Medycyna oparta na faktach kontra mity
„Medycyna” alternatywna zawiera w sobie jeszcze jeden problem etyczny – dość często swoim nazwiskiem sygnują ją lekarze. Ośrodki proponujące np. tzw. ogólnoustrojową hipertermię znajdują się na przykład w pobliżu szpitali onkologicznych, a ruchy antyszczepionkowe dotarły nawet do Sejmu.
– W naszym zawodzie obowiązuje przede wszystkim zasada: nie szkodzić. Lekarz ma obowiązek nie kłamać, tymczasem „medycyna” alternatywna sprzedaje za ciężkie pieniądze niebezpieczne hasła: obietnicę wyleczenia metodami naturalnymi i jednocześnie mało toksycznymi. To po prostu nie jest możliwe. W onkologii musimy stosować metody, które są toksyczne i w dodatku nie dają gwarancji wyleczenia. Nigdy nie mamy 100 procentowej gwarancji, że zastosowana metoda przyniesie oczekiwany przez nas efekt, dlatego nigdy nie możemy powiedzieć: na pewno panią, pana wyleczymy. Możemy jedynie powiedzieć, że statystyki wskazują, że mamy na to większą lub mniejszą szansę – mówi dr Łacko.
Współczesna medycyna wyznaje medycynę opartą o fakty i dowody naukowe (ang. evidence based medicine, EMB) i to jest kolejna różnica między medycyną „alternatywną” a „tradycyjną”. I onkolodzy przestrzegają przed zawierzaniem deklaracjom na stronach ośrodków tzw. medycyny alternatywnej reklamujących swoje usługi, na których często można znaleźć sformułowania: „Oferujemy metody o potwierdzonej skuteczności, oparte o wyniki dobrych badań”. Wymieniane są wśród nich np. immunoterapia (w tym przypadku chodzi o autotransfuzję), wlewy witaminowe, onkotermia.
To manipulacja. Zanim pozbędziemy się sporej kwoty z kieszeni (metody te są wysoko wyceniane przez oferentów) i być może sobie zaszkodzimy, lepiej zapytać swojego lekarza o opinię na temat przytaczanych w ofercie badań.