Ilu Polaków dokonuje zamachu na własne życie? Liczba poraża. „Samobójstwo nie jest wołaniem o pomoc”

Ilu Polaków dokonuje zamachu na własne życie? Liczba poraża. „Samobójstwo nie jest wołaniem o pomoc”

Dodano: 
Joachim Budny
Joachim Budny Źródło:Archiwum prywatne / Joachima Budnego
W 2022 roku odnotowano 14,5 tysiąca zamachów na własne życie. To ponad 5 proc. więcej niż w 2021 roku. Co zrobić, by odwrócić te niechlubne statystyki? Jak pomóc osobom w kryzysie zdrowia psychicznego? Rozmawiamy o tym z lekarzem psychiatrii Joachimem Budnym z Centrum Terapii „Dialog”.

Paulina Cywka, „Wprost”: Jak często spotyka się pan z problemem prób samobójczych w swojej pracy zawodowej?

Joachim Budny: Nie ma tygodnia, żeby nie było takiej osoby, która miała za sobą jakiś zamach samobójczy. Najczęściej to jest pierwszy raz, kiedy w ogóle pacjenci o tym mówią, ponieważ albo odstępują od zamachu samobójczego w ostatniej chwili – co nie jest liczone w statystykach jako zamach samobójczy, ale jest to zachowanie samobójcze – albo są po jakiejś próbie i przyznają się do tego lekarzowi po czasie.

Czy zatem można powiedzieć, że statystyki prób samobójczych są niedoszacowane?

Trudno mówić o doszacowaniu statystyk, ponieważ one mają po prostu swoją metodologię i muszą być niedoszacowane. W wielu badaniach wskazuje się na to, że rzadko w statystykach dotyczących samobójstw wyłapuje się więcej niż jedną dwudziestą prób samobójczych. Mogę natomiast powiedzieć z całą pewnością, że zachowania samobójcze są dużo bardziej powszechne niż wynikałoby to ze statystyk czy rejestrów prób i zamachów samobójczych zgłaszanych na policję.

Co jest najczęstszym impulsem do podjęcia próby samobójczej?

Istnieje bardzo wiele różnych czynników, które mogą skłonić daną osobę do podjęcia próby samobójczej, ale sprowadzają się do trzech głównych punktów. Po pierwsze, osoba cierpi i stale odczuwa wielki ból. Poza tym czuje się bezradna. Nie wie, jak poradzić sobie z tym bólem i cierpieniem. Uważa, że nie potrafi sobie pomóc. Trzecia kwestia to brak wiary, że ktokolwiek inny może jej pomóc.

Mamy więc ból, który nie mija, bezradność osoby, która nie wie, co z nim zrobić i brak wiary w uzyskanie skutecznej pomocy ze strony otoczenia.

Te trzy czynniki składają się na to, że osoba najpierw zaczyna myśleć o samobójstwie, a potem – jeśli nie uzyska na czas pomocy – podejmuje decyzję o targnięciu się na własne życie. Ilu ludzi, tyle powodów, które mogą powodować cierpienie, przy czym to nie musi być „ból usprawiedliwiony”. Nie można go ocenić żadną obiektywną miarą. Wystarczy, że dana osoba doświadcza tego cierpienia.

Mamy do czynienia z bardzo niepokojącym wzrostem liczby prób samobójczych wśród osób młodych. Powody, dla których podejmują one decyzję o zamachu na własne życie mogą wydać się dorosłym błahe, ale dla dzieci wcale błahe nie są. Dorośli często zapominają, jak ważna dla młodych ludzi może być na przykład akceptacja przez rówieśników czy odpowiednia pozycja w grupie. Zapominają o tym, że sami też mieli kiedyś naście lat. Zwracam uwagę na to, że ten ból jest czymś dalece subiektywnym. Zależy od osoby a nie obiektywnych kryteriów, takich, jakie mamy na przykład przy ocenie wartości ciśnienia tętniczego czy poziomu cukru.

A co można zrobić, by zapobiec próbie samobójczej bliskiej osoby?

Najważniejsza rzecz, jaką można zrobić, to rozmawiać. Mam na myśli otwartą rozmowę o cierpieniu i o planowaniu samobójstwa. Taka rozmowa rozbraja tę bombę troszeczkę.