Organizacje weteranów twierdzą również, że Departament Spraw Weteranów USA nie zapewnia odpowiedniej opieki zdrowotnej dla weteranów, którzy mają COVID-19.
COVID-19 wywołuje strach i frustrację wśród żołnierzy
W ubiegłym tygodniu kapitan marynarki USA Brett E. Crozier został zwolniony z obowiązków dowódcy USS Theodore Roosevelt. Przed zwolnieniem Crozier napisał e-mail do personelu Marynarki Wojennej, w którym wyraził zaniepokojenie stanem zdrowia 5000 członków załogi stacjonujących na Oceanie Spokojnym po tym, jak dziesiątki pasażerów lotniskowca pozytywnie przetestowało COVID-19. W liście ostrzegł, że członkowie jego załogi mogą umrzeć, jeśli duża ich liczba nie zostanie szybko ewakuowana ze statku.
Po opublikowaniu listu sekretarz marynarki wojennej Thomas Modly zwolnił Croziera, który w niedzielę ogłosił, że uzyskał pozytywny wynik testu na COVID-19. Następnie Modly powiedział w przemówieniu, że Crozier jest „zbyt naiwny lub zbyt głupi”, by móc dowodzić. We wtorek Modly zrezygnował z funkcji i przeprosił za swoje uwagi. Po zrobieniu testów prawie 300 członków załogi statku uzyskało pozytywny wynik COVID-19. Jeden z członków załogi został hospitalizowany na oddziale intensywnej terapii (OIOM).
Wojsko nie zabezpiecza swoich ludzi?
Sytuacja z załogą lotniskowca nie jest odosobnionym przypadkiem. Wiele źródeł mówi, że odzwierciedla to rosnącą frustrację w każdej gałęzi wojska. Ma to związek ze sposobem, w jaki Pentagon i Departament Spraw Weteranów (VA) radzą sobie z tą globalną pandemią. Podczas gdy urzędnicy Departamentu Obrony i oddziały wojskowe regularnie rozpowszechniają wiadomości wśród żołnierzy i marynarzy, że ich obawy zostały wysłuchane, nie wszyscy są do tego przekonani.
„Starsi pracownicy stoją za środkami zapobiegającymi rozprzestrzenianiu się wirusa, ale kierownictwo młodszego szczebla nadal wezwie cię po imieniu, jeśli wyrażasz zaniepokojenie” – powiedział Fred Wellman, emerytowany oficer armii. „A przecież żołnierz na respiratorze nie jest w stanie walczyć”, dodaje.
Czytaj też:
Izraelskie miasto odcięte od świata. Niemal 40 proc. mieszkańców może mieć koronawirusa