na zlecenie KGHM podkreślił też też, że „zakupy środków medycznych realizowane były pod olbrzymią presją, a decyzje o zakupach podejmowane były w dobrej wierze po uprzedniej weryfikacji dostawcy”.
Podobnie sytuację opisywał minister Szumowski. W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” zapewnił, że gdy resort kupował 100 tys. maseczek, nie miał w tym czasie „żadnych innych możliwości”. – Nie było skąd ich wziąć. Zero. Nic nie było. I nagle kontaktuje się z nami człowiek i mówi: mam pół miliona – przyznał minister. Szumowski podkreślił, że w czasie, kiedy zawierano kontrowersyjną transakcję, panowała inna sytuacja niż obecnie. – Wszyscy w Europie wydzierali sobie pazurami każdy sprzęt, głównie maseczki. Chwilę wcześniej próbowaliśmy je kupić. Dostaliśmy informację, że są w Niemczech. Zabrał je nam niestety sprzed nosa rząd innego kraju – dodał.
Czytaj też:
„Ceny skakały z godziny na godzinę”. Prezes ARM o kulisach zakupów maseczek z Chin