Kalendarzyk małżeński inaczej nazywany jest metodą planowania rodziny. Jest to jednak też naturalna metoda antykoncepcji – jeśli kobieta zna swój cykl menstruacyjny, wie, kiedy ma owulację, potrafi ominąć dni płodne, by zminimalizować szansę na zapłodnienie.
Na czym polega kalendarzyk małżeński?
Kalendarzyk małżeński zakłada regularną obserwację kobiecego cyklu. Po 6-12 miesiącach zapisków dotyczących pojawiania się miesiączek, można zaobserwować, jak regularne są cykle i kiedy mniej więcej wypadają dni płodne.
Rozpoznaje się je po sygnałach, które wysyła organizm. W czasie dni płodnych pojawia się więcej śluzu szyjkowego, który również zmienia swoją konsystencję na taką, która przypomina białko kurze. Pojawią się bóle podbrzusza, kłucia w jajnikach, tkliwość piersi. Wzrasta również temperatura średnio o 0,2 stopnia Celsjusza.
W takiej sytuacji wiadomo, że organizm uwolnił komórkę jajową, która jest zdolna do zapłodnienia. Jeśli para planuje dziecko, jest to idealny moment na to, żeby postarać się o nowego członka rodziny. Jeśli nie planujemy, powinna w tym czasie powstrzymać się od współżycia albo zastosować dodatkową metodę antykoncepcji (np. prezerwatywę).
Czytaj też:
Kiedy zrobić test ciążowy? Rodzaje, działanie testów ciążowych
Kto może skorzystać z kalendarzyka małżeńskiego?
Metoda ta jest zalecana kobietom, które mają regularne cykle (trwające od 26 do 32 dni) i potrafiącym wyraźnie wyznaczyć owulację. Nie poleca się jej kobietom, które mają bardzo krótkie albo bardzo długie cykle, trwające nawet do 60 dni. W takiej sytuacji trudno zauważyć dni płodne, być może nawet wcale ich nie ma, a cykle są bezowulacyjne.
Kalendarzyk a metoda Ogino-Knausa
Do kalendarzyka małżeńskiego zalicza się głównie metodę Ogino-Knausa, która polega na obliczeniu dni płodnych na podstawie długofalowej obserwacji. Jak to zrobić? Przez minimum 6 miesięcy zaznaczamy w kalendarzu dni, w których rozpoczynają się kolejne miesiączki. Pierwszy dzień cyklu to pierwszy dzień miesiączki. W ten sposób widzimy, jakie mamy cykle, czy ą regularne i ile mają dni.
Aby obliczyć, kiedy mamy dni płodne i w ten sposób zabezpieczyć się przed niechcianą ciążą, trzeba wykonać obliczenia. Zgodnie z metodą Ogino-Knausa od najdłuższego cyklu odejmuje się 11 dni, a od najkrótszego 18. W ten sposób wyznacza się czas płodny.
Zobaczmy na przykładzie:
Jeśli najdłuższy cykl ma 31 dni, to odejmujemy od nich 11 i otrzymujemy 20. dzień cyklu. Jeśli najkrótszy cykl miał 27 dni, odejmujemy od tego 18 i otrzymujemy 9. dzień cyklu. To oznacza, że między 9. a 20. dniem cyklu jest największa szansa na zapłodnienie.
Skuteczność kalendarzyka małżeńskiego
Kalendarzyk małżeński nie jest oceniany jako najskuteczniejsza metoda antykoncepcji. Wskaźnik Pearla oscyluje w granicy 15-35, co oznacza, że jest duża szansa na zajście w nieplanowaną ciążę. Dlaczego tak się dzieje?
Wystarczą zaburzenia w cyklu, by owulacja się przesunęła. Stres, infekcja, choroby, zmiana diety czy klimatu to czynniki, które mogą dodatkowo zaburzyć cykl miesiączkowy i przesunąć dni płodne. Jeśli nie dają one wyraźnych sygnałów, można je przeoczyć i w ten sposób zajść w ciążę.
Warto też podkreślić, że ta metoda antykoncepcji lepiej sprawdza się jako sposób powiększenia rodziny. Kobiety, które nie planują potomstwa, powinny pomyśleć o innych formach zabezpieczenia, m.in. antykoncepcji hormonalnej, mechanicznej albo chemicznej.
Kalendarzyk małżeński a karmienie piersią
Podobnie dzieje się w czasie karmienia piersią, gdy teoretycznie ryzyko zajścia w ciążę jest niskie. Wystarczy jednak, że kobieta zrezygnuje z nocnych karmień, zacznie rozszerzać dziecku dietę, zmniejszając tym samym częstotliwość przystawiania go do piersi, a ryzyko zajścia w ciążę się zwiększa.
Może również mieć owulację i nie wiedzieć o tym, bo jeszcze nie dostała pierwszego krwawienia miesiączkowego od czasu porodu – w ten sposób zajdzie w ciążę, mimo że nie miała jeszcze żadnej miesiączki. Z tego względu metoda ta nie jest polecana karmiącym mamom.
Czytaj też:
Plamienie w ciąży – wygląd, przyczyny, zagrożenia