Zespół naukowców z University of Warwick przyjrzał się urlopom chorobowym wziętym z powodu zachorowań na COVID-19 podczas semestru zimowego w 2020 r. w szkołach w całej Anglii. Nieobecności odpowiadały wskaźnikom infekcji w szerszej społeczności, bez dowodów, że szkoły były głównym motorem napędowym zachorowań.
Nauka w prawdziwym świecie
Od początku stycznia, kiedy rozpoczął się w Wielkiej Brytanii obecny lockdown, szkoły podstawowe i średnie oferują zdalną naukę większości uczniów. Uczniowie w trudnej sytuacji i dzieci kluczowych pracowników mogli uczestniczyć w zajęciach na żywo w szkole.
W badaniu nie udało się ustalić, czy jakikolwiek zarażony personel lub uczniowie złapali wirusa w środowisku szkolnym. Jeden z badaczy, dr Mike Tildesley, powiedział:
– Nie mówimy, że nie ma ryzyka. Ale brakuje dowodów.
Niepewność co do wpływu, jaki ponowne otwarcie szkół może mieć na rozwój pandemii, jest wciąż spora. Tildesley powiedział, że należy zachować ostrożne podejście.
Brytyjska Agencja Zdrowia Publicznego twierdzi, że transmisja w szkołach „zdarza się, ale zwykle na niewielką skalę”.
Profesor Sarah Lewis, ekspert ds. epidemiologii z Uniwersytetu w Bristolu, powiedziała, że na podstawie dostępnych danych wydaje się, że to przypadki środowiskowe przenoszą się do szkół, a nie odwrotnie.
Czytaj też:
Pojawił się nowy wariant koronawirusa. Szokujące wieści z Wielkiej BrytaniiCzytaj też:
Cztery nowe, nieznane dotąd fakty o koronawirusie. Stoją za nimi naukowcy z MinnesotyCzytaj też:
Ekspert: Najpewniej będziemy musieli się szczepić przeciw COVID-19 co roku