W piątek minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że od 16 maja stan epidemii będzie przekształcony w stan zagrożenia epidemicznego. Wirusolog prof. Włodzimierz Gut zauważył w rozmowie z PAP, że minister porównując sytuację do zeszłego roku, widzi wyraźny spadek zachorowań.
Koronawirus łączy się z „ruchliwością ludzi”
– Endemia, w której kierunku to zmierza, też ma swoje pewne fale. One jednak przebiegają na znacznie niższych poziomach zachorowań. Po prostu populacja jest w zdecydowanej większości po kontakcie z patogenem. W Polsce po takim kontakcie, czy to przez szczepienie czy przechorowanie, jest ponad 90 procent osób – zauważył prof. Gut.
Zdaniem eksperta nie ma więc powodów, aby z niepokojem spoglądać na jesień. Dodał też, że nie jest to aż tak sezonowy wirus, jak grypa, a bardziej łączy się on z ruchliwością ludzi. – Przypomnę dyskusję na temat skuteczności szczepionek wobec określonych wariantów SARS-CoV-2. Od początku mówiłem, że one nie mutują w najważniejszej części białka, więc szczepionki będą działały. I dokładnie tak się stało. Mutacje oczywiście są. Ja skończyłem ich liczenie na poziomie ok. 1600. Nie widzę jednak na horyzoncie takich, które powodowałyby moje obawy – dodał.
Konieczne będą dawki przypominające
Wskazał też, że zapewne, za jakiś czas, konieczne będzie przyjmowanie dawek przypominających szczepionki. Nie po to, aby nie zachorować, bo przed tym szczepionka „nie chroniła i nie ochroni”, ale aby odporność była lepsza, a zachorowanie łagodniejsze.
Pytany o odmienną do amerykańsko-europejskiej politykę części państw azjatyckich wobec koronawirusa wskazał, że z biologicznego punktu widzenia ich działania nie mają sensu. – Po prostu chcą przyzwyczaić społeczeństwo to tego, aby było posłuszne. To jednak polityka, a ja jestem biologiem – zauważył.
Czytaj też:
Chorowałeś na COVID-19? Możesz być odporny także na przeziębienie